|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ametyst
Stały Bywalec
Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 22:08, 16 Lut 2009 Temat postu: Historie ukryte w ametyście |
|
|
Długo się wahałem czy to tu umiescić.Uprzedzam, że na pewno nie dorównuje utalentowanym pisorkom z naszego forum. Jednak uznałem, że jednak warto poznać wasze opinie.
Oblicze harpii, czyli zła dobroć
Nie było w mieście osoby, która nie słyszałaby o Julie Rosemary. Wszystkim wydawała się kobietą idealną. Światowej sławy lekarka miała pieniądze, klasę i urodę, którą zachwycali się mężczyźni, a zazdrościły jej zawistne kobiety. Nikt jej nigdy nie ośmielił się jej przeciwstawić, gdyż wpływowa i bezwzględna kobieta bez skrupułów niszczyła tych, którzy stanęli na jej drodze. Wszyscy okazywali jej swoją sympatię i wspierali ją, gdy dowiedziała się, że jej mąż Falke zginął w wypadku. Tragedia ta nie zrobiła na niej najmniejszego wrażenia. Żyła, jakby on nigdy nie istniał, ale nigdy nie myślała o ponownym związku. Rodzina nigdy nie miała dla niej większego znaczenia, choć zastała matką dwóch pięknych córek.
Siostry Rosemary łączyła tylko uroda. Dzieliło znacznie więcej. Starsza- Erica, była przebojową uwodzicielką, o jej podbojach miłosnych krążyły legendy. Ludzi traktowała z góry, nienawidziła matki. Zresztą nie bez wzajemności. Odpychały się, jak jednoimienne bieguny magnesu.
Nikogo nie dziwiło, że ulubienicą Julie została delikatna romantyczka Anne, skromna i wrażliwa dziewczyna marząca o wielkiej miłości. Dla niej nie było różnic dzielących ludzi. Jej najlepszą przyjaciółką została uboga Gloria East- śliczna, ale pozbawiona klasy osoba. Lubiła Anne, ale w głębi serca czuła, że robi to, żeby, by spełnić swoje marzenia o lepszym życiu.
Nikt nie spodziewał się, że wkrótce zacznie się dziać coś, co rozbije świat każdej z bohaterek na drobne kawałki.
Tego dnia Erica patrzyła wciąż w obraz z egipską boginią i nie odrywała od niego wzroku.
Wydawało jej się, że może Heket jej pomoże. Spojrzenie nieśmiertelnej było jednak zupełnie obojętne. Sama Wiedziała jednak, że nic się nie da zrobić, jak zwykle musi się z tym sama uporać. Musiała liczyć tylko na siebie.
-Spokojnie, spokojnie. Na pewno mam jakieś wyjście. Powiedzieć mu, że jestem w ciąży. Nie oszalałam. Uznałby, że to ukartowałam i zerwałby znajomość. Matka też o niczym się nie dowie, wyrzuciłaby mnie, co innego, gdyby chodziło o Anne. Co ja mówię? Anne jest na to za święta…-wyszeptała.
-No i co robić? On na pewno pomyśli, że to był mój plan… Może to nie jest najgorszy pomysł ?Mam jedno wyjście, muszę szybko uwieść jakiegoś bogacza, wmówić mu, że to jego dziecko, żyć długo i szczęśliwie-rzekła w duchu.
Nawet jej- przebojowej i wyzwolonej, ten plan wydał się szalony.
-Wszystko skończone. Przez Ciebie, Anne. Zdobyłaś tyle sympatii matki, że dla mnie jej nie wystarczyło-ciągnęła dalej swój wewnętrzny monolog..
Wzięła bardzo kosztowną wazę z Chin i miała ochotę rozbić ją na drobne kawałki. Nie, nie mogła sobie na to pozwolić. Była przekonana, że to, co dla niej niemożliwe, dla Anne było czymś zwyczajnym. Nie myliła się. Nie cierpiała jej szczerze, nie chciała poznać romantycznej duszy. Może wtedy wiedziałaby, co teraz przeżywa młodsza z sióstr Rosemary.
Niedawno spotkał ją cios, którego nawet najlepsza przyjaciółka nie zrozumiała, zresztą tylko ona znała powód nagłej rozpaczy dziewczyny. Gloria East nie mogła teraz przestać o nim myśleć. Wszystko układało się dobrze, a ona to zepsuła. Powróciły wspomnienia z tej okropnej chwili. Dziewczyna zastała Anne płaczącą nad jakąś romantyczną powieścią.
-Walterze, nie mogłeś zginać. Błagam cię, nie zostawiaj mnie. Kocham cię, Walterze. Nie odchodź do świata zmarłych. Chcę umrzeć, żeby poczuć twoją obecność.
-Anne, o czym ty mówisz? -spytała zdumiona panna East.
-Walter umarł-rzekła krótko i zbiła chińską wazę.
-Uspokój się, to powieść. Walter nie istniał-rzekła Gloria i nie spodziewała się, że wkrótce znienawidzi się za te słowa.
-Jak śmiesz? Opuść mój dom, bo wezwę ochronę-krzyknęła młodsza z sióstr Rosemary.
zaraz po tym zdaniu-Gloria popełniła rzecz niewybaczalną-spoliczkowała Anne i wyrzuciła ją ochrona.
Tym samym pierwszy element poukładanego życia uległ zniszczeniu-wieloletnia przyjaźń Anne i Glorii została zakończona
-Jak mogłam być tak głupia? Bogacze zawsze byli dziwni. Muszę odzyskać jej przyjaźń, inaczej do końca życia będę nędzarką-rzekła w duchu Gloria.
Postanowiła ją odwiedzić.
Jednak Erica i Gloria nie spodziewały się, że nie będzie im łatwo, a ich problemy są niczym wobec złamanego serca młodszej z sióstr Rosemary.
Anne była załamana, a wizyta byłej przyjaciółki z pewnością jej nie pomogła. Gloria uparła się, że odzyska jej przyjaźń, ale nie spodziewała się, że ta w duszy dziewczyny już dawno zniknęła. To uczucie umarło w niej w chwili, gdy zignorowano śmierć Waltera. Teraz córka bogaczki patrzyła na ubogą pogardą i nie okazywała Glorii cienia serdeczności.
-Pomyślałam, że wpadnę... Co ci się stało?- rzekła Gloria z lekkim przerażeniem.
Istotnie, blada cera Anne i jej czarna sukienka czyniły z niej osobę budzącą strach i zachwycającą mroczną urodą.
-Jestem w żałobie i nie mam wiele czasu , więc przejdź do rzeczy-odparła Anne chłodno.
-Chciałabym, żebyś mi wybaczyła. Przepraszam cię za tamte słowa. Nie wiedziałam, że imaginacja jest dla ciebie tak ważna...-zaczęła panna East niepewnie.
-Imaginacja? Myślisz, że noszę żałobę po jakiejś fantazji... Mówisz, że chcesz być znowu przyjaciółką, a jesteś tak bezczelna…-ton głosu Anne rozwiał jej wszelkie nadzieje.
-Nie chciałam cię urazić. Po prostu nie rozumiem…
-W tym tkwi twój problem. Za to ja wszystko rozumiem. Jesteś pozbawioną uczuć ignorantką. Nie waż się tu więcej przychodzić.
Tym razem Anne nie wezwała ochrony, osobiście wyrzuciła Glorię za drzwi.
Ten rozdział swojego życia definitywnie zamknęła.
-Jeżeli ktoś wpuści tu tę dziewczynę, zostanie zwolniony!-krzyknęła, myśląc o wspaniałym młodzieńcu, który odał wszystko dla swej ojczyzny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Sissi
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 648
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Crystal Cottage ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:22, 16 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Miło mi, ze jednak przyjąłeś zaproszenie do forumowych pisarzy
Już na wstępie muszę Ci powiedzieć, że tytuł Twojego działu jest rewelacyjny- bardzo mi się spodobał
Myślę, ze Twoje opowiadanie ma klimat i bardzo mi się spodobało. Spodobała mi się postać Anne, ma w sobie 'coś'. Bohaterowie są żywi, a to właśnie lubię Ech no i nawet pojawienie się Waltera <3 Czekam na kolejną porcję Twojej twórczości
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Sissi dnia Wto 14:43, 17 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Martynka
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 532
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: Kocia Chatka Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 13:58, 18 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Fantastyczny pomysł!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Biedroneczka
Bratnia dusza
Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 435
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z działu filozofii Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 13:46, 19 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
No, mój drogi!
Po pierwsze: jesteś pierwszym chłopakiem, który pisze jakiego spotkałam na swojej drodze.
Po drugie: Ogromnie podobają mi się twoi bohaterowie. Nie są szablonowi i chwała ci za to!
Po trzecie: Cudwony tytuł tematu. Od razu wyobrażam sobie cudowne słowa zaklęte w niezwykłym kamieniu. Zupełnie jak przepowiednia zamknięta w kuli
Po czwarte: Pisz dalej!
Po piąte: Zyskałeś stała czytelniczkę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ametyst
Stały Bywalec
Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 16:35, 05 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Oblicze harpii, czyli zła dobroć -odcinek 2
Anne siedziała pogrążona w myślach. Wciąż nie mogła pogodzić się ze
śmiercią ukochanego. Walter był jej pierwszą miłością, czymś więcej niż tylko bohaterem ksiązki. Jej uczucie do niego można było nazwać romantycznym niewinnym, ale w przyszłości wszystkim będzie się kojarzyć z destrukcyjną i chorą obsesją niebezpiecznej psychopatki. Dla Waltera gotowa była wszystko poświęcić, wszystko i wszystkich.
-Walterze, zginąłeś za Kanadę, teraz leżysz martwy w zimnym grobowcu we Francji. Chciałabym umrzeć wraz z tobą, nie, nie jestem tego godna. Gdybym chociaż wiedziała, gdzie cię pochowano. Uczciłabym twoje ciało takim pogrzebem, którego nie miał nigdy żaden z królów. Mnóstwo kwiatów, muzyka, a potem przebiłabym się sztyletem i zostałabym złożona obok ciebie. Jednak nie wiadomo, gdzie spoczywasz. Mogłabym pomylić cię z kimś innym, a to byłoby największe na świecie bluźnierstwo. Nigdy nie pogodzę się z tym, że pokochałeś inną dziewczynę. Nie jestem taka jak Una, ale tego nie zaakceptuję, wielkim zaszczytem byłoby dla mnie usłyszenie twego głosu. Niestety, to niemożliwe. Nikt nie zrozumie tego, co przeżywam. Moja przyjaciółka zachowywała się, jakbym była szalona. Nie ma racji, Walterze, czuję twoją obecność. Muszę przestać o tym myśleć-powiedziała do siebie.
Rzeczywiście na nikogo nie mogła liczyć. Jej ponury nastrój sprawił, że stała się blada, nieciekawa i odpychająca. Erica szczerze nią gardziła, zresztą pochłaniał ją pomysł zdobycia przystojnego bogacza. Starsza z sióstr Rosemary miała wszystkie atuty-była piękna, zjawiskowa, sprytna i czarująca Był tylko jeden problem-nic nie wskazywało na to, że spotka tego zamożnego i przystojnego mężczyznę. Po woli traciła nadziej. Ukojenie znalazła w lokalnej gazecie.
-„Luis Dan, dziedzic fortuny…”-przerwała czytanie Erica.
Wiedziała, że to przeznaczenie.
-Luis Dan? Czy to nie ten autor tych tandetnych wierszy, które czyta ta moja świętoszka?- rzekła do siebie Erica.
„..autor uznanych wierszy o wojnie i miłości”. Nawet coś tak okropnego da się wypromować, jak się ma pieniądze…-dziewczyna spojrzała na jego zdjęcie poety.
Przedstawiało przystojnego bruneta, pannie Rosemary wydawał się wręcz idealny. Nie oznacza, że poczuła do niego cioś głębszego. Miłość wydawała jej się uczuciem naiwnych prowincjuszek.
-„… będzie podpisywać swój tomik wierszy Miłość, która osacza i zabija w kawiarni Libra” Bogaty, przystojny, będzie do mnie pasować. Termin spotkania? Upłynął godzinę temu. No cóż, moja siostrzyczka zrobi wszystko, by mieć z nim kontakt. Muszę go tylko od niej wyciągnąć. Dar od losu-rzekła dziewczyna.
Wiedziała, że jest krok od spełnienia swoich marzeń.
Niespodziewała się, że na jej siostrze zrobi on dużo większe wrażenie, a tytuł tomiku mężczyzny okaże się, że tytuł tomiku nabierze nowego znaczenia.
Co on powiedział? Jest poetą, wrażliwym, pisze o wojnie... To Walter! Jego nowa reinkarnacja. Nie martw się, Walterze, wszystkim się zajmę Zadbam o twoje interesy. Tylko kto to jest? –pomyślała młodsza z sióstr Rosemary, widząc pocałunek poety z pewną śliczną brunetką.
- Kim jesteś i co cię łączy z Walterem? –zapytała otwarcie młodsza z sióstr Rosemary, gdy odszedł.
-Dla ciebie jest Luisem, nawet jeżeli jesteś tak nienormalną fanką, że wymyśliłaś dla niego nowe imię. Nie powinno cię to interesować, ale dla twojej wiadomości jestem Tess Arachne, jego dziewczyna-powiedziała brunetka, patrząc na nią, jak na szaloną.
-Nie pasujesz do Waltera, więc zerwij z nim, bo pożałujesz- odparła Anne, a z jej oczu można było wyczytać gniew.
- Nie bądź bezczelna. Myślisz, ze się ciebie boję? Nie jestes jedyną fanką , która chciała mi go odbic. Bezskutecznie. Wpatruj się w jego zdjęcie i myśl, że jest mój-rzekła z uśmiechem Tess, odrzucając swoje ciemne włosy.
-Nie wiesz z kim zadarłaś. Pożałujesz, bo nie pasujesz do Waltera. Ja nie jestem jego godna, ale ktoś taki jak ty nie powinienem go nawet oglądać-ledwo Anne zdąrzyła skończyć, gdy dostała od rywalki w policzek.
Anne nie wahała się ani sekundy, natychmiast uderzyła kobietę.
-Zniszczę cię,. Przysiegam, że nie zajmiesz miejsca Uny w secu Waltera. Nigdy na to nie pozwolę-rzekła, odchodząc.
-Fanki, niby już pełnoletnia, ale mówi jak nienormalna-szepnęła Tess, myśląc o spotkaniu z młodszą z sióstr Rosemary.
Anne podjęła decyzję-musi jakoś odsunąć Tess od Waltera-tak, Luis był dla niej teraz tylko Walterem.
-Walter, nie wie w co się pakuje. Tess nie przypomina wrażliwej Uny. Jeszcze to nazwisko Arachne- utalentowana, ale zbyt dumna tkaczka. Muszę go z tego wyplątać. Ne martw się o nic, pomogę ci się wyplątać z sieci tej czarnej wdowy. Gdybym was rozdzieliła istniałoby zagrożenie, że do siebie wrócicie...-pomyślała.
Musi zniszczyć ich miłość zanim Tess zniszczy Waltera. Tylko co robić? Wiedziała to, ale nie chciała się do tego przyznać. W końcu doszła do wniosku, że jest jeden sposób na usunięcie tej osoby z życia ukochanego -zabicie jej. Kto spodziewałby się, że ta delikatna i wrażliwa dziewczyna zdecyduje się popełnić zbrodnię? Nikt. Wszystko było postanowione. Anne wzięła do ręki rewolwer ojca.
-Kiedyś zapewniłeś mi sekretny kurs posługiwania się bronią, tato. Wiedziałeś, że mamie by się to nie spodobało. Nikt nie będzie mnie podejrzewał-szepnęła.
Tego samego wieczoru wyszła z domu. Los jej sprzyjał, gdyż Julie i Erica gdzieś wyszły, a śledząc przyszłą ofiarę doszła do jej rezydencji. Tak, nikogo poza nią chyba nie było. Zresztą Anne postanowiła zaryzykować. Włamała się do domu Tess i wiedziała, że zamknęła drogę odwrotu. Podeszła do kobiety i już miała strzelić, gdy ta odwróciła się.
-Kim ty jesteś? Co tu robisz-spytała jasnowłosa dziewczyna.
-Nie udawaj, że nie wiesz. Ratuję Walt...Luisa Dana przed tobą-odparła Anne chłodno.
-Nie jestem tą, za którą mnie uważasz. Jestem...
-Podłą hipokrytką Myślisz, że to, że przefarbowałaś włosy na blond nie zmienia faktu, że nie pasujesz do niego-odparła i strzeliła.
Niedoszła ofiara próbowała wyciągnąć broń, ale Anne była szybsza i pierwsza strzeliła.
Potem usunęła wszystkie ślady mogące wskazywać na nią i umieściła rewolwer w biurku ojca. Była szczęśliwa-pozbyła się Tess i prze całą jej nieobecność ani Erica, ani Julie nie zdążyły wrócić. Nie była zaskoczona, widząc Luisa ubranego na czarno Dopiero powód poraził ją jak piorun. -
-Alexsis Arachne zastrzeliła się po rozstaniu z chłopakiem-powtórzyła w myślach. Wcześniej nie zwróciła uwagi na fakt , że rewolwer ojca i broń blondynki są identyczne .
-Skąd miałam wiedzieć, że ta czarna wdowa ma siostrę bliźniaczkę? Zabiłam niewinną. Popełniłam błąd, nie, wcale nie, miałam rację, poświęciłam jednostkę w słusznej sprawie, prędzej czy później i tak przyszłaby po nią śmierć-rzekła w myślach.
-Zabiłam w słusznej sprawie-powiedziała do siebie.
-Kogo zabiłaś?- rzekła zaskoczona Erica, usłyszała przypadkiem jej słowa.
Erica patrzyła Anne, nie okazując emocji.
Kogo zabiłaś?-powtórzyła obojętnym tonem.
Nagle spojrzała na leżącą obok gazetę z informacjami z miasta. Jej uwagę przykuł nagłówek" Samobójczyni".
-Zabiłaś kobietę z tego artykułurzekła spokojnie starsza z sióstr.
-Ciszej, ktoś może Cię usłyszeć.
-Nikogo poza nami nie ma w domu. Podaj mi jakiś racjonalny powód, dla którego zabiłaś Alexsis Arachne? Nigdy o niej nie wspominałaś.
-Nie znałam jej. Zabiłam ją przez pomyłkę.
-Zamordowałaś człowieka przez przypadek?!
-Nie, chciałam zabić Tess, ale pomyliłam siostry bliźniaczki-rzekła Anne i postanowiła przestać się tłumaczyć.
Rzuciła się na siostrę, ale ta pokonała ją z łatwością.
-Anne, nie dziwię się, że musiałaś ją zastrzelić, w bójce nie miałabyś z nią najmniejszych szans- Erica uśmiechnęła się złośliwie.
-A teraz najważniejsze pytanie-dlaczego słodka, niewinna Anne zabiła człowieka?
-Musiałam odsunąć Tess Arachne od Luisa Dana. Nie jest dla niego odpowiednia. Wa... On potrzebuje delikatnej i wrażliwej dziewczyny, ale ani ja, ani ta Tess takie nie jesteśmy. Niestety, wszystko stracone...
-Ależ skąd. Rozumiem cię, twoja tajemnica nie wyjdzie na jaw. jeżeli połączysz jak najszybciej mnie i Luisa. Wiem, że nigdy tego nie okazywałam, ale jestem pełna wrażliwości. Nie mogłam ci tego okazać, bo zawsze żyłam w twoim cieniu. Musiałam udawać kogoś innego, żeby zwrócić na siebie uwagę otoczenia, bo wszyscy zachwycali się tobą.
Przedstawienie starszej siostry zrobiło wrażenie na morderczyni. Uwierzyła w ten stek kłamstw sprytnej manipulatorki. Mimo obsesji na punkcie Waltera wciąż była tą samą Anne, co wcześniej. Może szaloną, ale nawet tak wstrząsające przeżycie nie zniszczyło duszy pięknej romantyczki. Zabicie Alexsis było błędem, ale popełnionym w dobrej wierze. Przebiegła Erica postanowiła wykorzystać obłęd znienawidzonej siostry do własnych celów, do zdobycia bogacza...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Martynka
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 532
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: Kocia Chatka Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 8:21, 08 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Ametyście... Podoba mi się wszystko oprócz ostatniego akapitu. Pomysł jest doskonały, opis popadającej w szaleństwo fanki jest bardzo wiarygodny. Nie podoba mi się tylko i wyłącznie to, jak narrator tłumaczy postępowanie Anne. Zabiła w dobrej wierze? To zupełnie nieadekwatne. Zupełnie jakby chodziło o lekkie, niemądre przewinienie, a nie o zbrodnię.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ametyst
Stały Bywalec
Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 16:59, 06 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Odcinek dedykowany Martynce, która pamiętała o mojej historii i dała mi cenną wskazówkę.
Oblicze harpii, czyli zła dobroć-odcinek 3
Był ponury dzień. Można było usłyszeć padający deszcz. Anne odłożyła knucie przeciw Tess na później. Z uporem przyglądała się zdjęciu Alexsis. Żałowała tego, co jej zrobiła, choć uważała ja za jednostkę poświęconą z powodu realizacji wyższych celów.
-Co ja zrobiłam? W słusznej sprawie, ale jednak ona na to nie zasłużyła. Popełniłam błąd-szeptała do siebie panna Rosemary.
-Nie doszłoby do tego, gdybyś dopuściła mnie do głosu- odpowiedział jej kobiecy głos.
Po chwili postać jasnowłosej Alexsis była już zupełnie widoczna.
-Witaj, Anne- odparła z uśmiechem na twarzy.
-Myślałam, że zginęłaś.
-Zginęłam. Nie żyje, nie ma mnie tutaj, jestem na tym zimnym, okropnym cmentarzu, jestem tam przez Ciebie.. Tutaj jest tylko mój duch. Nie martw się, nie jesteś szalona, właściwie to jesteś, ale to inna sprawa... W każdym razie ja jestem realna-odpowiedział duch zamordowawanej.
-W takim razie przybyła tu szanowna duchowa istota? Chcesz mnie prześladować, żeby doprowadzić do mojego obłędu? A może chcesz mnie nawrócić, jak Duch Przyszłych Świat Bożego Narodzenia? -spytała dziewczyna z ironią.
-Nie, Anne. nie muszę do tego doprowadzać… Moralizowanie odniosłoby skutek przy osobach bardziej… A zresztą... Przyszłam tu, żeby spełnić twoje marzenie-pragniesz Waltera, a ja mogę ci go dać...
-Dość. Ty chcesz mi dać Waltera? Za to co się stało? Za to co ja ci zrobiłam? Ty chcesz mi dać Waltera? Nie bądź śmieszna, Alexsis. Myślisz, że jestem naiwna?- rzekła młodsza z sióstr Rosemary.
-Tak. Luis Dan nie jest taki jak Walter, a Erica to nie Una. Możesz to zakończyć zanim skrzywdzisz kogoś jeszcze, twoja misja cię zniszczy..
-Chcę zapobiec...-zaczęła duchowa istota.
-Moje serce nie oszukałoby mnie. Luis to Walter, może nie jestem Uną, ale nie jest nią też twoja siostra. Chcesz mnie oszukać z powodu waszych więzi rodzinnych. Odejdź, zmoro-krzyknęła Anne.
-Jak chcesz.. Jeżeli zmienisz zdanie będę w pobliżu-rzekł duch i zniknął.
Następnego dnia Anne zastanawiała się nad ofertą Alexsis, pragnęła Waltera, ale nigdy nie przyznałaby się do tego, że popełniła niewybaczalną pomyłkę, uznając Luisa za jego reinkarnację.
Co ja mam zrobić z propozycją tego upiora?- szepnęła, patrząc uporczywie w ścianę.
Zupełnie jakby miało jej to pomóc.
-Oczywiście ją przyjąć. Nie jestem upiorem, tylko duchową istotą-zaśmiała się siostra Tess.
Znów ukazała się zjawa, a Anne poczuła straszliwy chłód.
-NIE! Posłuchaj dobrze! Nie przyjmę twojej oferty. Koniec kropka!- odpowiedziała Anne, uważając na to, żeby nie krzyczeć.
Alexsis nie wydawała się zawiedziona. To zaskoczyło Anne, spodziewała się, że duch będzie ją namawiał i dręczył.
-Dobrze. Możesz mnie o to poprosić w każdej chwili. Ale nie pozwolę ci krzywdzić mojej siostry, szukać dla Luisa dziewczyny podobnej do Uny i zniszczyć komuś życie, gdy popełnisz błąd podczas poszukiwań. Una to kobieta z tego obrazu-odparła zjawa.
Anne spojrzała na stary egipski obraz. Przedstawiał dwa różne oblicza bogini: Hathor- panią radości i miłości, ale obok niej stała potężna Sechmet- bogini wojny. Dwie twarze bóstwa połączyły się w jedno, ukazując twarz ukochanej Waltera.
-To nie może być prawda!- pomyślała Anne.
Obraz przedstawiał Anne!
-Wyglądam jak Una. Jestem reinkarnacją Uny Meredith- wyszeptała, nie wierząc w to, co widzi.
Alexsis była zszokowana.
-Musiałam popełnić błąd, gdy tworzyłam iluzję. Miałam pojawić się na tym obrazie, żeby wzbudzić w niej poczucie winy, ale to chyba i tak nie jest możliwe. Niech ma to, co chce-pomyślała Alexsis.
-Gdzie mogę zdobyć stroje z XX wieku?- spytała Anne, zapominając, że ta jest jej wrogiem
Duch tylko uśmiechnął się, a na łóżku pojawiła staroświecka sukienka z białego materiału. Zmarła zniknęła zanim Anne zdążyła cokolwiek odpowiedzieć. Młodsza z sióstr Rosemary wiedziała jednak , co musi zrobić. Uczesała się zgodnie z kanonami mody z początków ubiegłego stulecia, ale miało się wrażenie, że dziewczyna pochodzi z bardziej odległej przeszłości. Każdy rozsądnie myślący człowiek wiedziałby, że Anne powinna dostosować się do swoich czasów, ale ona do tej grupy nie należała. Nagle do pokoju dziewczyny wbiegła Tess.
-Po co mi ochrona?- pomyślała Anne.
-Groziłaś mi, jesteś obrzydliwa, chciałaś mi pokazać do czego jesteś zdolna, zabijając niewinną osobę. Jesteś nienormalna. Ten strój i fryzura są tego najlepszym przykładem. Zapłacisz za to, co zrobiłaś...-krzyknęła Tess.
-Jakim prawem...-odparła Anne, patrząc na nią z nienawiścią.
-Tak, jakim prawem zabiłaś niewinną kobietę, jesteś zwykłą... Zabiję cię -Tess chwyciła Anne za rękę.
-Puść moją siostrę, imitacjo lalki -rzekła Erica, wchodząc do pokoju siostry.
-Jak możesz tak do mnie mówić? Jestem starsza...-odpowiedziała Tess, chwytając drugą dziewczynę za rękę.
-Nie obchodzi mnie czy się prędzej rozsypiesz jak próchno. Puszczaj- Erica z łatwością rzuciła Tess na ziemię.
-A teraz wyjdź albo odpowiesz przed policją za groźby, wtargnięcie do cudzego domu, usiłowanie zabójstwa, niesłuszne oskarżenia...-zaczęła wyliczać z triumfem i satysfakcją.
Nie musiała, upokorzona Tess wyszła wściekła, ale zdeterminowana.
Erica nie zrobiła tego dla Anne, gardziła siostrą, ale uznała, że dziewczyna może jej pomóc zdobyć przystojnego bogacza. Nie zdawała sobie z prawy z tego, że teraz ta uważa siebie za najlepszą kandydatkę na żonę Waltera. Anne wiedziała, że znajdzie ukochanego w kawiarni, zawsze spędzał tam cały wolny czas. Jej pojawienie się wywołało sensację, wszyscy patrzyli na nią jak na nienormalną, ale nikt nie ośmielił się nic powiedzieć, każdy znał bowiem bogactwo i pozycję Julie Rosemary. Luis był równie zaskoczony, ale nie tak bardzo, gdy dziewczyna podeszła do niego i pocałowała go.
Anne spojrzała w oczy Luisa.
-Kocham Cię, Walterze od pierwszej chwili. Chcę Ci dać swoje serce-rzekła do niego.
Jego reakcja zaskoczyła ją. Tego zupełnie się nie spodziewała. Poeta roześmiał się.
-Nie wiedziałem, że komuś może zależeć na roli w przedstawieniu Katharine Webb. Nie wiedziałem, że inspirowana moimi wierszami sztuka będzie dla wielbicieli tak ważna. Nie martw się zagrasz główną rolę, masz talent, powiedziałaś to z takim przekonaniem, więc nie musisz stosować tak oryginalnych metod-odpowiedział
-Dziękuję -Anne z trudem wypowiedziała to jedno krótkie słowo.
Była zrozpaczona, nie myślała już o niczym, wybiegła z kawiarni. Musiała porozmawiać z Alexsis.
-Wiem, że tu jesteś- krzyknęła, gdy zamknęła drzwi pokoju.
Rzeczywiście, duchowa istota wkrótce pojawiła się obok niej.
-Jakiś problem? Rozumiem, że Luis ci nie uległ...-uśmiechnęła się zjawa.
-Milcz. Wszystko przez ciebie Specjalnie dałaś mi taką sukienkę. Myślał, że chcę wziąć udział w przedstawieniu...
-W stroju sprzed wieku? Czego oczekiwałaś po tym co zobaczył i usłyszał? Ciesz się, że nie uznał cię za szaloną.
-Jak możesz mi to robić? -spytała Anne
Alexsis nie zdążyła odpowiedzieć. Zniknęła, gdy w drzwiach stanęła Erica.
-Kto i co ci zrobił? zapytała wprost.
Poznała całą śmieszną historię . Miała ochotę drwić z siostry,, ale okazanie tego nie było jej na rękę. Miała dużo lepszy pomysł.
-Więc jest teraz w tej włoskiej kawiarni?
Twierdząca odpowiedź na to pytanie była dla niej jak błogogosławieństwo. Musi go oczarować, a siostrze powie, że go nie zastała. Nie miała zamiaru wkładać staroświeckich strojów ani bawić się w miłosne wyznania. To nie było w jej stylu. Gdy tylko znalazła się na miejscu wiedziała, że musi się jej udać. Los jej sprzyjał. Jej niezwykła uroda zrobiła na Luisie ogromne wrażenie.
-Mogę się przysiąść? -odparła spokojnym głosem, choć w rzeczywistości drżała, ze odmówi.
Ale on nie odmówił. Zakochał się w niej od pierwszej chwili. Tak, nie w delikatnej Anne , ale w jej uwodzicielskiej siostrze. Sama Erica nie spodziewała się, że pójdzie jej tak łatwo. Wiedziała, że częściowo osiągnęła już swój cel. Przeprowadziła z nim dość długą, ciekawą rozmowę.
-Wierzy pan w coś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia?- spytała.
-Właśnie uwierzyłem-brzmiała odpowiedź
-Rozbiłam związek w niespełna 2 godzin i 5 minut. Kto może się ze mną równać?- pomyślała Postanowiła jednak nie spieszyć się, aż tak bardzo.
-Miłość gorąca jest nietrwała-rzekła w myślach i pożegnała się z mężczyzną.
Jednak nawet ona nie spodziewała się, że ich pożegnalny pocałunek widziała załamana Anne
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ametyst dnia Wto 20:49, 08 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Martynka
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 532
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: Kocia Chatka Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 23:51, 06 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za dedykację, bardzo mi miło Już się trochę obawiałam, że się zniechęciłeś i przestałeś pisać!
Ten odcinek jest bardzo intrygujący, ma atmosferę jak z horroru Zakończenie tak zaskakujące, że chyba nikt by się go nie spodziewał!
Kilka drobnych błędów zauważyłam... Na przykład takie zdanie:
Cytat: | Jej niezwykła zrobiła na Luisie ogromne wrażenie |
Jej niezwykła co?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Martynka dnia Nie 23:52, 06 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ametyst
Stały Bywalec
Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 20:53, 08 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Martynka napisał: | Dziękuję za dedykację, bardzo mi miło Już się trochę obawiałam, że się zniechęciłeś i przestałeś pisać!
Ten odcinek jest bardzo intrygujący, ma atmosferę jak z horroru Zakończenie tak zaskakujące, że chyba nikt by się go nie spodziewał!
Kilka drobnych błędów zauważyłam... Na przykład takie zdanie:
Cytat: | Jej niezwykła zrobiła na Luisie ogromne wrażenie |
Jej niezwykła co? |
Chodziło mi o urodę, miałem mało czasu, więc błędy mogą się zdarzyć. Wystarczy mi 1 czytelnik, by mnie nie zniechęcić.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Martynka
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 532
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: Kocia Chatka Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 9:55, 11 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Pisz więc dalej, czekamy!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasika
Pani na Złotym Brzegu
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 1430
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:35, 20 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Niniejszym Kasika zapisuje się do grona stałych czytelniczek
Straszliwie podoba mi się ta historia, mimo że faktycznie występują drobne błędy i literówki, tak jakby była pisana w pośpiechu. Jednak z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ametyst
Stały Bywalec
Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 14:07, 16 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Odcinek dedykowany tym, którzy nie zapomnieli o mojej historii i tym, którzy pokochali dziewczynkę z pluszowym kangurkiem.
Oblicze harpii, czyli zła dobroć-odcinek 4
Julie Rosemary spojrzała w lustro i uśmiechnęła się do siebie. Można jej było zarzucić, że jest zepsuta, zła i jadowita jak żmija, ale każdy musiał przyznać, że to najpiękniejsza kobieta w mieście. Z upływem lat nie traciła swej urody, wręcz przeciwnie, świeca jej piękna świeciła coraz jaśniej. Niektórzy podejrzewali, że zawarła pakt z diabłem. Nikt nie ośmielił się jednak mówić o tym głośno. Gniew tej kobiety był bowiem bardziej niebezpieczny od
Nagle usłyszała dźwięk dzwonka. Otworzyła drzwi i jej oczom ukazał elegancki mężczyzna, wyraźnie starszy od niej, ale dość przystojny. Julie była zszokowana. Nie wiedziała, co powiedzieć.
-Miałam ci nigdy więcej nie zobaczyć, Falke. Wszystkim powiedziałam, że zginąłeś. Ty miałeś tylko żyć w Szwecji z tą swoją nastoletnią dziewczyną...-krzyknęła w końcu.
-Do dzisiaj się zastanawiam, dlaczego wpadłaś na ten chory pomysł-odparł mężczyzna.
-Mam ci przypomnieć, dlaczego za ciebie wyszłam? Tak myślałam. Nigdy nic nie zrozumiałeś-odpowiedziała kobieta.
-Kto normalny zrozumiałby, że zamiast sie ze mną rozstać, wmówiłaś całemu miastu, że umarłem.
-Ja umarłam, kiedy mnie porzuciłeś dla nastoletniej prostaczki
-Przecież mnie nigdy nie kochałaś-odparł zaskoczony Falke.
-Uczucia nie mają żadnego znaczenia. Porzuciłeś kobietę z wyższych sfer, najpiekniejszą i najbogatszą w mieście, jedną z najlepszych lekarek na świecie dla nastolatki z nizin. Miałam się z tobą rozwieść? Jak by to wyglądało. Wielka Julie Rosemary przegrała z małolatą. Wolałam być pogrążoną w smutku wdową wierną jedynej miłości życia. Nie mamy o czym rozmawiać. Wróć do swojej dziewczyny-rzekła Julie.
-Simone zginęła w wypadku samochodowym. Wczoraj odbył się jej pogrzeb.-rzekł ze smutkiem Falke.
-Jeżeli po to tu przyszedłeś, to możesz odejsć. Wcale nie żaluję tej żmii-odparła wesoło pani Rosemary.
-Wróciłem "z zaświatów". Wszystkie gazety opisują już mój powrót do świata żywych. Julie, ja i ty wciąż jeseśmy małżeństwem...
-A wię c o to chodzi? Chcesz rozwodu? Dobrze, zawsze wyjdzie z tego romantyczna historia-ja cię kochałam, ale kiedy wróciłeś poczułam, że to nie to, że oboje po tylu latach zmienilismy się i nie może być razem. Mam tylko nadzieje, że realistyczna jest historia twojego "zmartwychwstania".
-Nie chcę rozwodu, chcę, żebyś do mnie wróciła. Nie ma już Simone...-zaczął meżczyzna.
-Falke, tak długo czekałam...-zaczęla i ku zaskoczeniu Falke'a spoliczkowała go, wypchnęła za drzwi.
-Falke, Falke, Falke. Twoja małolata zostala pochowana wczoraj, a ty szukasz kolejnej naiwnej. Prędzej bym poślubiła grzechotnika niż wróciła do ciebie. Idź na poszukiwanie kolejnej nastolatki-rzekła z uśmiechem i zamknęła drzwi.
Anne była zaniepokojona. Tess Arachne wyprowadziła się od Luisa, co oznaczało, że się rozstali. Byłaby tym zachwycona, gdyby nie fakt, że jej miejsce zajęła Erica. W dodatku starsza z sióstr Rosemary oświadczyła jest z jej ukochanym w ciąży. Ta informacja zrobiła na niej piorunujace wrażenie. Tym bardziej, że z gazety dowiedziała się o tym, że Erica zamieszkała w jego rezydencji.
Panna Rosemary nie wspomniała nic o zamieszkaniu z "Walterem", obawiając się niezrównoważonej psychicznie siostry i jej okrutnej zemsty. Szaloną wyprowadziło to jeszcze bardziej z równowagi. Nie mogła liczyć na matkę, która zaczęła być dumna ze starszej córki. Młodza z sióstr podjęła natychmiastową decyzję-poszła do rezydencji poety, żeby rozmówić się z jego nową ukochaną.
-Jak mogłaś mi to zrobić? Myślałam, że moje racje, że Walter coś dla ciebie znaczy. Miałaś się za mną wstawić, a ty go uwiodłaś-rzekła do niej.
-To nie moja wina, że woli mnie. Przewyższam cię pod każdym względem. Teraz nawet nasza matka to widzi. Moją urodę, inteligencję i styl. Już nie jestem uwodzicielką i skandalistką, ale narzeczoną kogoś o wysokiej pozycji społecznej. Nie martw się dostaniesz rolę w tym przedstawieniu. Tylko tyle potrafiłaś uzyskać. On mnie kocha, a ty nic na to nie poradzisz. Nie martw się zaproszę cię na ślub. Pomyśl tylko, ja i Luis przysięgamy sobie wieczną miłość...
-Milcz. Nie wyjdziesz za niego, bo...
-Bo co ? Nic nie jesteś w stanie zrobić. Tutaj twoje kaprysy na nic nie zdadzą. Gra skończona, siostrzyczko. Przegrałaś. Ochrona!-krzyknęła, gdy Anne chciała ją zaatakować.
-Nie dojdzie do tego ślubu. Pożałujesz tego-krzyczała wyrzucana Anne.
Odpowiedział był szyderczy śmiech Ericii.
To nie był jednak koniec niespodzianek dla Anne. Poszła do włoskiej kawiarni. Tam zobaczyła ojca, którego nadal uważała za zmarłego. Wszedł do kawiarni z młodą dziewczyną. Matka nie zdążyła powiedzieć córkom prawdy o "zmartwychwstaniu" ich ojca. Jednak jego pojawienie się nie zrobiło na młodszej z sióstr Rosemary najmniejszego wrażenia. W końcu od dawna utrzymywała stały kontakt z duchem zamordowanej Alexsis. To tożsamość towarzyszki Falke'a poraziła ją jak piorun. Była nią bowiem... Gloria East. Najwidoczniej poszedł on za radą Julie i związał się z nastolatką.
-Cześć, Anne. Cóż to za dziwny zbieg okoliczności. Tu poznałam twojego ojca i tutaj znów się spotkaliście-rzekła ze słodką ironią Gloria.
-Ty żyjesz?-spytała Anne, nie zwracając najmniejszej uwagi na dziewczynę.
-Mama ci nie mówiła? Rozumiem, że ty i Gloria się znacie. To świetnie, wkrótce odbędzie się nasz ślub i na pewno będziecie się świetnie rozumiały.
Anne nie odpowiedziała. Żadne słowa nie mogłyby opisać tego, co w tej chwili czuła. Dziewczyna, która obraziła Waltera miałaby zostać żoną jej ojca i częścią jej życia, jej rodziny, jej macochą? Nigdy, ten ślub nie może się odbyć. Zaakceptowanie Glorii w roli nowej żony ojca było dla Anne czymś niewykonalnym. Spoliczkowała byłą przyjaciółkę na oczach wszystkich zgromadzonych w lokalu. Zanim Gloria zdążyła zareagować młodsza z sióstr Rosemary opuściła kawiarnię, trzaskając drzwiami.
Musi przyzwyczaić sie do tej myśli-odparła Gloria do narzeczonego.
Nic nie mogło równać z gniewem Anne. Ślub z osobą, która znieważyła ukochanego Waltera był dla niej jak świętokradztwo.
Jednak bardziej niepokoiła się o "Waltera". Czuła jednak, że sama nie poradzi się sobie z groźną rywalką. Pogrążona w myślach nie zauważyła pewnej dziewczyny i została przez nią potrącona.
-Przepraszam.
-Nic sie nie stało to moja wina. Zamyśliłam się. Jak to możliwe, że nigdy cię tu wcześniej nie widziałam?-spytała panna Rosemary.
-Jestem z Wyspy Księcia Edwarda. W dzieciństwie byłam też w Montrealu. Jestem Alice Parker.
Anne była zszokowana. Znała to nazwisko z "Ani ze Złotego Brzegu". W jej głowie powstawał już chory plan połączenia "Walta" i dziewczyny poznanej w kawiarni.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ametyst dnia Sob 16:30, 23 Sty 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasika
Pani na Złotym Brzegu
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 1430
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:18, 16 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Ta dziewczyna jest szalona! Wszyscy są szaleni. Ale tam, mimo wszystko podoba mi się. I to cholernie mi się podoba. Jasne dialogi, mąż marnotrawny odrzucony przez usatysfakcjonowaną żonę [ta scena najbardziej mi się podobała! ] i następne zawikłania w akcji na które czekam żeby się rozwiązały - świetnie! - mam nadzieję na szybki dalszy ciąg
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ametyst
Stały Bywalec
Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 17:41, 23 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Oblicze harpii, czyli zła dobroć-odcinek 5
-To jest zbyt piękne, żeby było prawdziwe-pomyślała Anne.
Nie mogła uwierzyć w swoje szczęście
-Teraz wszystko się poukłada. "Walter" będzie wreszcie z Alice, po tylu latach. Przecież wiadomo, że dziecięce uczucie tak łatwo nie wygasa. Miłość "Walta" do Uny, której jestem reinkarnacją to już nie to samo. Pierwsza miłośc to coś zupełnie innego. Tylko czy to na pewno wcielenie Alice Parker?-zastanawiała się młodsza z sióstr Rosemary.
Spojrzała na Alice. Zobaczyła zlotowłosa piękność o błękitnych oczach w dość staroświeckiej, żółtej sukience.
-To jest po prostu wspaniałe!-krzyknęła Anne.
-O czym ty mówisz?-zapytała panna Parker.
-Zamyśliłam się, wyobraziłam sobie życie na Wyspie Księcia Edwarda. To musi piękne, zabawy nad morzem...
-Zawsze byłam raczej typem intelektualistki. Unikałam zabaw, poza grą w kamyczki. W waszym mieście bardzo mi się podoba. Wszyscy są wspaniali, no może poza Ericą Rosemary. Odniosłam wrażenie, że to miasteczkowa uwodzicielka. Ubiera sie jak kobieta lekkich obyczajów. Uwodziła mojego chłopaka...
-Masz chłopaka?-spytała mocno zawiedziona Anne.
-NIe mam. Odbiła mi go ta intrygantka. Przecież ma narzeczonego, dlaczego nie mogła znieść mojego szczęścia? Teraz mój ukochany siedzi sam w tej kawiarni. Ciekawe czy siostra tej żmii jest tak chora...-powiedziała ze smutkiem blondynka.
-Masz okazję się przekonać. Jestem Anne Rosemary-rzekła z uśmiechem siostra Ericii.
Szklanka, którą Alice trzymała w ręce, spadła i roztrzaskala się na drobne kawałki. Ona sama była lekko przerażona.
Anne nie odezwała się do niej, podeszła do jej byłego chłopaka.
-Masz ochotę na mrożoną kawę?-spytała go z uśmiechem.
Alice była wściekła. Myślała, że w odwecie za jej słowa na temat Ericii, jej siostra na jej oczach uwiedzie jej ukochanego.
Ku jej zaskoczeniu Anne wylała na chłopaka mrożoną kawę.
-Pomyslałam, że jednak świetnie będzie pasować do twojego ubrania-rzekla z satysfakcja do chłopaka.
-Kto powiedział, że lubię moją siostrę?-rzekła po chwili do Alice.
-Czuję, że my się jednak polubimy-odparła blondynka.
Wieści szybko się rozchodza, wiec Julie dowiedziała sie o zareczynach Glorii i Falke'a niedługo po młodszej córce. Nie kochała męża, ale nie mogła pozwolić, by związał się z dziewczyną z nizin. Rozwiedzie sie z nią i weźmie ślub z kimś innym, ale nie z panną East. Zdecydowała,m ze najpierw zniszczy jego związek z Glorią, potem zaś podsunie mu odpowiednią kandydatkę na żonę.
-Anne jej niewadzi, jest ubogą prostaczką, ona miałaby zostac nową panią Rosemary? Najpierw weszła w życie mojej rodziny, przyjaźniac sie z Anne, a teraz uwodzi mojego męża. Bezczelna żmija. No cóż, nie wie z kim zadarła. Ktoś może rozbijać moje małzeństwo, gdy mu na to pozwolę-rzekła do siebie Julie i zaczełas przygotowania do wojny.
Nie spodziewała się, że pierwsze starcie będzie miało miejsce tak szybko. W drzwiach jej rezydencji stanęła panna East.
-Jak śmiesz przychodzić tu po tym, co zaszło między moją córką a tobą?-spytała złowrogo Julie.
Na Glorii nie zrobiło to wiekszego wrażenia.
-Pożegnam się z panią, gdy podpisze pani papiery rozwodowe-odparła dość spokojnie dziewczyna.
Julie uśmiechnęła się do niej.
-To zupełnie inna sprawa. Przepraszam, , źle cię oceniłam Glorio. Uświadomiłaś mi coś ważnego-nigdy nie oceniaj ludzi po pozorach. Zrobię to, co powinnam uczynić już dawno-odparła.
Gloria spodziewała się, że chodzi o papiery rozwodowe. W pewnym sensie nie myliła się, bo Julie... podarła je na strzępy.
-Tak, myliłam się, co do Ciebie, Glorio. Uważałam cię za świetną dziewczynę, która jest poprostu biedniejsza. Nie spodziewałam się, że w rzeczywistości jesteś chciwą, wredną materialistką, która wykorzysta swój urok, żeby zdobyć bogactwo i zemścić się na byłej przyjaciółce. Jesteś zwykłą...
W tym momcie Gloria nie wytrzymała, chciała spoliczkować rywalkę, ale ta chwyciła ją za rękę.
-Puść mnie, wredna, podła...
-Gdzie twoje dobre maniery? Najpierw mnie wysłuchasz. Nie pozwolę, żeby życie mojej córki i męża zniszczyła jakaś chciwa dziewczyna z nizin. Ona, ta wspaniała i inteligentna ...-zaczęła Julie.
-Zaomniałam, że wszystko kręci się wokół twojej ukochanej, wspaniałej córeczki. Ty zrobisz dla niej wszystko-rzekła z naciskiem, żeby zaznaczyć, że nie uważa Julie za nikogo ważniejszego od siebie.
-Potrafisz nawet pokochać znienawidzonego męża. Powiem ci coś, Julie- Falke mnie kocha i ty nic z tym nie zrobisz. Myślisz, że jesteś lepsza, bo bogatsza...-Gloria dostała w twarz.
-Chcesz się bawić w dom?!To wracaj do lalek, dziewczynko!-odparła Julie Rosemary i bez wahania siłą wyrzuciła rywalkę za drzwi.
-A kto powiedział, że do niego wrócę?-pomyślała pani Rosemary.
Błyskawicznie ułożyła perfekcyjny plan zniszczenia związku męża i Glorii. Ani przez chwilę się nie wahała.
-Tak, Gladys, dzwonię w tej sprawie. Jestem zupełnie pewna. Niech przyjdzie do mnie piękna, młoda dziewczyna, taka jak ja. Nie blondynka , ja i Gloria jestesmy jasnowłose, chcę przesyconej jadem i zepsutej brunetki. .Tak, zrób to. Przejdź do działania, mam mało czasu-krzyknęła, rozmawiając przez telefon z tajemniczą kobietą.
Po spotkaniu z Alice Anne była nią zachwycona.. Raczej nie chodziło o prawdziwą dziewczynę, a raczej o postać z papieru. Młodsza z sióstr Rosemary nie zwracała najmniejszej uwagi na słowa nowej znajomej, ale była pewna, że Alice Parker to idealna kandydatka na żonę "Walta".
Alexsis widząc jej radość, zastanawiała się komu tym razem szalona Anne sprawi ból.
-Pogodziłam się z myślą, że nigdy nie będę z kimś za kogo oddałabym własne życie.
-Nie mogę uwierzyć, że zakceptoałaś związek Luisa i Ericii...
-Kto powiedział, że zaakceptowałam Erice i "Waltera", Alexsis?-odpoqwiedziała z ironią Anne.
-Myślałam...-mówiła powoli zjawa.
-Źle myślałaś. Poznałam Alice Parker-dziecęcą miłość Waltera, połączę go z nią, są sobie przeznaczeni...
-Więc nie musisz w nic ingerować...-rzekła zjawa, choć wiedziała, żer nie uda jej się przekonać dziewczyny.
-Muszę pomóc przeznaczeniu. Nie będzie łatwo, "Walt" wpadł w sieci Ericii, zostanie ojcem jej dziecka, Alice miała chłopaka, sam się mną zainteresował, a ja tylko upokorzylam go publicznie , zaprzyjaźnilam sie z nią i zaczynam zyskiwac wpływ na jej życie, potem...
-Co potem, dziewczyno? Chyba nie sądzisz, że Luis porzuci piękną narzeczoną i własne dziecko kilka tygodni przed ślubem dla jakiejś Alice Parker?!-Alexsis była bliska furii.
--Alice czeka bardzo dużo cierpienia, ale musi przeżyć nieludzkie męczarnie dla szczęścia z "Waltem". Nie wiem, co będzie z ojcem i Glorią, ale trudno, "Walter" jest jest ważniejszy niż szczęście mojego ojca. Jestem już blisko celu. Opracowałam perfekcyjny plan, moja misja zmierza powoli ku końcowi.
-Co zamierzasz?-spytała zaciekawiona, ale pewna obaw Alexsis.
-Zrozumiałam, że to Alice zasługuje na Waltera. Mnie odtrącił.Dam jemu i jej to, czego zawsze pragnęli. Szczęście w Raju...-rzekła rozmarzona Anne.
-Chcesz ich zabić? Pogrywasz ludzkim życiem. Za kogo ty się uważasz? Ty wredna, perfidna...
-Nie to miałam na myśli. Uważasz mnie za jakąś nienormalną romantyczkę? Nie odpowiadaj. Mówiłam o Raju na Ziemi. Pierwszy krok już wykonałam. Wynajęty człowiek na moje życzenie podpalił dom Alice...-odpowiedziała Anne tak obojętnym tonem, że Alexsis przez chwilę pomyślała, że źle zrozumiała.
-Mówiłaś, że ich nie zabijesz. Rozumiem. Wiedziałem, że kochasz romantyczne historie, ale to twoja chora obsesja. Niech zgadnę. Alice umrze. "Przypadkowo" spotkasz Waltera na cmentarzu, pokażesz mu jej grób, na którym posadziłaś białą różę. On zachwycony jej zdjeciem posadzi czerwoną i miłość umarła(biała róża) stanie się wieczna i nieśmiertelna. Romantyczny i chory pomysł. W twoim stylu-rzekła ze słodką ironią.
-O tym też myślałam. Jednak Alice nie zginie w pożarze. Chcę tylko, żeby straciła piękną twarz...-zaczęła tłumaczyć Anne.
-Potem będzie finał pięknej baśni"Przystojny i szpetna maszkara"-Alexsis nie przestawała ironizować, choć plany młodszej z sióstr Rosemary bardzo ją przerażały.
-To byłoby takie romantyczne. Dostrzegłby jej wewnętzne piękno, wspaniała duszę, a nie tylko zewnętrzną urodę. Jednak Erica go omotała, jest piękna i stworzyła iluzję piękna duchowego...
-Dlatego ty oszpecisz jej potencjalną rywalkę, która też posiada urodę? Nie mów wolę tego nie wiedzieć. Miejmy nadzieję, że Alice Parker przeżyje. Tylko bez tekstów o przenaczeniu-odparła Alexsis i zniknęła.
-Alexsis, czy to ci się podoba czy nie, Alice stanie się częścią życia "Walta", na zawsze-rzekła panna Rosemary i zaczęła się śmiać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasika
Pani na Złotym Brzegu
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 1430
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 22:52, 24 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Oj... W tym momencie nie do końca wszystko zrozumiałam. Jakoś to strasznie zagmatwane się zrobiło, nie na mój słaby mózg, szczególnie że mam gorączkę i mogę majaczyć
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|