|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Draule
Marzyciel
Dołączył: 26 Gru 2009
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Spod Twojego Łóżka Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:37, 26 Gru 2009 Temat postu: Droga do Zielonego Wzgórza - treść |
|
|
Pomyślałam, że może ktoś chciałby przeczytać. Znalazłam kiedyś w internecie dwa pierwsze rozdziały, zgrałam na dysk i teraz wrzucam.
Rozdział 1. Walter wychodzi do pracy
Berta Shirley stała w drzwiach niewielkiego żółtego domu i machała mężowi na pożegnanie.
Walter skręcił w kierunki drogi prowadzącej do Bolingbroke High School, miejscowej szkoły
średniej. Był obładowany książkami, więc nie mógł odpowiedzieć żonie gestem, ale jego
uśmiech wyrażał wszystko. Zbliżał się już do domu Geoffreya Hepwortha, który uczył
przedmiotów ścisłych i który zgodnie z umową miał czekać z bryczką na Waltera, by
razem z nim pojechać do miasta. Walter najpierw zamierzał iść pieszo, ale był to pierwszy
dzień roku szkolnego, więc miał zbyt wiele rzeczy do niesienia. Liczył na to, że spacer
o poranku orzeźwi go i rozjaśni mu umysł przed pierwszą po wakacjach lekcją geometrii.
Uwielbiał przechadzki i pracę w szkole. Geometria była tak niesamowicie ligiczna, uporzą-
dkowana i p r z e w i d y w a l n a - podobnie zresztą jak pozostałe działy matematyki.
Wszystko wydawało się w niej idealnie d o p a s o w a n e. Walter kochał swój przedmiot
tak bardzo, jak jego żona kochała swój. Uczyła w tej samej szkole aż do końca czerwca.
Walter już dawno zniknął za gęstwiną różanych krzewów i dzikimi jabłonkami, rosnącymi
w posiadłości Hepworthów, ale Berta ciągle jeszcze stała w drzwiach. Najchętniej poszłaby
razem z nim. Chciała jak zwykle wejść do klasy, by otwierać serca i umysły uczniów na
cód dobrej poezji. Uwrażliwiać ich na Wordswortha, Keatsa i młodszego od nich Matthew
Arnolda. No i naturalnie na Szekspira. A jeżeli ich nowy nauczyciel zupełnie nie interesuje
się Szekspirem? Berta nie mogła zrozumieć, dlaczego kobiety po wyjściu za mąż muszą
rezygnować z pracy. Ciągle słyszała, że powinna się teraz troszczyć o męża, ale przecież
ze wszystkim poradziłaby sobie doskonale. Westchnęła i zamknęła drzwi.
Co myślicie? Podoba wam się? Według mnie widać, że nie została napisana ręką LMM.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Draule dnia Sob 21:38, 26 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
leslie13
Bratnia dusza
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 478
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Łęczyca Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 23:29, 27 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Ja myślę, że była słaba, długa i nudząca, ale gdzieś już był taki temat, więc nie chcę się powtarzać
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasika
Pani na Złotym Brzegu
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 1430
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 23:35, 27 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Czy widać? Każdy tekst traci na tłumaczeniu. Myślę, że trudno byłoby nam rozpoznać naprawdę, jeśli wiemy, że nie napisała tego Maud, to możemy sobie mówić, że na pewno nie wygląda to a jej utwór.
Nie było mi dane przeczytać tej książki, i szczerze powiedziawszy, nawet mnie do niej strasznie nie ciągnie. Niemniej jednak ten fragment przeczytało mi się całkiem szybko i przyjemnie. Mimo, że jak zobaczyłam imię Walter, to pomyślałam - chyba wiecie o kim
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Draule
Marzyciel
Dołączył: 26 Gru 2009
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Spod Twojego Łóżka Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 23:37, 27 Gru 2009 Temat postu: cz. II |
|
|
Rozdział drugi. Jessie ujawnia prawdę
- Pani Shirley! Pani Shirley! - usłyszała Berta. Obejrzała się i zobaczyła, że
ktoś biegnie w strone ich domu. Zauważyła rozwiane włosy wymykające się spod
spinek i łopocący na wietrze faruch. Poznała Jessie Gleeson. Jessie była zupełnie
inna niż Berta, która miała staranną fryzurę, schludny strój i emanowała ciepłem
i spokojem, choć jej myśli - na ogół nie ujawniane - nie zawsze były jasne i uporządkowane.
Kiedy Jessie pędziła drogą, jej niesforne kosmyki wyślizgiwały się spod grzebieni, wsuwek
i innych akcesoriów, którymi próbowała je nieco okiełznać. Jak zwykle nie zdjęła fartucha.
Biegnąc ulicą, k r z y c z a ł a, ale takie zachowanie nie zaskakiwało tych, którzy ją dobrze
znali. Do niedawna Jessi dość często wpadała do nowego domu Bert i Waltera, jednak
ostatnio zdarzało się to rzadziej. Czasami Berta zastanawiała się, czy przypadkiem nie uraziła
jej czymś, ale nic takiego nie mogła sobie przypomnieć. Gdy zziajana Jessie dotarła wreszcie
do jej domu, Berta uśmiechnęła się i gestem zaprosiła ją do środka. Sąsiadka stanęła jednak
u wylotu ścieżki i tylko pokręciła głową, gdyż ciężki oddech utrudniał jej wykrztuszenie z siebie
jakiegoś zdania. - Nie mogę - wysapała. - Mam chleb w piecu. Zapraszam do siebie. Dzieci
w szkole, cisza i spokój. Zaparzyłam herbatę. Berta uśmiechnęła się. W prawdzie pogaduszki
nie były zajęciem równie ekscytującym jak analizowanie Hamleta, ale o niebo ciekawszym
niż ścieranie kurzu z półek, które i tak lśniły czystością. Zamknęła więc za sobą drzwi i zbiegła
po stopniach. Sąsiadka zdążyła już odzyskać głos: - Widziałam pana Shirleya, jak szedł do
szkoły, i pomyślałam, że może czuje się pani nieco nieswojo w domu, tak całkiem sama.
- Dziękuję - powiedziała Berta. - Chętnie się trochę rozerwę. Gdy obie usadowiły się na
kuchennych bujanych fotelach, na moment zapadła niezręczna cisza. Przerwała ją
Jessie: - Pewnie zastanawiała się pani, czemu tak nagle przestałam państwa odwiedzać.
- Tak, rzeczywiście... - Berta nie bardzo wiedziała, co powiedzieć. - No cóż - zaczęła wyjaśnienia
Jessie. - Z początku nie bardzo wiedziałam, jak to wszystko ująć w słowa, ale gdy zobaczyłam,
jak pan Shirley odjeżdża z Geoffreyem, pomyślałam, że to odpowiedni moment.
- Odpowiedni? Na co? - By powiedzieć pani wreszcie, że wizyty w państwa domu stały się
dla mnie udręką. - Jak to?! Dlaczego?! - wykrzyknęła zaskoczona Berta. - Poprostu nie
mogłam znieść tego, jak pani mąż na panią patrzy nawet wtedy, gdy robi pani coś całkiem
zwyczajnego, na przykład miesza herbatę. Pani również zachowuje się podobnie. Wpatruje
się pani w niego, jakby u ramion wyrastały mu skrzydła. Trudno mi było pogodzić się
z tym, że tak się kochacie. Gerald ani razu w czasie dwunastu lat małżeństwa nie spojrzał
na mnie w taki szczególny sposób. - Nigdy tak nie patrzył? - spytała Berta. - No, może... -
Jessie zawiesiła na moment głos. - Ale wy posyłacie sobie takie spojrzenia każdego dnia,
nawet gdy po prostu siedzicie razem w pokoju. Berta zastanawiała się, co odpowiedzieć
sąsiadce. - Przykro mi, Jessie. - Ależ to nie pani wina, pani Shirley. Ani nawet Geralda.
Wiem, że martwi się o pieniądze. Sześć gąb do wykarmienia to nie jest mało. Często
dokuczają mu bóle głowy. No i praca w fabryce też nie należy ani do łatwych, ani do
przyjemnych. Zdążyłam już do tego wszystkiego przywyknąć. W końcu to nic strasznego.
Podjęłam jednak decyzję. - Jaką? - Zależy mi na pani przyjaźni, ale nie widzę innego
wyjścia. Będę wpadać do pani z wizytą, lecz tylko gdy zastanę panią samą. Albo też
będę zapraszać panią do siebie. - Jeśli o mnie chodzi, nie widzę przeszkód. Muszę jednak
postawić pewien warunek: proszę zwracać się do mnie po imieniu. Gdy słyszę ,, pani
Shirley '', mam wrażenie, że dzieli nas mur. Gdy Berta wracała do domu ze słoiczkiem
świeżego dżemu agrestowego w kieszeno i pachnącym bochnem chleba pod pachą
i pomyślała, że w południe nie będzie przy niej Waltera, poczuła wielką tęsknotę.
W ubiegłym roku, gdy pracowała jeszcze w szkole, zawsze o tej porze spotykali się, by
zjeść razem posiłek. Walter miał szeroki nos, wydatne, sympatyczne usta, oczy
niebieskie jak leśne jagody i ciemnorude włosy - grube i proste. Jego długie
palce upstrzone były piegami. Choć innym mógł się wydawac zabawny, dla niej
był po prostu piękny. Jakby u ramion rzeczywiście wyrastały mu skrzydła. Berta przemierzała
dom, do tylnych drzwi i otwarła je na oścież. Popatrzyła na ciągnące się w oddali połacie
podmokłych łąk łagodnie zstępujących ku rzece i wsiąż jeszcze błyskających zielenią w ciepłym
wrześniowym powietrzu. Uwielbiała ta rzekę. Gdy poziom wody opadał, odsłaniało się śliskie
muliste dno, a gdy się podnosił, rzeka znów ruszała przed siebie - wolno i leniwie. Berta
obserwowała stada ciemnych ptaków szybujących nisko nad łąkami i wsłuchiwała się w ich prze-
nikliwe i przynaglające nawoływania. Szykują się do odlotu na południe. Tam z pewnością jest
ciepło, ale nie mam ochoty lecieć razem z nimi, pomyślała. Wolę zostać tutaj i czekać na
Waltera, który o czwartej wróci z pracy. I chciałabym, żeby to wszystko trwało tak wiecznie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasika
Pani na Złotym Brzegu
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 1430
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 23:50, 27 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Oj, zmieniłam zdanie. Oj, faktycznie odstaje od warsztatu Maud. Oj, czuję się jakbym czytała jakiś podrzędny forumowy fanfick.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
William Bursztynowicz
Stały Bywalec
Dołączył: 28 Lut 2009
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Anielski Zakątek Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 19:45, 30 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Jeśli miałbym napisać recenzję tej książki, po zapoznaniu się z kilkoma jej fragmentami napisałbym coś takiego:
Nie można nauczyć się pływać, nie będąc w wodzie, toteż tak samo nie można w piękny sposób przedstawić świata Ani, jeśli się go nie pokochało. Nie mam tutaj na myśli, że autorka nie jest fanką twórczości LMM, bo być może jest zakochana w losach Ani Shirley, lecz jeśli wypiło się dobrą kawę, trzeba równie umiejętnie wyrazić słowami jej smak tak, by ci dla których tej kawy nie starczyło, mogli w magiczny sposób poczuć jej smak.
Przeczytałem kilka fragmentów tej książki. Dałbym 2+ w skali 1-5.
Widać, że jest to autorka która zna się na rzeczy, ale cóż, styl jakim została napisana ta powieść nadaje się bardziej na serię dla kobiet pt. "Cykl Różowych Romansów". Z tych fragmentów, które przeczytałem, aż kipi damskim spojrzeniem na świat, a przecież LMM tworząc świat Ani była tak bardzo (za co ją kocham) obiektywna. Losy Ani "niby" są kierowane dla dziewczyn, ale i chłopcy, a nawet mężczyźni mogą czerpać przyjemność z czytania serii. Natomiast w tej powieści, przemierzając kilkadziesiąt zdań zamieszczonych we fragmentach, poczułem sie, jakby ktoś zamykał przede mną niewidzialne drzwi - widzę co jest za nimi, ale nie mogę przejść.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez William Bursztynowicz dnia Śro 19:47, 30 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
ASIEK
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 15 Cze 2009
Posty: 714
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Neverland :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:41, 30 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
William, Twoja recenzja książki dała mi dużo do myślenia. Aż sama zapragnęłam ją przeczytać i ocenić. Muszę to zrobić!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Róża
Stały Bywalec
Dołączył: 04 Gru 2010
Posty: 112
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 13:41, 12 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Znalazłam resztę Całą książkę. [link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Justyna7
Bratnia dusza
Dołączył: 06 Gru 2010
Posty: 381
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:58, 10 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Przeczytałam do połowy drugiego rozdziału i stwierdzam, że jest słabe.
A nawet b a r d z o słabe. Oczywiście jeśli komuś się podoba- jego sprawa. Jednak ja nawet nie byłam w stanie dokończyć drugiego rozdziału. Styl jest po prostu kiepski. Kompletnie do mnie nie trafia i od razu widać, ze nie napisała tego Maud.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ASIEK
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 15 Cze 2009
Posty: 714
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Neverland :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 18:45, 11 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Ja przeczytałam całą książkę i muszę powiedzieć, że zapewne jeszcze do niej wrócę. Nie mam do niej większych zastrzeżeń.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Draule
Marzyciel
Dołączył: 26 Gru 2009
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Spod Twojego Łóżka Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:01, 19 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Okropność, na pewno nie przebiję się przez całą książkę, jestem przy 3 albo 4 rozdziale. Kilka najbardziej przerażających cytatów? Kobiety starające się usiąść tak, żeby było widać im kawałek halki. Rozmyślania nad ciążą, spoko, przecież to normalne na wsi w latach 60. XIX wieku. Kiedy miałaś ostatnią miesiączkę? Och, nigdy nie miałam regularnego cyklu. i oto nagle, po pytaniu koleżanki, Berta staje bokiem do lustra. O, rzeczywiście. A to wszystko w czasach, w których żonie nie wypadało mówić, że lubi kiedy mąż się do niej przytula (Pamiętacie to oburzenie rodziny Joanny/Valancy, kiedy powiedziała, że lubi gdy Edward bierze ją w ramiona?)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Joanna Anna
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 11 Gru 2010
Posty: 2230
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 22:31, 26 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Raczej nie przeczytam tego. Mam przeczucie, że nie spodoba mi się po przeczytaniu streszczenia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Joyce
Uczeń Szkółki Niedzielnej
Dołączył: 21 Sty 2012
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:46, 25 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Mnie troche ciągnie do tej książki ale...uważam to za coś okropnego...bo to nie jest już książka o tym o czym pisała Maud tylko pseudo coś bo jeżeli ta pisarka napisała 8 książek o Ani to znaczy ze to co było wcześniej wie tylko ona....ja gdybym napisała książke i ktoś by do tej historii coś do pisał to była bym wściekła zresztą wątpię żeby było tam to co była by ONA napisała...
Zresztą była mowa chyba w "Ani z szumiących topoli" o jej rodzicach....
Nie sądzę żeby Maud była zbyt obiektywna...ale na pewno nie pisala tak bezpośrednio a bochaterowie nawet jak byli "szczerzy" to raczej jeżeli chodzi o negatywną jej część nie było takiej bezpośredniej i wiedzącej o co jej chodzi jak Jessica...jak dla mnie ten tekst jest pusty ...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Joyce dnia Śro 20:57, 25 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Włóczykijka
Przyjaciel Ani
Dołączył: 10 Paź 2012
Posty: 272
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Płyta nagrobna Eliasza Pollocka Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 17:18, 27 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Przeczytałam całą jakieś dwa miesiące temu. Nie jest złe, jednak styl jest słaby, w ogóle to takie nieaniowe. Jako książka, średnio mi się podoba, jako prequel - prawie wcale. Nawet zauważyłam kilka błędów rzeczowych. Autorka w ogóle chyba nie starała się, by było to podobne do cyklu. Jak dla mnie, wiąże je tylko wygląd i nazwisko głównej bohaterki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Joanna Anna
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 11 Gru 2010
Posty: 2230
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:00, 22 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Nie czytałam w dalszym ciągu, i chyba nie przeczytam. Jakoś to już nie to samo.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|