|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Sissi
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 648
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Crystal Cottage ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:03, 14 Lut 2009 Temat postu: Moje Bazgrołki |
|
|
Hmm, no cóż, ja też postanowiłam reaktywować swój stary dział, chociaż lojalnie uprzedzam, ze nie umywa on się do tego, co wychodzi z pod ręki naszej kochanej Rilli
Na początek wklejam, nieco poprawiane i zmienione moje stare opowiadanie, które postanowiłam odkurzyć Nie jest ideale, wręcz banalne i śmieszne, ale liczą się chęci
Dziecko Burzy
Dwudziestojednoletni młodzian postawił kołnierz od swego okrycia „Zbiera się na burze”- pomyślał przyspieszając kroku. Nie miał najmniejszej ochoty zostać na tym zimnym wietrze i czekać, aż po twarzy zaczną go chłostać wielkie krople tej letniej ulewy. Pędził przez wiejskie ścieżki pragnąc się gdzieś schronić, gdy nagle, wiedziony jakimś dziwnym przeczuciem, przystanął i podniósł swe oczy ku górze. Na pobliskim wzgórzu, dostrzegł młodą dziewczynę, niewzruszenie stojącą wśród falujących traw. „Wielkie nieba”- pomyślał przyglądając się jej-„cóż za dziwne stworzenie, większość dziewcząt kryje się przed deszczem…”
Pokręcił głową i uśmiechnął się zagadkowo ruszając z wolna w dalszą drogę. Nie odszedł jednak dalej niż sto metrów, a znów się zatrzymał. Spojrzał na nieznajomą jeszcze raz i poczuł jakieś dziwne nieznane mu do tej pory ukłucie. Miał szaloną ochotę podejść do dziewczyny, ale nie mógł, czuł się tak dziwnie onieśmielony. Zawahał się jeszcze chwilę, lecz w końcu ruszył ku szczupłej postaci, w jedwabnej, granatowej, powiewającej na wietrze sukni.
- Czy nie jest może pani zimno?- Zaczął nieśmiało i od razu gorzko pożałował swych słów, myśląc, że to z pewnością zbyt śmiałe pytanie.-Przepraszam bardzo- kontynuował tym razem rozważniej-, ale może pani czegoś potrzebuje?
Dziewczyna zlekceważyła go, nie dając po sobie poznać, że w ogóle zauważyła czyjąś obecność, zaś młody Jakub, nieprzyzwyczajony do takiego braku zainteresowania ze strony płci przeciwnej uniósł łobuzersko swą głowę do góry, a w jego piwnych oczach pojawiły się iskierki przekory.
-Myślałem, że może potrzebuje pani pomocy i chciałem jej pani udzielić. Teraz jednak widzę, że nie potrafię pani pomóc. Zastanawiam się- powiedział z szelmowskim uśmiechem na twarzy, choć jego głos pozostał śmiertelnie poważny- czy pani może nie wie jak się należy zachować w towarzystwie młodego mężczyzny, czy też może strach przed burzą odebrał pani mowę…
Gdy tylko wypowiedział ostatnie słowo, w tym samym momencie gdzieś w pobliżu rozległ się ogłuszający huk grzmotu, a dziewczyna odwróciła się gwałtownie w stronę chłopaka. Pod wpływem miażdżącego spojrzenia jej pięknych, ciemnoniebieskich oczu, obramowanych długimi rzęsami. Młody mężczyzna zadrżał i w osłupieniu przyglądał się nieznajomej. „Jakaż ona piękna”- pomyślał i naraz zapragnął ją naszkicować. Wiedział doskonale, jaki tytuł nosiłoby to dzieło. „Królowa burz”- cisnęło mu się na usta, wiedział bowiem, że tylko tak można było by nazwać tą gwałtowną dziewczynę o mlecznobiałej cerze, karminowych ustach i długich, błyszczących czarnych włosach.
Dziewczyna natychmiast przemówiła wyniosłym, pewnym siebie, ale i w pewnej mierze delikatnym głosem:
-Sądzi pan, że j a BOJĘ się burzy?
-Ależ, nie to miałem na myśli- wyrzekł zmieszany Kuba
- A ja myślę, że dokładnie TO miał pan na myśli.- w jej głosie dźwięczała pogarda.
Mężczyzna stał osłupiały patrząc pytającym wzrokiem na dziewczynę
-Dla pana wiadomości JA UWIELBIAM burzę- ciągnęła dalej patrząc mu głęboko w oczy, bez cienia zażenowania
-Taak…oczywiście…-wyjąkał
-Pan mi nie wierzy!- Wykrzyknęła dziewczyna, dumnie odrzucając głowę do tyłu.
I znów gdzieś w pobliżu rozległ się ogłuszający huk.
-Ja…to znaczy…
Tym razem nieznajoma parsknęła śmiechem, co bardzo zdziwiło Jakuba. Szybko oszukał jej oczy i dostrzegł w nich iskierki rozbawienia. Była bardzo zmienna- to trzeba był przyznać.
- A ja myślę, że to pan nie wie jak się zachować przy młodej dziewczynie- wyrzekła z rozbawieniem w chwili, gdy zza chmur wyjrzało słońce, uśmiechając się przyjaźnie. Teraz, gdy wiedział już, że dziewczyna dłużej się na niego nie gniewa, znów wyczuł grunt pod nogami i odzyskał pewność siebie. Odwzajemnił jej uśmiech i pokłonił nisko
- Przepraszam panią bardzo- powiedział z pokornym, aczkolwiek ujmującym wyrazem twarzy- ma pani zupełna racje, zapomniałem o dobrych manierach. Pozwoli, zatem pani, że się jej przedstawię.
Dziewczyna spojrzała zaintrygowana, ale na jej twarzy nie widać już było cienia złości. Skinęła śliczną główką, na co chłopak nagle się rozpromienił.
-Nazywam się Jakub Wasilewski- powiedział podając jej rękę w przyjaznym geście.
Dziewczyna wyprostowała się dumnie i z przyjacielskim wyrazem na twarzy.
- Nazywam się Zuzanna Jaworska- odrzekła z gracją pochylając głowę, niczym młoda władczyni witająca się ze swymi gośćmi.
Niebawem dwoje młodych ludzi zawiązało między sobą nić porozumienia. Siedząc na ławce pod wielką jodłą rozmawiali, śmiali się i zwierzali sobie nawzajem. W młodej kobiecie coś pękło- w końcu- po tylu latach spotkała kogoś komu… mogła zaufać. Kogoś z kim pierwszy raz w życiu mogła porozmawiać o wszystkim…
Mały Michaś- chłopak pomagający na gospodarstwie ojca Zuzanny zdziwił się bardzo widząc roześmianą dziewczynę. Stanął osłupiały, gwizdnął przeciągle i zamrugał oczyma
- Panienka Zuzanna się śmieje- powiedział do siebie na głos i wycofał się chyłkiem, nie chcąc przeszkadzać młodym.
W krótkim czasie, Kuba i Zuzanna zdążyli wiedzieli o sobie niemal wszystko. Znali swoje marzenia i sekrety, odkrywali przed sobą nieznane dotąd innym ludziom tajemnice. Doszło w końcu do tego, że Zuzanna postanowiła opowiedzieć o swym największym sekrecie. Ludzie, to prawda, domyślali się czegoś, ale nikt nie wiedział na pewno. Dowiedział się tylko on, dziewczyna wyjawiła mu tajemnice, dzięki której, jak sądziła, zawdzięczała cały swój urok.
- Jestem dzieckiem burzy- wyznała dumnie unosząc głowę, stając się na powrót gwałtownym, nieuchwytnym stworzeniem.
Chłopak uśmiechnął się lekko:
-Gdy cię zobaczyłem, Zuzanno, pomyślałem, że wyglądasz niczym królowa burz- wyrzekł rozmarzonym głosem.
-O nie!- Dziewczyna pokręciła wspaniałą głową- nikt nie jest ani nie będzie jej władcą. Ja jestem jej dzieckiem. Wydała się być tym pomysłem wręcz zniesmaczona.
-Czemu mówisz o burzy jak o osobie?- Zdziwił się Kuba
-Bo dla mnie burza jest niejako matką- wyrzekła Zuzanna patrząc młodzieńcowi prosto w oczy.
Mężczyzna zamrugał oczyma i spojrzał zaskoczony na dziewczynę. Nie ujrzał jednak w jej twarzy niczego, co mogłoby wskazywać na to, że żartowała.
C.D.N
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Rilla
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 1673
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: Złoty Brzeg Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:14, 14 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
A mi się bardzo podobało
Magiczne opowiadanie, droga Sissi! Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy! :*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sissi
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 648
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Crystal Cottage ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:18, 14 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Miło mi Rillo, że Ci się podobało. Nie jest jakoś źle, ale muszę jeszcze nad sobą bardzo, bardzo popracować W każdym razie nie będę miała wyrzutów sumienia, że nie próbowałam 'tworzyć' A przy okazji mam frajdę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wiki
Moderator
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 2090
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:05, 14 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Śliczne jak zwykle opowiadanie. Fajnie, że zamieściłaś je już teraz. Mam nadzieję, że następne części pojawią się bardzo szybko ;*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sissi
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 648
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Crystal Cottage ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:08, 14 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Wiki, ja jestem gotowa już jutro zamieszczać drugą część tego opowiadania Hmm, właśnie naszło mnie natchnienie i zaczynam pisać coś zupełnie nowego... ciekawe co z tego wyjdzie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wiki
Moderator
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 2090
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:09, 14 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Też jestem ciekawa
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Holly
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: w podróży Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:07, 14 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Ach, Sissi, tworzysz fenomenalnych bohaterów. Nieraz Ci to mówiłam! Są barwni, niezwykle ciekawi, fascynujący, tętnią życiem! Twoje opowiadania są cudowne, w sposób najcudowniejszy jaki mogą być. Nie chodzi o poprawność gramatyczną, czy lekkość. Jest w nich po prostu coś takiego, co sprawia iż każdy musi pokochać Twoje opowiadania i bohaterów. Zuzanna i Jakub to kolejne przykłady!
Co do Zuzy Ahaha, kocham takie bohaterki, zresztą pisałam o tym jeszcze na starym forum. Jest fascynująca, intrygująca i tajemnicza
Zachwyciła mnie do reszty. Czekam na dalsze odcinki!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sissi
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 648
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Crystal Cottage ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 9:35, 16 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Zamieszczam dzisiaj drugi i zarazem ostatni odcinek tego opowiadanka
Dziecko Burzy-część II
Dziewczyna zaczęła snuć swą opowieść, a na jej twarzy błąkał się dziwny, nieodgadniony uśmiech:
-Przeszło osiemnaście lat temu, moja matka została sama w domu. Tego dnia straszliwie cierpiała próbując wydać mnie na świat. Prawdopodobnie nigdy by jej się to nie udało gdyby na zewnątrz nie rozpętała się burza. Zaalarmowała ona nasze sąsiadki, które przybyły do mojego domu, aby sprawdzić, co się dzieje z matką. To dzięki ich pomocy mogę dziś przebywać w tym miejscu.-zaśmiała się niespodziewanie.-Niestety, gdy tylko ta gwałtowna burza się skończyła matka, swe poświęcenie, przypłaciła życiem, ja zaś dostałam pewien dar…potrafię przywołać do siebie burzę, lub sprawić by odeszła. Zgodnie z moim nastrojem zmienia się także pogoda. To burza była mi matką przez te wszystkie lata samotności… - jej głos stał się dziwnie obcy.
Jakub siedział przez chwilę w milczeniu. W pierwszej chwili chciał się roześmiać, bo czyż nie brzmiało to głupio? Jednak coś w wyrazie twarzy dziewczyny, ogień pałający z jej oczu, nie pozwolił mu na to.
-Jak…-wykrztusił-jak można przywołać do siebie burzę?
Twarz dziewczyny nagle spochmurniała.
-Nie słuchałeś uważnie!- Wyrzekła z wyrzutem.
-Ależ słuchałem- zaprzeczył chłopak-, ale dla mnie to jest niepojęte. Czy dzisiaj także ją przywoływałaś?
-Tak, naturalnie, ten prostak, dziś mnie znieważył- powiedziała wskazując smukłą dłonią w stronę gospodarstwa Jabłońskiego- burza zniszczyłaby jego uprawy. Miał by się z pyszna!
- Przy okazji nawałnica zniszczyłaby także i inne pola- wtrącił Kuba.
- Ależ nie!- Dziewczyna znów pokręciła głową- pan dalej nie rozumie. Burza zniszczyłaby wyłącznie j e g o pole. Mówiłam już, b u r z a spełnia moje prośby.
Chłopak nic już nie mówił. Ta rozmowa była dla niego mecząca. To wszystko było tak niesamowite, że sam nie wiedział, dlaczego uwierzył Zuzannie. Może miało to związek z zasłyszanymi przez niego dziwnymi opowieściami o zdarzeniach mających miejsca w okolicy w trakcie burz? Tak, czy inaczej, dziewczyna oczarowała go, dlatego też spotykał się z Zuzanną bardzo często.
Ludzie swym starym zwyczajem, zamiast zająć się własnymi sprawami zaczęli snuć domysły, kto wie może tych dwoje coś łączy? Właściwie nie było w tym nic dziwnego, gdyby się wyraźnie przyjrzeć młodym, można od razu zauważyć, że mają się ku sobie. Kuba także od dłuższego czasu wiedział, że kocha, tę nieujarzmioną dziewczynę, która raz zdawała się być dziką i niedostępna istotą nie z tego świata, to znów pokorną i czułą dziewczyną.
Jedynie Zuzanna nie dawała po sobie zbytnio poznać, że zależy jej na Jakubie bardziej, niż na dobrym przyjacielu.
Pewnego dnia, gdy chłopak jechał ku posiadłości, w której mieszkała dziewczyna, ujrzał zgrabną figurkę siedzącą na schodkach. Wyglądała tak słodko i niewinnie, co zwiastowało jej niedługi wybuch, lecz on jeszcze o tym nie wiedział.
-Pójdziemy dziś na zabawę- oświadczyła Zuzanna na wstępie śmiejąc się uroczo.
Kuba przystanął.
- przykro mi, ale dzisiaj nie mogę, muszę pomóc wujowi…
W oczach dziewczyny zapalił się ogień.
-Ależ pójdziemy, wujowi pomożesz jutro- rozkazała słodkim głosikiem
- Nie mogę- powiedział stanowczo chłopak- pójdziemy, kiedy indziej, obiecałem, dziś wieczorem muszę mu pomóc.
-A, więc tak!- Wrzasnęła dziewczyna nagle zmieniając swe zachowanie- na wuju zależy ci bardziej niż na mnie!
-Wiesz, że nie, ale dziś z tobą nie pójdę.
Tak nieistotna błahostka wystarczyła aby Zuzanna stała się tak gwałtowna i straszna jak nigdy dotąd. Zerwał się zimny wiatr, niebo zaciągnęło się czarnymi, ciężkimi od wody, chmurami. Burza już wisiała w powietrzu.
- Czy ja ciebie nic nie obchodzę?- Krzyczała dalej- nie obchodzi cię, czego ja pragnę! Jeśli nie masz zamiaru iść na te zabawę nie musisz się w ogóle już więcej fatygować i tu przychodzić! Odejdź! Nie zależy mi ani na tobie, ani na twoim towarzystwie! Nie chcę już nigdy cię widzieć!
Chłopak spojrzał jej jeszcze raz w oczy, te piękne oczy, o których wciąż śnił. Spuścił głowę i wsiadł na konia.
Usta Zuzanny zacisnęły się gwałtownie, a ich kąciki zadrgały groźnie.
- Jedź sobie!- Wrzasnęła jeszcze za nim- a niech cię trafi jakiś piorun! Wtedy w końcu będę miała spokój!
Wykrzyknąwszy te złowieszcze słowa zaczęła się okrutnie śmiać.
- Skoro tego sobie życzysz, niech tak się stanie- odrzekł Kuba, uchylił kapelusz, jeszcze raz spojrzał na ukochaną i odjechał.
Dziewczyna zamarła na chwilę i zakryła dłońmi twarz. Wiedziała, że po tym, co powiedziała, jej ukochanego czeka niechybna śmierć. Zadrżała, czemu dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę? Czemu była taka głupia? Dlaczego nie pomyślała wcześniej, ze może go kochać? Nie czekając dłużej popędziła do stajni ojca i zabrała jego konia. Nie traciła nawet czasu na jego osiodłanie. Liczyła się każda sekunda…
Bez przerwy popędzała biedne zwierzę modląc się w duchu, aby tylko zdążyć. Nagle go zobaczyła. Chłopak stał na tym samym wzgórzu, na którym się poznali, czekając zapewne na wyrok śmierci wydany przez ukochaną kobietę.
Dziewczyna zeskoczyła z konia i poczęła z rozpaczą brnąć przez błoto, przewracając się raz po raz. W końcu do niego dotarła, zdążyła.
W jej duszy mieszały się sprzeczne uczucia.
- Ty idioto, o czym myślałeś!? Czy naprawdę chcesz się zabić?!- zaczęła krzyczeć gestykulując coś rękoma. Wiatr rozwiewał jej mokre włosy tak, że niekiedy zasłaniały całą twarz, to znów odsłaniały, ukazując złość, rozpacz i miłość malujące się na jej obliczu.
Chłopak uśmiechnął się i pomyślał, że nawet, jeśli jego serce już nie biłoby dla tej nieprzewidywalnej istoty, z pewnością zrobiłoby to teraz.
-Chciałaś przecież bym zniknął z twojego życia, by ta twoja przeklęta burza mnie porwała- wyrzekł cicho, ale stanowczo.
Dziewczyna padła mu w ramiona pierwszy raz w życiu łkając.
Wtedy zaraz obok nich uderzył piorun
-NIE- krzyknęła rozdzierającym głosem, myśląc, że spełnia się jej groźba wyrzeczona w złości.
Kuba przytulił drżącą dziewczynę.
- Nic mi nie jest- wyszeptał czule- nic nas już nie rozdzieli.
Zuzanna wtuliła się mocniej i w tym momencie na ich twarze padły pierwsze promienie słońca. Burza, która właśnie się skończyła okrywając ich złotymi promieniami słońca przyniosła jej ze sobą ostatni dar, dar wiecznej miłości, której już nic nie miało zniszczyć.
Obiecuję, że następne opowiadanko będzie zupełnie nowe i już mam napisany spory fragment :]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ametyst
Stały Bywalec
Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 20:45, 16 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Piękna, magiczna historia o tajemniczej dziewczynie. Myślałem, że umiem pisać, ale nigdy nie stworzyłem czegoś tak dobrego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sissi
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 648
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Crystal Cottage ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 14:25, 17 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Jej, dziękuję Ci, aż nie wiem, co mam napisać. Po prostu aż mnie zatkało Powiem tylko jeszcze raz, dziękuję i czekam na coś Twojego, na pewno Ty również wspaniale piszesz
********************************
Hmm, poniższe opowiadanie jest napisane w nieco innym stylu niż te, które pisałam dotychczas (wpadłam na pomysł napisania go w sobotę xD) Mam jednak nadzieję, ze Wam się spodoba. Nie wiem czemu, ale osobiście lubię Grace.
Przeszłość i przyszłość
Młoda kobieta siedząca w salonie westchnęła ciężko i zapadła się głębiej w fotelu.
-Jane…-z jej pąsowych ust wyrwało się tylko to jedno, przepełnione tęsknotą słowo.
Grace czule pogładziła czarno-białą fotografię, którą ściskała w swej dłoni i zatopiła się we wspomnieniach. Jakże tęskniła za swą starą przyjaciółką. Pomyśleć, że właśnie dzisiaj obie obchodziłyby swoje dwudzieste piąte urodziny! A wszystko mogłoby wyglądać zupełnie inaczej gdyby tylko Jane wykazała w przeszłości trochę więcej zdrowego rozsądku!
W smutnym półuśmiechu pokręciła głową i odłożyła zdjęcie na swoje miejsce, jednak coś jeszcze przykuło jej uwagę. Zaraz obok albumu leżała pofalowana koperta.
Grace spojrzała na nią ze wstrętem, a jej oczy zapałały nienawiścią na wspomnienie treści listu. Iloma to łzami zrosiła w przeszłości nieszczęsny pergamin?
Po chwili wahania sięgnęła po niego i znów gorzko załkała.
-Jane!- powtórzyła, przebiegając wzrokiem drobne pismo swej przyjaciółki. Kiedy rozrywała tę kopertę przed siedmioma laty nie miała pojęcia, że będzie to list kończący ich przyjaźń:
Summerside, 26.08.1891 rok
Kochana Grace!
Najdroższa przyjaciółko, nie mogę wprost uwierzyć, że od naszego ostatniego spotkania minęły zaledwie trzy miesiące! Kiedy wyjeżdżałam z Avonlea nie przypuszczałam nawet, że spotka mnie tak wielkie szczęście […]
Pamiętasz zapewne naszą ostatnią rozmowę, w której poprzysięgłyśmy na zawsze zostać razem, nie dopuszczając do swych serc mężczyzn, którzy mogliby wszystko zepsuć. Mam nadzieję, ze słowa te, wydają Ci się teraz równie niedorzeczne jak mi. Widzisz kochanie, przez ten krótki czas rozłąki, moja opinia w stosunku do ‘tych padalców’ jak zwykłyśmy na nich mówić, uległa diametralnej zmianie […]
Henry jest cudowny i wprost brak mi słów aby Ci go opisać […]
Śmiałyśmy się niegdyś z pustych gąsek, które wierzyły w miłość od pierwszego wejrzenia, ale teraz widzę, że to my byłyśmy bardzo niemądre, a to, co czuję do Henrego od naszego pierwszego spotkania jest na to najlepszym dowodem […]
Czy go kocham? Nie, to określenie nie oddaje w pełni tego co czuje ilekroć nasze spojrzenia spotkają się ze sobą. Ja za nim wprost szaleję! […]
Wielu nazywa nas parą głupiutkich dzieciaków, no bo przecież, cóż też o życiu może wiedzieć dwoje osiemnastolatków, bawiących się w małżeństwo? Może naprawdę niewiele wiemy o prowadzeniu własnego domu, ale mamy s i e b i e, a to w zupełności wystarczy […]
Nie mogę się wprost doczekać kiedy poznacie się z Henrym. Dużo mu o Tobie opowiadałam i jest Ciebie ogromnie ciekaw. Pewna jestem, że będziecie się ze sobą wyśmienicie dogadywać. Pojęcia nie masz ile macie ze sobą wspólnego! Czasami mam wrażenie, że Henry jest twoją męską kopią! […]
Proszę, odpisz niebawem i powiedz, że się na mnie nie gniewasz, najmilsza.
Przyjedziemy najszybciej jak będzie to możliwe.
Na zawsze Twoja,
Jane Avalon.
Pod wpływem impulsu, Grace bezlitośnie zgniotła pożółkłą kartkę i wrzuciła ją do ognia, z satysfakcja przyglądając się trawiącym papier płomieniom.
Nie! Nie będzie więcej tego czytać! Wyrzuci ją z pamięci! Tylko dzisiaj… to będzie ostatni dzień należący do Jane Riverman. Do j e j Jane, a nie jakiejś młodziutkiej, głupiej mężatki, która ją zdradziła!
Nie zważając na chłodne, marcowe powietrze, kobieta wybiegła z małego domku tak jak w nim stała. Nie mogła dłużej wytrzymać w tych wrogich, przepełnionych jej rozpaczą murach. Potrzebowała przestrzeni, by o wszystkim zapomnieć. A jednak… nie zapomniała.
Jane, nie przyjechała, nie zobaczyła jej już nigdy więcej i była to wyłącznie jej własna wina, nie wina Jane, nawet nie wina tego przeklętego Henrego, ale jej własna!
Od kiedy tylko sięgała pamięcią towarzyszkom jej zabaw była szmaragdowo-oka panna Riverman. Spędziły razem pierwsze osiemnaście lat swojego życia traktując się niczym siostry. Urodzone tego samego dnia, często śmiały się, że już na zawsze pozostaną nierozłączne. A jednak, Jane wyjechała… zostawiła ją…złamała obietnicę…pokochała kogoś bardziej niż ją…
Gdy siedem lat temu Grace żegnała się z przyjaciółką wyjeżdżającą do ciotki, sądziła, że nie zobaczą się co najwyżej przez kilka miesięcy. Już wtedy ta myśl wydała jej się dziwnie bolesna, lecz przecież liczyła na to, że jesienią znów się spotkają. Jakże się myliła!
Kiedy przyszedł do niej ten nieszczęsny list i dowiedziała się o małżeństwie przyjaciółki zaślepiła ją nienawiść, która nie wygasła jeszcze do końca, mimo upływu lat. A jednak, gdzieś w głębi duszy czuła, że gdyby tylko mogła cofnąć czas, postąpiłaby zupełnie inaczej.
Jako pusta osiemnastolatka postanowiła, nie odezwać się już nigdy więcej do zdrajczyni. A nowa pani Avalon była dla niej stuprocentowym zdrajcom.
Przychodziło do niej jeszcze wiele listów od Jane, ale żadnego nie otworzyła, odsyłając z powrotem do nadawcy. Po czterech miesiącach nastąpiła długa przerwa. Grace wygrała, a przynajmniej tak jej się wydawało. Dała do zrozumienia, że nie che mieć nic wspólnego ze starą przyjaciółką.
Nastały długie miesiące milczenia podczas, których zaślepiona panna Rogers triumfowała, aż w końcu…dostała telegram, z którego dowiedziała się o żniwie śmierci.
Młody wdowiec donosił o tym, że żona do samego końca kochała przyjaciółkę i chciała by jej wybaczyła. Jane umarła niebawem po porodzie, niespełna rok po swym ślubie, tak samo dobra, tak samo oddana jak niegdyś.
Grace przeżyła to bardzo ciężko. Zamknęła się w sobie i stała się cyniczną, nieczułą na uroki świata kobietą. To moja wina, wciąż powtarzała. Jane umarła myśląc, że jej nienawidzę!
Teraz była gotowa zapomnieć. Wreszcie wyrzucić z pamięci przepełnione łzami lata cierpienia. Zacząć żyć na nowo, wkroczyć w dwudziestą piątą wiosnę życia z czystym sercem.
Zapatrzona w kryjącą się za horyzontem, krwawoczerwoną kulę objęła się ramionami i pozwoliła wyschnąć ostatnim łzom. Zachodzące słońce było jakoby symbolem jej dogasającej nienawiści. Na wykrzywionej bólem twarzy pojawił się blady uśmiech. Czuła ulgę. W końcu była wolna! Pozwoliła odejść w zapomnienie duchom minionych lat. To już przeszłość…
C.D.N
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Holly
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: w podróży Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:53, 22 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Nie miej do mnie pretensji kochana Sissi
Opowiadanie jest cudowne, mimo iż już znasz moje zdanie, muszę napisać, iż strasznie spodobał mi się list od Jane. I Grace, bardzo ją polubiłam!
Całe opowiadanie ma taki fascynujący klimat! Wiesz, że nie mogę się doczekać wiesz kogo i mam nadzieję, że szybko coś tu zamieścisz!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leslie
Stały Bywalec
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: Mysłowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:34, 27 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Sissi! Bardzo podoba mi się Dziecko burzy. Coś w tym opowiadaniu takiego jest, że wydaje się bliższe mojemu sercu. Może dlatego, iż Zuzanna trochę przypomina mi Leslie?
Pisz Sissi dalej, ja czekam z niecierpliwością!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Patt
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 604
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 11:51, 08 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Sissi cudowne opowiadania ,"Dziecko burzy" mnie zachwyciło. Opowiadanie o Grace też mi się podobało,czekam niecierpiwie na resztę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ametyst
Stały Bywalec
Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 12:51, 08 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Twoje ostatnie opowiadanie jest świetne, smutne, ale ma klimat. znalazłem tylko, że czasem zamiast "ą" jest napisane "om", ale to drobiazg. Czekam na dalszy ciąg.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sissi
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 648
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Crystal Cottage ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 15:28, 20 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Dziękuję Wam wszystkim bardzo, za to, że zechcieliście przeczytać to wszystko Heh, za błędy przepraszam Powinnam czytać opowiadania po raz drugi przed opublikowaniem (czego nie robię zbyt często) i bardziej zwracać uwagę na ortografię
A co do Dziecka Burzy i tego, że Zuzanna jest podobna do Leslie... to szczerze wcześniej nie przyszło mi to do głowy, ale jest w tym coś z prawdy Uwielbiam wyraziste bohaterki, które mają temperament i często takowe tworzę Prawdopodobnie z tego też powodu, czytając Anię, tak pokochałam Leslie wykreowaną przez LMM
A do Ciebie Holly, nie można mieć pretensji, za to, że czytasz to co piszę i w dodatku komentujesz, zresztą rozmawiałyśmy już chyba o tym
No skoro już sobie pogadałam, to zamieszczam kolejną część opowiadania o Grace. Oczywiście znów będą błędy (kiedy ja przestanę w końcu je robić? ) i sama nie jestem nim zachwycona, ale miałam trochę czasu i w końcu usiadłam, by coś napisać. Oto efekt:
Przeszłość i przyszłość część II
W środku maja Grace wybrała się na długi spacer, podczas którego postanowiła pomyśleć nad swoim życiem. Miesiąc, który minął od jej dwudziestych piątych urodzin obfitował w same zmiany. Kobieta zdjęła swą zgorzkniałą maskę i starała się żyć tak jak przedtem. Ciężko jednak było porzucić nawyki, które weszły jej w krew po siedmiu latach. Tak na przykład, wciąż łapała się na tym, że natychmiast wzdrygała się słysząc imiona takie jak, Jane, czy Henry.
Wreszcie, zmęczona, ale i pogodzona ze swoim losem, wróciła do domu. Bez dalszej zwłoki, szybko przeszła przez salon, stanęła przed wielkim lustrem i machinalnie poczęła wypinać szpilki przytrzymujące jej kapelusz. Zamyślona nie zwracała uwagi na nic dokoła.
-Każdy mógłby do ciebie podejść i po prostu cię zabić, a ty, zajęta przeglądaniem się w lustrze, nawet byś tego nie zauważyła- uszu dziewczyny dobiegł zimny, beznamiętny głos, pulchnej kobiety w średnim wieku.
-Wątpię droga ciociu, aby ktokolwiek mógł mieć powód do zabicia mnie. Szczególnie w tak spokojnym i nudnym miejscu jak nasze Avonlea- rzuciła ironicznie, unosząc nieznacznie jedną brew do góry.
-Tak myślisz? Nie o takich rzeczach się słyszało. Już ty się kiedyś zdziwisz. Kusisz los dziecko i w końcu się doigrasz! Zapamiętaj moje słowa.- podeszła bliżej do swojej siostrzenicy i ujęła jej brodę uważnie lustrując ją zmrużonymi oczyma, wyglądającymi niczym szparki.
Grace bez mrugnięcia okiem wyrwała twarz z jej szponiastej ręki i spojrzała z góry na starszą kobietę.
-Nie jestem koniem żeby mnie oglądać w taki sposób.- jej głos był przerażająco spokojny, ale osobie tak mało delikatnej jak nowo przybyła nie sprawiło to różnicy.
-Starzejesz się, Grace. Musisz szybko złapać męża, w przeciwnym razie będziemy mieli w rodzinie pierwszą starą pannę.
Krwistoczerwone usta panny Rogers wygięły się w pogardliwym, sarkastycznym uśmiechu, który mówił gościowi znacznie więcej niż słowa.
-Czy zdajesz sobie sprawę jaka to hańba dla rodziny? Miej na względzie to, że ja również mam córki na wydaniu, a jeśli ich starsza kuzynka nie wyjdzie za mąż to ich szanse na dobry ożenek mogą się zmniejszyć…
-Nie przejmuj się ciociu, jeśli ja nie wyjdę za mąż zostanie jeden kawaler więcej. Myślę, że wówczas ich szanse raczej wzrosną, a nie zmaleją.
-Bezczelna dziewczyno! Przecież ja cię ostrzegam dla twojego wyłącznego dobra! Doprawdy, za bardzo przypominasz ojca. Uparta jak muł, zapatrzona w siebie i niewdzięczna!- ciotka nie baczyła na piorunujące ją spojrzenia- Grace, masz już swoje lata, najwyższy czas wychodzić za mąż czy ci się to podoba, czy nie. Od kiedy zaczęłaś być uważana za piękność żaden mężczyzna nie jest dla ciebie wystarczająco dobry? Poprzewracało ci się w głowie, ale poczekaj jeszcze trochę, dale bądź tak wybredna, a już żaden nie będzie cię chciał.
-Na to właśnie liczę, ciociu. W tym problem, że nie obchodzi mnie to co myślą o mnie mężczyźni. Prawdę mówiąc oni w ogóle mnie nie obchodzą i mogą przestać istnieć.
Na pulchnej twarzy wychodzącej już ciotki wykwitł uśmiech zastępujący wcześniejsze zdumienie:
-Co? Dobrze, bardzo dobrze, więc o to chodzi… Nie sądziłam, że możesz należeć do tego rodzaju dziewcząt...-zastanowiła się chwilę- Grace, wierz mi, takie jak ty nie przeżywają miłostek, ale gdy już się zakochają, to na całe życie. Jestem pewna, że niebawem stracisz dla kogoś głowę, a wówczas nie będę miała już o co się martwić.
-Ja nie mam zamiaru się zakochiwać!
-Jestem pewna, że nie masz zamiaru się zakochiwać, słodziutka, ale to już nie od ciebie zależy. Oooch- podniecona zatarła ręce- jeśli Najwyższy nam dopomoże już niebawem będziemy mieli ślub!- powiedziała wychodząc, a Grace z furią zatrzasnęła za nią drzwi.
Nastał świt, do pokoju wpadało krwistoczerwone, światło wschodzącego słońca, oświetlające leżącą na łóżku, pannę Rogers.
Wczorajsza wizyta skutkowała nieprzespaną nocą i zroszoną łzami poduszką.
Dziewczyna skuliła się jeszcze bardziej, obejmując się ramionami, w wyuczonym przez siedem lat geście. Geście, który miał chronić ją od zewnętrznego, bezlitosnego świata.
-Nie, ja nigdy się nie zakocham. Nie mogę… nie chcę skończyć jak Jane- wyszeptała drżącymi ustami.
Bała się nieznanego, obcego uczucia. Czym była miłość? Właściwie nie wiedziała, ale była też pewna, że nie chce poznać tego uczucia. Bo i po co? Miłość kończy się cierpieniem, miłość jest zła, ogłupia, niszczy...Nie pozwala myśleć racjonalnie!
A jednak…po bladych policzkach stoczyły się dwie wielkie łzy gdy pomyślała, że nigdy może jej nie zaznać.
Chociaż nie chciała się do tego przyznać nawet przed samą sobą, to właśnie tego brakowało jej do szczęścia.
Z piersi wyrwał się kolejny cichy szloch.
Teraz już była pewna, że chociaż będzie walczyć, to i tak, to, co powiedziała ciotka, w końcu się wydarzy. Zakocha się i nic na to nie poradzi. Podąży drogą jaką zgotował jej los, by znaleźć szczęście, by poznać samą siebie...
Cichutko wstała, bezszelestnie ubrała się i wyszła na dwór.
Jeśli i tak nie wygra z tą częścią swej natury, to po co walczyć? Równie dobrze może od razu się poddać i z otwartymi ramionami czekać na to, co przygotowało dla niej przeznaczenie.
Wyszła na łąkę i siedząc pod brzozą uśmiechnęła się do siebie.
Pierwszy uśmiech, w którym nie było cienia smutku, ironii czy protekcjonalności był kolejnym krokiem. Kolejnym krokiem, ku coraz wyraźniej malującej się przyszłości.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Sissi dnia Sob 12:02, 21 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|