|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lawenda
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: jedną nogą w niebie drugą w Lorien... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:35, 23 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
No nie w takim momencie urwałaś!
Muszę powiedzieć, że jednak teraz myślę, że są spore szansę na szczęśliwe zakończenie (nie lubię innych )
Aż ciarki mnie przeszły czytając opis tego szaleńczej jazdy Klementyny. Niesamowicie malowniczo i upiornie oraz romantycznie
Pozostaje czekać na ciąg dalszy
poz
Law
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Martynka
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 532
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: Kocia Chatka Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 23:25, 23 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Patt, każdy następny odcinek jest piękniejszy od poprzedniego!
Tak bardzo współczuję Robertowi... Ślicznie i wiarygodnie opisałaś jego cierpienie.
Scena z szaloną Klementyną na koniu jest fascynująca i urwana w bardzo intrygującym momencie.
Proszę o więcej!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Patt
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 604
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:34, 28 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Kolejny, kulminacyjny odcinek mojego opowiadania.
Mały kościółek był napełniony gośćmi. O dach i szyby bębnił deszcz. Amelia weszła do głównej kaplicy z jej ojcem prowadzącym ją pod rękę przy pieśni „Ave Maryja”. Stojący przy ołtarzu pan młody bał się, że nie wytrzyma i ucieknie z krzykiem. Gdy organy ucichły , dostojne starsze damy powycierały łzy wzruszenia, a młodzi stali naprzeciwko siebie zaczął przemowę ksiądz.
- Spotkaliśmy się tutaj, by uczestniczyć w połączeniu więzłem małżeńskim Amelii i Roberta. Jest to dzień pełen radości i …
Nie dokończył, bo kunsztownie zdobione drewniane drzwi otworzył się i wjechała Klementyna. Jantar stanął dęba na marmurowej posadzce.
- Ty – krzyknęła Ciemnooka w stronę pana młodego- zniszczyłeś mi życie.
Z włosów, sukni i welonu ściekała ciurkiem woda. Ciemne oczy, wachlarz rzęs i czarne brwi były jeszcze wyraźniejsze na tle pobladłej twarzy. Mieniła się ona wieloma uczuciami, strachem i odwagą ; nienawiścią, która nie potrafiła zakryć wyraźniejszej miłości. Ukazały się jakby dwa sprzeczne oblicza niewiasty, walczące razem ze sobą.
Jantar rżał, uderzał kopytami co powodowało niesamowity hałas. Po zebranych przeszedł pomruk zdziwienia i gniewu.
- Jak ona śmie- rzucił ktoś z tłumu.
Szepty i podobne oskarżenia oraz oblegi pod adresem Klementyny rozległy się po kościele. Parę kobiet wpadło w histerie. Mężczyźni zmarszczyli gniewnie brwi i po chwili bezruchu parę z nich ruszyło do niedoszłej panny młodej, która powinna zajmować miejsce Amelii. Ciemnooka podjudzając konia kierował nim tak, aby wierzgał, kopał i podskakiwał. Przerażeni napastnicy szybko odskoczyli. Nikt nie miał śmiałości podejść do oszalałego zwierzęcia i jeszcze bardziej zaciemnionego nienawiścią jeźdźca. Zapadła głęboka cisza. Robert tymczasem wpatrywał się oniemiały z wrażenia w Klementynę.
- Sillencium – powiedziała cicho, ale jej słowa poniosły się w przestrzeni.
Na te słowa Rob zrobił krok do przodu.
- Robercie, zdradziłeś mnie. Ty podły, nieczuły człowieku. Zabawiając się moim kosztem, rozkochując mnie w sobie zraniłeś moje serce. Ale nie mam do ciebie pretensji. Jestem wdzięczna za poczucie słodkiego szczęścia , które mi dałeś. Mimo, że tak bardzo boli. Winię siebie i Amelie, ty żmijo – krzyknęła, bo jak dotąd jej głos brzmiał czysto i przejmująco. Wpatrywała się tylko w podchodzącego do niej ostrożnie Roberta. Co chwila do jej ust trafiała gorzka łza, spośród tych płynących rzewnie po policzkach.
- Amelia skradła mi mego mężczyznę, rozbiła nasz związek. - rozpłakała się już całkowicie Klementyna.
- Tak , to wszystko wina Amelii- zaczął Rob, który już stał pod jasno-żółtym koniem, podczas gdy jego ukochana szlochała. Spojrzał jej w oczy. Był oznaką chodzącej wręcz baśniowej miłości. Rysy jego twarzy zmiękły ukazując ulgę i radość. Usta jego wygięły się w czarującym uśmiechu. Tym który tak bardzo kochała Ciemnooka. Wziął w dłonie lodowatą, mokrą, bosą, poranioną stopę ukochanej i zaczął ją ogrzewać ciepłem swoich rąk oraz obsypywać pocałunkami. Zrozumiał wszystko i był pewien zwycięstwa ich miłości.
- Amelia okłamała Klementynę ( jej imię wymówił z nabożną czcią), mówiąc, że niby ja nagle zmieniłem zdanie i nią wybrałem. Wskazywana palcem Roberta panna młoda spurpurowiała i uciekała wzrokiem od pytających spojrzeń rodziny. Nie spodziewała się takiego obrotu sprawy.
- Natomiast do mnie dotarła wiadomość o domniemanym zerwaniu zaręczyn i wyjeździe mej lubej. Ale to wszystko było wyimaginowanym kłamstwem, który miał nas rozłączyć. Na szczęście się nie udało.
Leśni Kochankowie zaczęli się czule wpatrywać w siebie .Przyjaciele Roba i Klementyny zaczęli bić brawo , bo popierali oni ich bowiem całym sercem.
Amelia wybiegła spod ołtarza, uciekając przed siebie, zatrzymując się jednak, bo przeszkodą okazał się Jantar. Zawróciła i uciekając po drugiej stronie ławek, milczała. Cała była pąsach, wściekła i zawstydzona.
Robert już wyciągną ramiona by pochwycić z grzbietu konia ukochaną, gdy zwierzę podskoczyło, zarżało niespokojnie. Klementynie ugrzęzła noga w strzemionie, ponadto nie mogąc zapanować nad wierzchowcem, bo była zmęczona i rozdrażniona.
- To on- wskazał czyjś palec na niskiego bruneta, trzymającego w ręku małą szpilkę, która błysnęła złowieszczo w blasku lamp. Ostry czubek był zakrwawiony czerwoną posoką konia.
- Nie wybaczę ci tego, co zrobiłeś mojej siostrze – krzyknął z pasją w stronę Roberta-
Wracaj po nią, przeproś i zakończmy ceremonię, po uprzednim wyprowadzeniu tej szmaty Klementyny. Pokaż czy masz honor. Jeśli uciekniesz sprzed ołtarza zhańbisz czyste imię twojej rodziny. Albo inaczej wyzywam cię na pojedynek. Odpowiesz za nieszczęście mojej kochanej siostry Amelii.
Ciemnooka obróciła się w siodle i z trwogą spojrzała mu w twarz. Wszyscy wstrzymali oddech. Obie familie, które narobiły już sobie wstydu na oczach całej osady mruknęły z dezaprobata po słowach bruneta. Wierni znajomi Leśnych Kochanków stanęli w bojowej gotowości. Krewni panny młodej byli znani z porywczości i czułej dumy. Także poza kościołem mogło dojść do rozlewu krwi.
Jantar uspokoił się po bolesnym ukłuciu, niczym niby na wezwanie brata Amelii złagodniał, jakby wyczuł powagę sytuacji. Robert przerwał spokojnie swe zajęcie i wziął za rękę ukochaną. Zmarszczył gniewnie brwi i rzekł stanowczo:
- Nigdy nie zdradzę mej Klementyny, to jej obiecałem wierność. Amelia podjęła się okrutnego czynu, chcąc nas rozdzielić wykorzystując przy tym nasze uczucie. Myślała, że ludzie kochający to słabi ludzie. Ale zapamiętajcie sobie- prawdziwa miłość to najsilniejsza i wiecznie trwała dobroć. Ile nas to kosztowało ( dotknął pociętego przedramienia lubej). Za zło jakie wyczyniła Amelia kiedyś odpowie odpowie przed losem. Spotka ją kara. A poza tym ja mam się żenić z dziewczyną kochającą moją fortunę zamiast mnie? To ona okryła was hańbą, przecież o to jej chodziło, o pieniądze! Ja oświadczyłem się jej natomiast dlatego, bo popadłem w rozpacz i beznadzieje i było mi wszystko jedno, jak myślałem że moja kruszynka mnie nie chce- dotąd mówił z furią, ale zakończył bardzo pieszczotliwie i czule, całując drobną rączkę Klementyny. Krzyknął na koniec ostatecznie podsumowując:
- Nie!
To co wydarzyło się potem działo się błyskawicznie. Niski brunet wbił ponownie szpilkę w ciało konia, zmuszając zwierzę do ucieczki. Oczy brata panny młodej były pełne szalonej nienawiści.
- Ona cię kochała- krzyknął zaślepiony wiarą w prawość czynów siostry.
Jantar przerażony odwrócił się i przeszedł do galopu. Robert rzucił się ratować Klementynę, która nie panowała nad ogierem. Goście wybiegli z ławek. Ktoś Robowi podstawił nogę, powstrzymując go. Kobiety wpadły w histerie. Ksiądz dobrodziej, który jak dotąd nie wiedział co czynić wybiegł za tłumem z modlitwą na ustach. Pan młody z nadzwyczajną siłą odepchnął wszystkich, by dogonić już cwałującego konia.
Było już niestety za późno. Na jego oczach Klementyna nie przeskoczyła rozległego strumyka, powstałego na skutek obfitych opadów. Wierzchowiec poślizgnął się na mokrych kamieniach zrzucając na ostre, śliskie krawędzie słabe ciało dziewczyny.
Ciemnooka upadła na nie z hukiem uderzając o wierzch głazu. Zwierzęciu nic się nie stało , poza ty, że zraniło kopyto. Roberta przebiegł dreszcz lęku i rozpaczy, gdy zobaczył spływającą krew w dół potoku. Doskoczył do niej z prędkością geparda.
Powietrze przeszył odgłos kolejnego gromu.
- Co cię boli, kochanie? Już jestem przy tobie, nie bój się- powiedział z troską Rob.
- Głowa i nie czuję nóg- wyszeptała z trudem jego kruszyna.
- Musisz żyć, musisz żyć- jęczał boleśnie nad bladą twarzą ukochanej. Nie wiem co bez ciebie zrobię. Rozebrał się do pasa i okrył drżące z zimna ciałko ukochanej niewiasty.
- Jadę po lekarza- krzyknął ktoś wyjeżdżający bryczką w stronę miasta.
- Chcieli mnie zniszczyć – wskazała bezwładnie ręką Klementyna na tłum stojący pod drzewami, który zostawił zakochanych samych i przyglądał się z dala w ciszy i przerażeniu - Jestem nic nie warta, jestem śmieciem.
-Klementyna nie mów tak! Bardzo mnie to rani! – wyszlochał Rob, który chwalił się zawsze, że nigdy nie płacze.
- Wybacz, ale tak nas potraktowano- poruszyła ustami cicho, że musiał się pochylić.
- Kocham Cię.
-Przytul mnie, chce zasnąć w twoich ramionach.
- Nie! Przeżyjesz!- rzekł zrozpaczony Rob i wziął ją na ręce.
Ochrypły okrzyk bólu wydobył się z warg Klementyny, przy podnoszeniu jej. Oparła głowę na nagiej piersi Roberta. Po jego torsie zaczęły cieknąć strużki krwi.
- Zobaczysz, ożenimy się, zamieszkamy w naszym pięknym domu nad jeziorem.
Będziemy mieli dzieci, przecież zawsze marzyłaś o słodkich maleństwach biegających po ogrodzie. Będziemy szczęśliwi. – pocieszał ją gładząc po policzku, a drugą ręką ogrzewając jej lodowate dłonie. Był tak zaoferowany, że nie czuł przepływających mu po kostkach strumieniach wody. Pocałował ą namiętnie, z uczuciem miłości i oddania. Ciemnooka rozwarła mokre od łez oczy o kolorze ciemnej czekolady, które tak ubóstwiał. W ciemności wyglądały jak węgle, rozjaśniając się przy blasku piorunów. Czuł jej słabnący puls.
- Leśni Kochankowie, tam będę na ciebie czekać. Spotkamy się pod ich koronami. Będziemy czuć zapach płatków ich dzieciątka- uśmiechnęła się lekko- kocham cię-
szepnęła i zwróciła usta ku jego wargą. To był ich pożegnalny pocałunek.
Potem Robert pochylił się, by poczuć na policzku jej ostatni oddech i usłyszeć ostatnie bicie serca.
Po przygarbionej sylwetce zranionego mężczyzny spadały krople letniej burzy.
Wiatr zawodził w konarach drzew i wydawał się śpiewać:
- Panienka Klementyna po dziewiętnastym roku życia na ziemskim padole, gdzie zaznawszy tyle szczęścia od kochanego Roberta odeszła do zastępów i chórów anielskich, znajdujących się na niebiańskich wysokościach.
Wśród gości weselnych zaległa cisza, tylko ktoś odważył się syknąć do bruneta
-Masz czego chciałeś.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Patt dnia Pią 21:35, 28 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Martynka
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 532
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: Kocia Chatka Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 22:01, 28 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
No nie... Popłakałam się.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lawenda
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: jedną nogą w niebie drugą w Lorien... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 17:31, 29 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Patt piękna historia. Niesamowicie romantyczna i wzruszająca. Muszę się przyznać, że i mi się oczy zaszkliły. Naprawdę bardzo piękna ;*
poz
Law
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
marigold
Bratnia dusza
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Wyspa Księcia Edwarda :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:11, 29 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Patty, rewelacja! Masz niesamowity dar do stwarzania dramatycznych i fascynujących wypadków. Myślałaś kiedyś nad opwoiadaniem grozy?
Piękny, piękny odcinek! Podziwiam, szczerze podziwiam!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Holly
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: w podróży Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:16, 31 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Gdybym ja kochała kogoś tak mocno, chyba bym oszalała.
Zadziwiające jest to, że tak genialnie oddałaś cierpienie Klementyny i uczucia Roberta, w chwili gdy dziewczyna umierała.
Naprawdę, strasznie wzruszające. Tak jak w twoich wierszach, tak i w tym opowiadnaiu jest mnóstwo pasji.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Patt
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 604
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 12:53, 01 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Specjalna dydykacja dla Martynki,Marigold,Sissi,Lawendy i Rilli.
Delikatne ciało zmarłej dziewczyny złożono w sosnowej trumnie, umieszczonej w pokoju gościnnym jej rodzinnego domu. Jej twarz okalały brązowe pukle jedwabistych włosów, świecące złotym blaskiem w popołudniowym słońcu.
Do głowy miała przyczepiony welon i wianek z mirtu i gipsówki, tak, że nie było widać głębokiej rany rozciętej po boku. Między palce rąk Rob wetknął jej bukiet białych róż i różaniec. Ubrana była w swoją suknię ślubną. Jej stópki okrywały kremowe pantofelki. Na jej bladym obliczu miejsce strachu i rozpaczy zajął spokój i lekki uśmiech zwrócony w stronę Roberta, co uznano za znak z nieba.
Cały dzień przybywało tam wiele osób, by złożyć kondolencje rodzinie i jej niedoszłemu mężowi, który przesiedział tam czas słońca i potem bladego księżyca.
Srebrne światło padało na leżącą postać Klementyny przez okno. Na podwórzu huczały sowy i grały świerszcze. Tak poza tym świat spał w objęciach letniej nocy.
Robert siedział obok trumny, w pokoju pełnym ściętych z ogrodu kwiatów. Czuł zapach floksów, który odurzał go i nieco łagodził ból. Ale tylko nieco. Myślami nadal rozpamiętywał ostatnie nieszczęśliwe wydarzenia. Wyrzucał sobie wiele i czuł się winny wszystkiemu, co się stało.
- „ A gdybym zaczął szukać Klementyny, po tym jak dowiedziałem się o jej wyjeździe, zamiast popadać w otępienie i bezinteresowność w to, co się wokół mnie działo?
Czy zdołałbym ją odnaleźć? Jak mogłem tak łatwo uwierzyć Amelii? ”( Jej imię go odrzucało)- „ Łatwo poddałem się twierdzeniu, że ma ukochana mnie zdradziła!
Boże, uznałem bezpodstawnie, że jest oszukującą, kłamiącą zdrajczynią i uciekła z innym! A przecież takiej osoby nawet nie było! Była oddana tylko mnie! Ile przez moją głupotę i naiwność musiała wycierpieć! A wszystko mogło skończyć się inaczej - gorzkie rozważania wycisnęły mu z oka pojedynczą łzę, która stoczyła się po policzku. Starł kropelkę i ze swojego palca przeniósł je na zimne wargi dziewczyny.
- Dlaczego w kościele od razu nie ściągnąłem cię z konia, byś była bezpieczna w moich ramionach?- głos jego był przepełniony żalem, gdy swoje pytanie skierował do martwej narzeczonej. Jeśli nikt go nie słyszał wypowiadał swoje przemyślenia wprost do nieżyjącej ukochanej. Nadal nie mógł przyjąć do wiadomości , że Ciemnooka nie żyje. Liczył, że zaraz się obudzi i ze zdziwieniem spyta, co robi w tej trumnie.
Gorzkie rozważania przerwał mu podmuch wiatru, który powiał przez otwarte okno podnosząc firankę. Wyglądała jak duch w jasnym blasku miesięcznym. Może ten przeciąg sprawiła Klementyna, chcąc pokazać, że jest i czuwa nad nim . Bo czuł się on bardzo samotny. Nie przyznawał się on do tego nawet przed samym sobą. Poczuł strach.
Nie wiedział dlaczego. Zamknął okiennice. Okrył się kocem i usiadł przy trumnie.
Wcześniej cała jego dusza płonęła gniewem i poczuciem niesprawiedliwości. Teraz poczuł senność i odrętwienie, co jednak nie zmniejszyło jego bólu. Przypomniała mu się nieznana powszechnie kołysanka, którą śpiewał wieczorami Klementynie przy świetle gwiazd i księżyca. Ich blask odbijał się w czarnych oczach Ciemnookiej. Będzie mu bardzo brakowało jej spojrzenia pałającego do niego uwielbieniem. Zaczął nucić melodię, z którą miał wiele słodkich wspomnień. Zasnął.
Rzadko miewał sny. Zazwyczaj śniła mu się Klementyna. Na przykład jak gonią się razem w sadzie obsypanym białym kwieciem i cieszą swym szczęściem. Lub wędrują po lesie o wonnym, żywicznym zapachu. Teraz ujrzał ją siedzącą na szarym głazie przy krawędzi klifu. Wokoło bujały wydmowe trawy. Kolana dała pod brodę i objęła rękami. Twarz zwróconą miała w stronę morza. Robert nie potrafił ocenić, co ona tu robi. Zwróciła tylko głowę z rozczochraną od wiatru fryzurą w jego kierunku. Jej oczy zgłodniałe były jego dotyku. Dobrze ją znał i potrafił czytać w jej spojrzeniach.
- Mój mały, chodź do mnie, Rob- szepnęła czule- mój malutki- wyciągnęła do niego ręce.
Zakochany mężczyzna podszedł. Lecz poczuł, że to on jest bezradny i szukający ukojenia. To ona go objęła. Wtulił się w nią jak dziecko. Doświadczył chwilowego ciepła i otuchy. Ciemnooka całowała go, gładziła po głowie i śpiewała do ucha.
- Mój Robert, tylko mój.
Jemu natomiast ciekły po policzkach łzy, wiedział bowiem, że to sen.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Martynka
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 532
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: Kocia Chatka Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 13:16, 01 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Smutne i poruszające. Opisujesz to niesamowicie realistycznie. Przepiękny fragment.
Dziękuję za dedykację :*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rilla
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 1673
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: Złoty Brzeg Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 13:21, 01 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Ja również dziękuję za dedykację, Patt :*
Odcinek wzruszający i lekki, dobrze się go czytało. Szkoda tylko, że taki smutny - ale tego wymagała konwencja opowiadania. Niemniej jednak, bardzo mi się podobało.
Weny życzę! :*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
marigold
Bratnia dusza
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Wyspa Księcia Edwarda :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 15:56, 01 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Patty, dziękuję za dedykację! :***
Śliczny i romantyczny odcinek. Musze się przyznać, że miałam absurdalną nadzieję, zupełnie jak Robert, że Klementyna powstanie z tej trumny! Oto magia pisarstwa! Cudo, Patty!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wiki
Moderator
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 2090
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:19, 01 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Patt ten odcinek jest bardzo wzruszający... Potrafiłaś oddać rozpacz Roba tak bardzo realistycznie. Najsmutniejszy chyba fragment w twoich dotychczasowych opowiadaniach.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Wiki dnia Wto 19:20, 01 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Patt
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 604
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 14:32, 02 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Teraz krócióciutki fragmnent z dedykacją dla Wiki i Martynki.
Na pogrzeb przyszła cała miejscowość. Klementyna zdziwiłaby się, widząc ile osób podaje się za jej przyjaciół. Po nabożenistwie w kaplicy, gdzie wśród kwiatów i zapalonych gromnic przeniesiono trumnę oraz gdzie Robert ostatni raz spojrzał na ukochaną; kondukt żałobny ruszył w górę cmentarza. Za wozem ciągniętym przez Śnieżną Gwiazdę i Bitewnego Groma szła rodzina. Z nimi skrzypek grający smutną melodię, ksiądz w czerni oraz Rob. Potem dalsi żałobnicy. Niemalże wszystkie kobiety płakały, wzruszył się nawet te o zatwardziałych sercach. Orszak stanął pod Leśnym Kochankami. Nastąpiła krótka modlitwa i śpiewy. Przemówienie kaznodziei poruszyło wszystkich.
- Spotkaliśmy się tutaj, by pożegnać droga nam i bliską Klementynę. Była nieśmiałą dziewczyną o wielkich marzeniach i jeszcze większym sercu. Wszyscy zachwycaliśmy się jej uśmiechem. Zapisała się w naszej pamięci jako cnotliwa panna, kochająca otaczający nas świat i jeszcze bardziej wierna i oddana była panowi Robertowi. Niestety Bóg tak chciał, że zamiast weselne dzwony biły one na pogrzeb. Zginęła śmiercią tragiczną. Choć każde odejście jest tragedią. Niech spoczywa w pokoju. Czy chcesz cos dodać?- spytał Roberta.
- Me życie już się skończyło. Wszystko co miałem przeżyć już minęło. Ale nie o mnie tu chodzi. Ciemnooka wiedz, że nigdy o tobie nie zapomnę i bardzo cię będę kochać. Kiedyś cię odnajdę Leśna Kochanko. –zamilkł, bo jego głos się załamał.
- Tak, wierzymy że Klementyna teraz patrzy na nas z wysokości nieba i błogosławi nam. Amen. – dokończył kapłan.
Rozległy się oklaski. Przy składaniu kwiatów zaległa cisza przerywana tylko pochlipywaniem. Ludzie zaczęli się rozchodzić. Jedynie Rob został, gdy grabarze usypywali grób. Odgłos uderzania grudek ziemi o drewniane deski było męczarnią dla jego uszu. Ale nie potrafił się zmusić do odejścia. I tak zaraz musiał iść, bo był zaproszony na stypę do rodziny narzeczonej. Pracownicy ułożyli wiązanki i ustawili dotychczasowy drewniany krzyż. Robert obiecał sobie, że już wkrótce postawi Klementynie piękny kamienny nagrobek. Gdy robotnicy odeszli złożył na samym szczycie góry kwiatów pęk szkarłatnych róż. Nie był to, jak uważał Rob, idiotyczny bukiet ze wstążkami z napisem „Ostatnie pożegnanie”. Tylko naręcze kwiecia takie same jakie wręczył jej przy oświadczynach. Mowa kwiatów mówiła sama za siebie.
Zapalił biały znicz i z potwornym bólem w sercu, który starał się maskować – jednak ukazywał się on w jego oczach- odszedł lipową aleją. W koronach Leśnych Kochanków hulał wiatr.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Martynka
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 532
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: Kocia Chatka Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 14:39, 02 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Bardzo króciutki, ale poruszający fragment.
Podoba mi się to, że Robert nie kryje się ze swoimi uczuciami, nie wstydzi się ich. Taki mężczyzna to skarb.
To dość smutne, że znajomi tak naprawdę docenili Klementynę dopiero po jej śmierci. Wcześniej - zapewne lubili ją, ale może woleli spędzać czas inaczej niż rozmawiając i spotykając się z tą skromną, nieśmiałą dziewczyną. Może nie do końca potrafili z nią rozmawiać, nie mieli wspólnych zainteresowań, wspólnych tematów. Jednak życzyli jej jak najlepiej i boleli nad jej śmiercią.
Dziękuję za dedykację!!! :*
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Martynka dnia Śro 14:39, 02 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lawenda
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: jedną nogą w niebie drugą w Lorien... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:39, 02 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Dziękuje za dedykacje kochana ;*
Naprawdę smutne i wzruszające odcinki. Nawet wyobrazić sobie nie mogę co musiał czuć Robert zostawiając ukochane ciało Klementyny na cmentarzu. A jeszcze to poczucie winy. Brrr aż myśleć o tym nie chcę.
poz
Law
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|