Joyce
Uczeń Szkółki Niedzielnej
Dołączył: 21 Sty 2012
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:21, 30 Sty 2012 Temat postu: Droga do zielone wzgórze ,wersja własna - ;) |
|
|
Książka o której tu piszemy, tak mi się nie podoba że postanowiłam mieć czelność spróbować sama napisać tę historię...
Rozdział I
W ogrodzie przy małym ładnym domku siedziała dziewczyna lat 18, miała rude gęste włosy i roześmiane beztroskie spojrzenie...patrzyła na zachodzące słonice kiedy nagle za drzewa wyskoczył chłopak ze śmiechem i na nią skoczył..para zaczeła tarzać się z beztroskim śmiechem po trawniku , po czym ich usta złączyły się w namiętny pocałunek...
Wtedy dziewczyna lekko odsuneła się od chłopaka i cicho i radośnie mu oznajmiła :
-Jim chyba bedziemy mieli dziecko!
-och to wspaniale Kordelio-roześmiał się chłopak.
Kordelia i Jim było to młode szczęśliwe małżeństwo nauczycieli.
Jim był z typowej nie biednej nie bogatej rodziny Shirley a Kordelia była wchowanką sierocińca.
Następnego dnia Jim wyruszył do szkoły a Kordelia z racji swego stanu postanowiła zostać w domu...siedziała na ganku z książką i tak się zaczytała że nie zoriętowała się kiedy dzień się chylił ku końcowi i wtedy wracał Jim.
Mężczyzna wszedł do domu smutny i blady i co chwila kaszlał.
-Cos źle sie czuje Kordeli-powiedział nie zwykle jak dla niego posępnie.
-Och kochany to tylko przeźębienie minie ci szybko_spojrzała na niego radośnie żona choć w jej oczach kryła sie nuta niepokoju.
Kaszel nie mijał a nawet było zaraz gorzej ..potem lekarz próbował go ratować...
ale sie nie udało Jim Shirley zmarł na suchot zostawiając żone w 8 miesiącu ciązy...
Kordelia z bólem w sercu udała się na poddasze gdzie zalala się rzewnymi łzami .
-Och Boże czemu jesteś taki okrutny dlaczego on zmarł?
Wyła wnieszczesna kobieta...kiedy nagle poczula silne skurcze...i poród rozpoczoł sie na dobre...kobieta rodziła w samotności przez pare godzin potem wzieła małą swą córeczkę przytuliła ją i płakał ..cała we krwi a krew nie przestawała płynąć, kobieta pobladła spojrzała na niemowlę i powiedziała "wybacz moja mała Aniu" w tym właśnie momencie na poddasze wpadła sąsiadka , Kordelia spojrzała na nią błagalnie potem z czułością na Anię i skonała...
Sąsiadka tęga i przy ziemna panna Hilton podeszła sprawdziła Kordelii puls i zadzwoniła do zakładu pogrzebowego a potem do sierocińca...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Joyce dnia Nie 15:25, 05 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|