|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
eris234
Stały Bywalec
Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Zielone Wzgórze ;-) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:35, 20 Gru 2010 Temat postu: Opowiadania Eris ;-) |
|
|
Opowiadanie o tym,jakby to było gdyby trafiła na Zielone Wzgórze.Możecie ocenić i zaproponować jakiś tytuł.
Pewnego razu czytałam "Anię z Zielonego Wzgórza".Nie wiedziałam który już raz zagłębiam się w przygody tej rudowłosej dziewczynki,ale wciąż wywoływały uśmiech na mojej twarzy.Pomyślałam,że chciałabym przekonać się na własnej skórze,jak wyglądało życie w czasach Ani.I w tym momencie wszystko zawirowało mi przed oczami.Nie wiedziałam co się dzieje.Dopiero po chwili zorientowałam się,że nie jestem już u siebie w domu.Znajdowałam się w jakiejś nieznanej mi okolicy,wokół nie było ani jednego samochodu,tylko drzewa i jakieś pola w oddali.Nie miałam pojęcia jak to możliwe.Przycupnęłam na pniu drzewa,w nadziei,że zaraz ktoś tędy przejdzie i będę mogła go spytać,gdzie się znalazłam.Musiałam jakoś upewnić się,że to nie sen.Czułam się taka zdezorientowana.Jeszcze przed chwilą byłam u siebie w domu,a teraz jakieś licho przeniosło mnie na...Nie to niemożliwe,żebym znalazła się na Zielonym Wzgórzu.A jednak w moją stronę szła właśnie niemłoda,ale krzepka kobieta,która nie mogła być nikim innym jak tylko Małgorzatą Linde.Wciąż nie mogłam w to uwierzyć,ale mimo wszystko wyszłam jej naprzeciw.
-Dzieńdobry.Może mi pani powiedzieć gdzie jestem? Chyba się zgubiłam-powiedziałam.Wiem,że zabrzmiało to dziwnie,ale nie umiałam znaleźć innego wytłumaczenia.
-Cóż to za dziwny strój? Boże,jakich czasów ja dożyłam!-wykrzyknęła pani Linde.
Miałam na sobie bluzę i dżinsy,więc nic dziwnego,że mój strój budził zdumienie w tych czasach.Za czasów Ani kobiety nosiły tylko sukienki i spódnice.Nie bardzo wiedząc jak dalej się zachować,powiedziałam jak najgrzeczniej:
-Nie jestem stąd.Czy mogłaby mi pani pomóc,bo nie wiem co mam ze sobą zrobić.
-Może Maryla Cuthbert ci pomoże.Skoro przygarnęła rudowłosą sierotę,to nie zdziwiłabym się gdyby przygarnęła nawet i pingwina.
ciąg dalszy wkrótce (być może)
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez eris234 dnia Nie 16:53, 26 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Iwona
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 1262
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Peublo de Los Angeles Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:58, 20 Gru 2010 Temat postu: Opowiadanie |
|
|
Eris jestem ciekawa co się dalej wydarzy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wiki
Moderator
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 2090
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 16:41, 21 Gru 2010 Temat postu: Re: Opowiadanie |
|
|
Witaj Eris!
Opowiadanie zapowiada się ciekawie. Chociaż ja bym rozciągnęła ten moment, gdy bohaterka twojego opowiadania zastanawia się, co by było gdyby... Bo tu się zastanawia i hops od razu do książki. A ciekawiej by było, gdyby jeszcze coś się wydarzyło.
I stawianie znaków interpunkcyjnych. Dużo czytelniej i poprawnie byłoby, gdybyś stawiała kropki nie przy nowym zdaniu np.
Cytat: | Pewnego razu czytałam "Anię z Zielonego Wzgórza".Nie wiedziałam który już raz zagłębiam się w przygody tej rudowłosej dziewczynki,ale wciąż wywoływały uśmiech na mojej twarzy |
Tylko:
Cytat: | Pewnego razu czytałam "Anię z Zielonego Wzgórza". Nie wiedziałam który już raz zagłębiam się w przygody tej rudowłosej dziewczynki, ale wciąż wywoływały uśmiech na mojej twarzy |
Po prostu tak się lepiej czyta .
eris234 napisał: | Skoro przygarnęła rudowłosą sierotę,to nie zdziwiłabym się gdyby przygarnęła nawet i pingwina.
|
Hahahaha . Świetne! Wyobrażam sobie ten ton pani Linde!
Co do tytułu to nie mam pojęcia, ale pewnie, gdy napiszesz więcej coś Ci do głowy wpadnie .
Pisz dalej, bo zapowiada się ciekawie! Czekam!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
eris234
Stały Bywalec
Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Zielone Wzgórze ;-) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 17:49, 21 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Rozejrzałam się dookoła.Mój wzrok przykuł śliczny biały domek z jasnozielonym dachem.Domyśliłam się,że to dom,w którym mieszkają Cuthbertowie razem z Anią.Zapukałam do środka,gotowa już na ostrą krytykę mojego wyglądu.Otworzył mi Mateusz.To po prostu musiał być on.Wyglądał bardzo nieporadnie i gdyby nie długa broda i zmarszczki,można by go wziąć za duże,przestraszone dziecko.No tak,przecież on bał się kobiet.A co dopiero mógł pomyśleć o mnie,ubranej w dżinsy i adidasy? Myślałam,że zatrzaśnie mi drzwi przed nosem,ale on spytał tylko:
-Czego panienka sobie życzy?
-Nie jestem stąd i trochę się zgubiłam.Może mi pan powiedzieć gdzie mogłabym się zatrzymać?-spytałam.
Wtedy do akcji wkroczyła Maryla.
-Z pewnością nie tutaj.Nie gościmy tu dziewcząt ubranych w tak nieprzyzwoity sposób.
-Porwano mnie z dala od domu i dano mi ten strój.To dla mnie straszne upokorzenie.Nie mam teraz gdzie się podziać.-zmyśliłam na poczekaniu.
Maryla wyglądała teraz tak groźnie,że myślałam,że zacznie krzyczeć.Ale ona spytała:
-Jak masz na imię?
-Emilia-odparłam.-Mam siedemnaście lat.
-Jesteś więc dorosła,ale nie widzę powodu dla którego miałaby zwracać się do ciebie per "pani".Prawdopodobnie sama sobie zasłużyłaś na to,że cię porwano,a teraz żebrasz u innych o pomoc.Nie zasługujesz na szacunek.
Ta krzywdząca opinia tak mną wstrząsnęła,że pomyślałam,że to dla mnie za wiele.Nie miałam pojęcia jak mogę wrócić do domu i straciłam poczucie realności.To przecież niemożliwe,żebym przeniosła się do książkowego świata.Zaczęłam sobie uświadamiać w jak kiepskim jestem położeniu i łzy same napłynęły mi do oczu.Ale nie płakałam,w gruncie rzeczy Maryla wyglądała całkiem zabawnie w tym koku i długiej,zielonej sukni.Im bardziej marszczyła brwi,tym bardziej przypominała mi mopsa.W pewnej chwili do pokoju weszła Ania.Nie była już jedynastoletnią dziewczynką,mogła mieć około piętnastu lat.Jej płomienne warkocze opadały jej ciężkimi splotami na plecy,a w szmaragdowych oczach tańczyły wesołe iskierki.Na mój widok bardzo się zdziwiła,ale nie zniknął uśmiech z jej twarzy.
-Kto to jest,Marylo?-spytała.
-Nikt szczególny.Ta dziewczyna twierdzi,że ją porwano z dala od domu i dano jej męski strój.Ja nie wierzę w takie bajki,ale może ty prędzej dojdziesz do porozumienia z naszym gościem-odparła Maryla.
Ania podeszła do mnie i uścisnęła mi dłoń.
-Nazywam się Ania Shirley.Czy naprawdę panią porwano? To musiało być straszne.Skąd pani pochodzi? Jest pani cudzoziemką?
-Mam na imię Emila,mów mi po imieniu.Tak jestem cudzoziemką,ale znam angielski.A co do porwania,to nieco bardziej skomplikowana sprawa-powiedziałam.
-I nie możesz wrócić do domu?-spytała Ania.
-Niestety wygląda na to,że już nie mam domu-wyszeptałam,nie wiedząc jak inaczej wytłumaczyć to,że nie mam szans na powrót.
-To zostań z nami.Chociaż przez jakiś czas.Marylo,przecież wiesz,że trzeba pomagać ludziom w trudnym położeniu-powiedziała Ania.
-Ale ja nic nie wiem o tej dziewczynie,budzi ona we wiele odczuć,ale z pewnością nie zaufanie.Przykro mi,Emilio,ale nie możesz tu zostać-Maryla spojrzała na mnie surowo.
-Tylko przez jakiś czas.Naprawdę nie mam gdzie się podziać-wyjąkałam.
Po długiej walce w końcu zostałam u Cuthbertów.Nie wiem jak tego dokonałam,ale jednak Maryla się zgodziła.Chyba po prostu nie miała innego wyjścia.
Jak myślicie,co dalej się wydarzy?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Iwona
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 1262
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Peublo de Los Angeles Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 17:53, 21 Gru 2010 Temat postu: Opowiadanie |
|
|
Wszystkie postacie prowadzone jak należy.
Nie wiem co się dalej wydarzy -może jakaś mała podpowiedź?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
eris234
Stały Bywalec
Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Zielone Wzgórze ;-) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:13, 21 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Powiem ci Iwona,że ja sama jeszcze nie wiem co dalej napiszę w tym opowiadaniu.
ciąg dalszy opowiadania
-No więc przez kogo właściwie zostałaś porwana?-spytała Maryla.Chyba powoli zaczynała wierzyć w moją wersję wydarzeń.
-Niewiele pamiętam.Byłam w szoku.Jakiś chłopak wepchnął mnie do pociągu i wywiózł aż tutaj.Nie mam dokąd wrócić,w moim domu i tak nikt na mnie nie czeka.
-Mieszkasz sama?
-Tak-skłamałam.-I ten chłopak zabrał mi wszystkie moje rzeczy,dał mi tylko ten męski strój.Chciał mnie upokorzyć.Miał w oczach obłęd,podejrzewam,że wielu dziewczętom zrobił coś okropnego,nie tylko mnie.Pewnie miałam szczęście,że nie zrobił czegoś gorszego.
-Rozumiem,że miałaś trudne przejścia,ale już wystarczy tych wynurzeń-przerwała mi Maryla.
-Wierzy mi pani?
-Nie do końca wiem,co o tym myśleć,ale czego to nie robi się poza granicami Kanady.Po cudzoziemcach można się wszystkiego spodziewać-niezbyt taktownie zauważyła Maryla.-W każdym razie powinnaś ubrać się w coś przyzwoitego.Może Ania pożyczy ci jakąś sukienkę?
-Oczywiście.Emilko,chodź ze mną na moją facjatkę-powiedziała Ania.
Pokoik Ani był bardzo ładny,meble były jasne,a tapeta na ścianie miała subtelne,pastelowe barwy.Usiadłam na łóżku i patrzyłam jak Ania wyjmuje z szafy kilka kolorowych sukienek.
-Wybierz sobie coś z tego.Myślę,że najbardziej pasowałby ci różowy.Ja nigdy nie włożyłabym nic różowego,bo ten kolor nie jest właściwy dla rudzielców.Ubolewam nad tym,że nie mam brązowych włosów tak jak ty,Emilko.Albo tak jasnych jak panna Stacy.Panna Stacy jest moją nauczycielką.Szkoda,że nigdy nie będziesz z nią miała żadnej lekcji,ale zawsze możesz sobie wyobrazić jak wspaniałą jest osobą.A jest wspaniała,możesz mi wierzyć.
Kiwnęłam tylko głową,po czym zaczęłam oglądać sukienki,które Ania położyła na łóżku.
-Ta zielona jest ładna-stwierdziłam.
-Przymierz,śmiało-zachęciła mnie Ania.
Nigdy nie nosiłam spódnic ani sukienek,a teraz miałam włożyć na siebie długą kiecę.W tych czasach nawet odsłonięcie kostek było nie na miejscu.Miniówy,które wkładały moje koleżanki ze szkoły,z pewnością by tu nie przeszły.W sukience czułam się dziwnie ,ale gdy spojrzałam w lustro,stwierdziłam,że nie wyglądam tak źle.
-Nigdy nie widziałam,żeby nawet mężczyzna ubrał coś takiego, jak ty miałaś wcześniej na sobie.Czy za granicą jest taka moda?-spytała Ania.
Tylko wzruszyłam ramionami.Ania po chwili milczenia,wskazała drzewo za oknem.
-To Królowa Śniegu.Tak nazwałam to drzewo,bo wiosną jest obsypane białymi kwiatami.Ale najbardziej lubię patrzeć na Królową Śniegu przy świetle księżyca.Księżyc jest taki romantyczny,prawda? Maryla mówi,że jestem zbyt wielką marzycielką,ale ja po prostu jestem przeciwieństwem moich rodziców.Oni byli nauczycielami,więc twardo stąpali po ziemi,to teraz ja muszę dla odmiany bujać w obłokach.Chociaż niektórzy nauczyciele wcale nie stąpają twardo po ziemi,na przykład panna Stacy.
Ona ceni sobie ludzi z wyobraźnią i wcale nie jest surowa.Och,chyba za dużo mówię.Ale myślę,że z chęcią posłuchałabyś o Dianie Barry.Diana jest moją bratnią duszą.Każdy kto o niej usłyszy,chciałby się z nią zaprzyjaźnić bo ma takie urocze dołeczki w policzkach,a jej włosy są bosko piękne.Chyba nie ma nikogo kto cały byłby bosko piękny,ale każdy ma chociaż jedną ładną rzecz w swoim wyglądzie.W moim przypadku jest to nos.Nie chcę się chwalić i tak nie mogłabym stać się próżna,bo gdy pomyślę o swoich rudych włosach,to od razu obniża mi się samoocena.Myślę,że chyba mogłabyś okazać się oszustką,ale to nie ma teraz znaczenia,muszę przed kimś wypowiedzieć swoje myśli.Nawet przed kimś kto być może tylko udaje,że został porwany.A więc,czy poznałaś kiedyś kogoś,kto uraził twoją dumę?
-Teraz ty mnie uraziłaś,mówiąc,że jestem oszustką.
-Mogłabyś nią być.Ale z pewnością nie jesteś.Czasem mówię rzeczy zupełnie bezmyślnie.Kiedyś strasznie wyzwałam panią Linde.Ale ty jej chyba jeszcze nie poznałaś,prawda? To nasza sąsiadka.Lubi sobie poplotkować,ale ma dobre serce.Ale wracając do osoby,która uraziła moją dumę, jest nią Gilbert Blythe.Naśmiewał się z moich włosów.Chłopcy są czasem naprawdę bezmyślni-uznała Ania.
Gdybym powiedziała Ani,co robią chłopcy w mojej szkole,pewnie by nie uwierzyła więc milczałam.W tych czasach nikt nie palił skrętów przed szkołą,ani nie celował w nauczycieli podejrzanymi przedmiotami.Przynajmiej tak mi się wydaje.
Ania westchnęła ciężko.
-Rozumiesz geometrię? Ja za nic w świecie nie mogę jej pojąć.Może pomogłabyś mi z jakimś zadaniem?-spytała.
Ledwo wyciągałam się na tróję z matmy,więc raczej nie nadawałam się na korepetytorkę,powiedziałam więc:
-Ja też nie umiem geometrii.
Byłam ciekawa kiedy uda mi się wrócić do domu.Chociaż pomyślałam sobie,że matematyki,na pewno mi brakować nie będzie.Krótki odpoczynek od szkoły zawsze się przyda.Tylko co z moją rodziną? Poczułam,że wcale nie jestem tak dorosła jak mi się do tej pory zdawało i że brakuje mi zrzędzenia taty.
-Aniu,mogłabym coś zjeść?-spytałam,myśląc,że gdy coś zjem,zniknie potworny uścisk w żołądku.
-Och tak,Maryla już dawno mogła przygotować poczęstunek,ale chyba zapomniała.Przypomnę jej,albo sama ci coś przygotuję.Jesteś przecież gościem,mimo wszystko.
Zjadłam dwie kromki chleba z powidłami,ale uścisk w żołądku nie zniknął.A więc był spowodowany stresem.Stresem,że już nigdy nie wrócę do domu.Ta myśl ciągle krążyła mi po głowie,aż w końcu nie wytrzymałam napięcia i kilka minut później usiadłam z głową schowaną w dłoniach.
-Wszystko w porządku?-spytał Mateusz.
Nawet nie podniosłam głowy.Dopiero gdy Ania położyła mi dłoń na ramieniu i poprosiła bym znów poszła z nią na facjatkę,powoli wstałam.Tam Ania próbowała mi poprawić humor opowieścią o tym jak kiedyś ufarbowała włosy na zielono.Tylko,że ja już znałam tę historię.Wiedziałam wszystko o Ani,bo czytałam o jej przygodach w książce.Ta dziewczyna była tylko papierową postacią.Nie powinna była ze mną rozmawiać.Co to wszystko miało znaczyć? Czy powinnam była się cieszyć,że spotkałam lubianą przez siebie postać literacką? A może marwić się,że postradałam rozum?
To opowiadanie jest pisane nie całkiem serio,nigdy wcześniej nie pisałam historyjki na temat Ani z Zielonego Wzgórza,więc proszę o wyrozumiałość.Dalszy ciąg wkrótce
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez eris234 dnia Wto 21:49, 21 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Parvati
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 25 Kwi 2010
Posty: 752
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: Dolina Tęczy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:55, 22 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Bardzo interesujące opowiadanie, Eris Czekam na następny odcinek.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Iwona
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 1262
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Peublo de Los Angeles Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:08, 22 Gru 2010 Temat postu: Opowiadanie |
|
|
Ciekawa jestem co się dalej wydarzy w twoim opowiadaniu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
eris234
Stały Bywalec
Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Zielone Wzgórze ;-) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 11:43, 23 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Noc na Zielonym Wzgórzu nie przyniosła mi snu,rano wstałam z bólem głowy i nie umiałam tak jak Ania zachwycić się tym,że wstał nowy dzień.Była sobota,więc Ania nie musiała iść do szkoły.
-Chodźmy na podwórze-zawołała.-Słońce świeci dziś tak jasno, jakby chciało nam przypomnieć,że Bóg jest Światłością.O tak,moc Boga jest jaśniejsza niż słońce.
Jaką On musi mieć wielką wyobraźnię,że stworzył taki piękny świat.Ale dlaczego dał mi rude włosy? Czy nie uważasz,że w słońcu moje włosy mają złoty odcień? Proszę,powiedz,że tak.Gdyby tak było,stałabym się o wiele szczęśliwsza.
-Nie,twoje włosy nie mają złotego połysku-powiedziałam szczerze.-Ale może z czasem ściemnieją.
-Tak myślisz? Ciemne włosy są jeszcze ładniejsze niż złote.Ale nawet gdybym miała kruczoczarne włosy jak Diana,to nigdy nie będę mieć szlachetnego imienia.
Na przykład nie nazywam się Kordelia.Czy nie sądzisz,że to eleganckie imię? Kiedyś chciałam mieć na imię Geraldine...Hm...Maryla mówi,że chyba nigdy nie przestanę wymyślać głupstw.Ale ja nie chcę wyrastać z marzeń.
-Jak można marzyć o tym,żeby mieć na imię Geraldine albo Kordelia? Nie masz innych problemów?-gadka Ani już trochę działała mi na nerwy.
-A ty o czym marzysz?-spytała Ania.
Wzruszyłam ramionami.Może i czasem bujałam w obłokach,ale nie aż tak jak Ania.
-Możemy pójść do Diany, jeśli chcesz-zaproponowała dziewczyna.
-Zgoda-powiedziałam.
Po drodze zastanawiałam się jak można żyć bez żadnej łączności ze światem:bez telewizora,komputera,czy chociażby radia.Oczywiście było to możliwe,ale nie dla tych,którzy już zetknęli się z tymi cudami techniki, tak jak ja.A Ania mówiła takim górnolotnym językiem.Nie odnalazłaby się w świecie,gdzie wszyscy używali slangu
i różnych,niezbyt chwalebnych słów.I w którym komputer jest odpowiedzią na wszystkie pytania.
-Diana jest moją przyjaciółką od serca-tłumaczyła Ania.-Na pewno chętnie cię pozna.
Otworzyła nam pani Barry.Była kobietą o czerwonych ustach i policzkach,wysoką i wzbudzającą szacunek.
-O,Aniu.Kim jest twoja koleżanka?-spytała.
-Jestem Emilia i tymczasowo jestem gościem u państwa Cuthbertów-powiedziałam.
-Ach,tak.Chyba nie pochodzisz stąd bo nigdy cię tu wcześniej nie widziałam-pani Barry zrobiła się podejrzliwa.
-Emilia jest cudzoziemką-wyjaśniła szybko Ania.-Potrzebowała pomocy,więc tymczasowo zostanie u nas.Marylę ciężko było przekonać,ale trzeba ufać ludziom,prawda?
Pani Barry niepewnie wpuściła nas do środka.Diana siedziała w bawialni i popijała herbatę z filiżanki.Była naprawdę ładną,choć nieco pulchną dziewczyną.Miała na sobie bladoróżową sukienkę z bufiastymi rękawami.
-Och,Aniu.Nie spodziewałam się,że przyjdziesz.Mogłaś mnie uprzedzić. I kogo ty ze sobą przyprowadziłaś?
-To jest Emilka.Jest starsza od nas,ale z pewnością nie jest to dla ciebie problemem.Tak samo nie zmartwisz się chyba,że Emilka nie pochodzi z Kanady-powiedziała Ania.
-Na Boga,to skąd ona przyjechała? Nie chcę być niegrzeczna,ale nigdy nie miałam do czynienia z obcokrajowcami.Czy ona mówi po angielsku?-spłoszyła się Diana.
-Tak,mówię po angielsku-uśmiechnęłam się.-Pochodzę z Polski,ale nie mogę wrócić do domu.
-Dlaczego?
-To dość skomplikowane.Mogę ci tylko powiedzieć,że zostałam porwana przez pewnego nierozważnego chłopaka-znów posłużyłam się kłamstwem.Ale przecież nie mogłam powiedzieć,że jakaś dziwna siła wciągnęła mnie do tego książkowego świata.Uznano by mnie za wariatkę.Diana i tak patrzyła na mnie nieufnie.Zapadła cisza.
-Diano,może poczęstujesz nas sokiem malinowym?-spytała Ania,chcąc przerwać milczenie.
Zdenerwowana zaczęłam wygładzać swoją zieloną sukienkę.Czy wspominałam,że Ania pożyczyła mi też buty i pończochy? Wciąż nie mogłam się przyzwyczaić do mojego nowego stroju.Sama Ania miała na sobie prostą,szarą sukienkę w kratkę,w której wyglądała jeszcze szczuplej,niż była w rzeczywistości.Wiele bym dała by mieć takie proste plecy i zgrabną sylwetkę.Diana wyjęła z szafy sok i nalała go do szklanek.Na szczęście nie była tak roztrzepana jak Ania i sok nie okazał się winem porzeczkowym.Panna Barry nie wydawała się skora do rozmowy ze mną,w końcu spytała mnie i Anię czy nie zechciałybyśmy pomóc jej zrobić ciasta.Cóż,wolałabym inaczej spożytkować czas,ale nie wypadało odmówić.Niestety z powodu braku kulinarnych zdolności,zepsułam cały wypiek.Gdyby Ania i Diana robiły ciasto same,z pewnością by im się udało.Najgorsze,że Diana pomyślała,że zrobiłam jej to na złość.A Ania powiedziała:
-Nie obraź się,ale trudno jest popełnić błąd,gdy robi się ciasto.Przecież to takie proste.
-A ty dodałaś kiedyś do ciasta waleriany! Nie jesteś lepsza ode mnie!-wybuchnęłam.
Ania i Diana spojrzały na siebie zszokowane.W końcu Ania spytała:
-Skąd o tym wiesz?
-Nie wiem.Zgadywałam-bąknęłam zmieszana.
-Ale rzeczywiście tak było-przyznała Ania.
No tak.Czytałam o tym w książce.Wiedziałam o Ani już chyba wszystko.Ale nie mogłam się z tym zdradzić.Diana patrzyła na mnie spod zmrużonych powiek.Chyba mnie nie polubiła.Trudno się dziwić.Byłam przygarbionym,nierozgarniętym stworzeniem,któremu co jakiś czas wyrywały się słowa z mowy potocznej,które tych czasach zdecydowanie nie były mile widziane.Nikt tu nie wiedział,co to znaczy "zajefajnie" albo "gra gitara".Chciałam jak najszybciej zakończyć wizytę u Diany.Ania chyba zdała sobie sprawę z niezręcznej sytuacji i powiedziała:
-Spotkamy się jeszcze popołudniu,Diano.Wybacz Emilce to ciasto,kochana.Ona naprawdę nie zrobiła tego celowo.
-Oczywiście,rozumiem-uśmiech Diany był wymuszony.-Do zobaczenia,Aniu...Emilko...-do mnie zwróciła się dopiero po chwili,a w jej oczach było tyle niechęci,że zastanawiałam się czy ona aby nie przesadza.Nie można kogoś oceniać przy pierwszym spotkaniu.Gdy wracałam z Anią na Zielone Wzgórze,powiedziałam:
-Diana mnie nie znosi.Zespułam jej ciasto,a poza tym co jakiś czas wyrywają mi się te dziwne słowa...
-Ona po prostu nigdy nie widziała kogoś kto pochodziłby z tak daleka.W waszym kraju panują inne zwyczaje.Ja też jeszcze nie całkiem się przyzwyczaiłam do niektórych twoich wyrażeń,ale myślę,że dojdziemy do porozumienia.Ale czy nie uważasz,że słowa powinny brzmieć jak najpiękniej? A to co ty mówisz,nie brzmi ani ładnie,ani nie jest zrozumiałe.Ach,spójrz,ile złocistych liści pospadało z drzew.Czy nie dla takich chwil żyjemy? Jesienią świat jest taki poetyczny-rozmarzyła się Ania.
Gdy razem z Anią przekroczyłam próg domu,zobaczyłam,że przy stole razem z Marylą siedzi pani Linde.Na mój widok pani Małgorzata aż wstała.
-Na Boga! O wiele lepiej wyglądasz w sukience niż w tym niechrześcijańskim stroju,w którym widziałam cię ostatnio.Podejdź no tutaj.Więc jednak jesteś gościem u Cuthbertów? Na jak długo zamierzasz tu zostać?
-Nie wiem.Obecnie jest niemożliwe,żebym wróciła do domu-wyjąkałam.
-Masz dziwne włosy.Za krótkie,stanowczo za krótkie.I potwornie się garbisz.Ile masz lat,dziecko?-pani Linde wychyliła szyję,by jeszcze lepiej mi się przyjrzeć.
-Siedemnaście-odparłam.
-Och,dorosła panna.Czy już jesteś zaręczona? Moja koleżanka w tym wieku urodziła już pierwsze dziecko.Och,wiem,że może nie wypada o tym mówić,ale spytałam po prostu z ciekawości.
-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła-pomyślałam,a na głos powiedziałam:-Nie skąd.Nie jestem zaręczona.
Zaręczyny i ślub w wieku siedemnastu lat w moich czasach,oznaczały tylko jedno:wpadkę.Ale tutejsza mentalność była inna.Stanowczo tutaj nie pasowałam,bo nie umiałam ani gotować ani zajmować się domem,a tego tutaj wymagało się już od dziesięcioletnich,a może i młodszych dziewczynek.
-Skąd ty w ogóle pochodzisz?-spytała pani Linde.-Maryla wspominała mi,że zostałaś porwana z dala od swojego kraju.Jakieś to barbarzyńskie obyczaje panują za granicą?! Żeby porywać ludzi w biały dzień?! Czy to ten porywacz dał ci ten męski strój?!
-Dokładnie tak-odparłam.-Jestem z Polski, jeśli pani jeszcze nie wie.
-Ach tak.Poprawnie mówisz w naszym języku.Tylko przez twoją mowę przebija się jakaś zuchwałość.
-Nie, jestem po prostu zestresowana pani pytaniami-powiedziałam już mocno zniecierpliwiona.-Nie będę się ze wszystkiego spowiadać!
-Podnosisz na mnie głos?!-pani Linde była oburzona.-Marylo,naprawdę dziwię się,że postanowiłaś gościć u siebie kogoś takiego.Panienko,musisz panować nad sobą.Może w twoim kraju ludzie tak się do siebie odnoszą,ale nie tutaj.Do widzenia,Marylo.Nie będę dłużej "stresować" twojego gościa.
Małgorzata dumnym krokiem opuściła Zielone Wzgórze.A więc już dwie osoby mnie nie lubiły:Diana i pani Linde.Czemu nie próbowały wczuć się w moją sytuację?
Jeśli zechcecie,napiszę ciąg dalszy. Forum wygląda teraz świetnie,zimowy nagłówek jest bardzo ładny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Iwona
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 1262
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Peublo de Los Angeles Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 12:50, 23 Gru 2010 Temat postu: Opowiadanie |
|
|
Mnie podoba się to porównanie czasów współczesnych z czasami Ani.
Ale sama Ania nie jest już taka sympatyczna.
Zwłaszcza wypominając że Emilka zepsuła ciasto.
Proszę o ciąg dalszy i mam małą prośbę o pojawienie się Gilberta.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Parvati
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 25 Kwi 2010
Posty: 752
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: Dolina Tęczy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 12:50, 23 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Oczywiście, że chcemy, przynajmniej ja Mam nadzieję, że będzie dalszy ciąg.
A co do odcinka to zaczyna rzeczywiście robić się ciekawie. Tak myślałam, że pani Linde w końcu będzie zgorszona zachowaniem Emilki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
eris234
Stały Bywalec
Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Zielone Wzgórze ;-) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 11:31, 24 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Kolejna część opowiadania.Wciąż nie mam pomysłu na tytuł.Na wstępie chciałam życzyć wszystkim miłośnikom Ani ciepłych,rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia i szczęśliwego Nowego Roku. Iwono,Gilbert pojawi się w kolejnym odcinku.
Małgorzata dumnym krokiem opuściła Zielone Wzgórze.A więc już dwie osoby mnie nie lubiły:Diana i pani Linde.Czemu nie próbowały wczuć się w moją sytuację?
Ania też wydawała mi się trochę inna niż ta,o której czytałam.Ale i tak była super.Pocieszyła mnie,że kiedyś też wpadła w konflikt z panią Linde.
-To dlatego,że powiedziała,że moje włosy są rude jak marchewka-tłumaczyła Ania.-Nie znoszę,gdy ktoś mi to wytyka.
Maryla pokręciła tylko głową.
-Jesteś o wiele bardziej kłopotliwa,niż jakakolwiek inna dziewczyna-zwróciła się do mnie.-Po co zdenerwowałaś panią Linde?
-Bo jest zbyt natrętna-chciałam odpowiedzieć,ale zamiast tego mruknęłam tylko:-Przepraszam.To dlatego,że czuję się taka bezradna....Nie mogę wrócić do domu...
Każdy na moim miejscu byłby drażliwy.
W tej samej chwili do bawialni wszedł Mateusz.
-Pani Linde już poszła?-zdziwił się.-Zwykle może siedzieć nawet dwie godziny na plotkach.
-Nieważne,Mateuszu-powiedziała Maryla oschle.-Aniu,zajmij się naszym gościem, ja mam dość.
Ania wzięła mnie więc do siebie,na facjatkę.
-Nie martw się.Jutro jest zawsze czyste,wolne od błędów.Zawsze to sobie mówię,gdy coś pójdzie nie po mojej myśli.Może,zrobisz robótkę?
Wybuchnęłam śmiechem.Robienie na drutach zawsze kojarzyło mi się z zajęciem dla staruszek.
-Szkoda,że nie chcesz poćwiczyć swoich umiejętności.Z pewnością kiedyś robiłaś coś na drutach-powiedziała Ania.
-Nie robiłam-odparłam zgodnie z prawdą.-Lepiej,żebym się tym nie zajmowała.To nie dla mnie.
-A ja zrobię sobie robótkę-powiedziała Ania sięgając po kłębek kolorowej włóczki.-Myślę,że to dobre zajęcie dla każdej dziewczyny,chociaż wymaga koncentracji.Zawsze z trudem się powstrzymuję,żeby nie odpłynąć gdzieś myślami.Teraz na przykład mam przed oczyma wspaniałe jesienne obrazy.Och,nie sądzisz,że zrywanie jabłek w złoto-purpurowym sadzie jest bardzo romantyczne? Wyobrażam sobie,że jakaś dziewczyna zrywa jabłka w takim sadzie,gdy nagle podchodzi do niej chłopiec,w którym jest zakochana.Uśmiechają się do siebie i zaczynają rozmowę.Oczywiście mówią bardzo poetyckim językiem.Chciałabym,żeby wszyscy używali tak pięknych słów, jakich używają ludzie w mojej wyobraźni.Jeszcze dzisiaj popołudniu miałam spotkać się z Dianą.Pójdziesz ze mną,prawda? Nie ma sensu przejmować się tym ciastem.
Nie chodziło tylko o ciasto.Gdy pomyślałam sobie,że mam drugi raz w ciągu dnia zmierzyć się z niechęcią Diany,to od razu robiło mi się niedobrze.Ta dziewczyna patrzyła na mnie jak na wybryk natury.Ale Ania uparła się,że mam z nią iść do Diany.Włożyła kapelusz,mi też dała jakieś nakrycie głowy i granatowy sweterek,bo zrobiło się chłodno.Powiedziała Maryli,że idzie razem ze mną do Diany i wyszłyśmy z domu.Diana mieszkała blisko,ale i tak zanim do niej doszłyśmy,zdążyłam trochę zmarznąć.W końcu była jesień.
-Witaj,Diano.Tak jak mówiłam,przyszłam znowu na spotkanie z tobą.Może pospacerujemy sobie? Jesienne barwy i zapachy aż kuszą,żeby wyjść na zewnątrz-powiedziała Ania.
Podczas spaceru Diana patrzyła na mnie tak,że w końcu nie wytrzymałam,
-Co ja takiego zrobiłam?!-wykrzyknęłam.-Wiem,że zepsułam ci ciasto,ale nie zrobiłam tego specjalnie.Co do słownictwa,to nie umiem być taka elegancka jak wy,bo wychowałam się w innej kulturze.Nie mogę wrócić do domu,czuję się tu tak obco,a ty jeszcze otwarcie okazujesz mi swoją niechęć.Czemu nawet nie próbujesz nawiązać ze mną kontaktu?
Diana była zszokowana.
-Nie miałam pojęcia,że tak to odbierasz.Wcale nie myślałam,że specjalnie zepsułaś to ciasto.Nic do ciebie nie mam,po prostu nigdy nie miałam do czynienia z obcokrajowcami i nie wiem o czym mam z tobą rozmawiać.Boję się z tobą zaprzyjaźnić,bo wtedy będzie mi strasznie przykro,gdy odjedziesz.
-Ale ja już nigdy nie odjadę.Ja już nie mam domu-czułam,że się rozklejam.-Dużo by dla mnie znaczyło,gdybym wiedziała,że mnie tolerujesz.
-Myślę,że nie tylko cię toleruję,ale też lubię.Nigdy nie spotkałam takiej dziewczynki jak ty.Jesteś już prawie dorosła,a nie radzisz sobie z pracami domowymi.Może jesteś stworzona do innych rzeczy?-Diana z uśmiechem ujęła obie moje dłonie.
Mimo wszystko w tych czasach ludzie bardziej ufali innych niż w XXI wieku.Bo bądź co bądź zawsze dochodzili ze sobą do porozumienia.Tak jak ja z Dianą.Więc wcale mnie nie nienawidziła.Poczułam się o wiele mniej zagubiona,niż byłam jeszcze przed chwilą.Ania zaproponowała mi,żebym nazywała drzewa,które mijałyśmy podczas spaceru.Jedno z drzew ochrzciłam Zwierciadłem Powrotów.Ania stwierdziła,że ta nazwa pasuje bardziej do jeziora niż do drzewa,ale doceniła moją kreatywność.
Nazajutrz była niedziela i Maryla powiedziała,że muszę iść do kościoła.Nie byłam wyznania protestanckiego jak Cuthbertowie,ale Maryla nie chciała tego słuchać.
Poszłam więc razem z Marylą,Mateuszem i Anią,ale nie spodziewałam jak opłakane będzie mieć to skutki.Gdy pastor mówił kazanie,zaczęłam się straszliwie śmiać.
A to dlatego,że pastor trochę się jąkał i zapominał słów.Zazwyczaj takie rzeczy mnie nie śmieszą,ale gdy dostaję głupawki,to wystarczy,że ktoś mi kiwnie palcem przed nosem,a ja już w brech.Ściągnęłam na siebie spojrzenia zgorszonych ludzi.Maryla po wyjściu z kościoła dała mi do zrozumienia,że nie chce mieć ze mną nic wspólnego.
Zamiast okazać trochę skruchy, ja dalej się śmiałam.Ogólnie w tym dniu mój śmiech wytrąciłby z równowagi nawet umarłego.W poniedziałek Ania musiała iść do szkoły,a ja zostałam w domu i się nudziłam.Na szczęście Maryla zaproponowała mi,że nauczy mnie piec rogaliki.Ćwiczyłam swoje kulinarne umiejętności.Postanowiłam,że muszę nauczyć się gotować i robić ciasta.Prędzej czy później.
-Nie jest już pani na mnie zła?-spytałam Marylę.
-Jestem,ale gdy widzę, jak siedzisz bezczynnie,to złoszczę się na ciebie jeszcze bardziej.Więc chociaż nauczę cię czegoś pożytecznego.Kto to słyszał,żeby panna w tym wieku nie umiała nic zrobić w kuchni.
Ania wróciła ze szkoły cała rozpromieniona.
-Emilko,powiedziałam pannie Stacy,że mam gościa z zagranicy.Panna Stacy powiedziała,że muszę koniecznie przyprowadzić tego gościa do klasy.Więc jutro pójdziesz ze mną do szkoły,wszyscy na pewno chętnie cię poznają.
Czułam,że narobię sobie obciachu,ale ciekawość była silniejsza i następnego dnia poszłam na lekcje razem z Anią.
c.d.n
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Iwona
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 1262
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Peublo de Los Angeles Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 12:26, 24 Gru 2010 Temat postu: Opowiadanie |
|
|
Bardzo fajny odcinek.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Parvati
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 25 Kwi 2010
Posty: 752
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: Dolina Tęczy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 12:30, 24 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Świetny odcinek, nie mogę już się doczekać następnego. Ciekawa jestem, co wydarzy się w szkole
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Justyna7
Bratnia dusza
Dołączył: 06 Gru 2010
Posty: 381
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 16:46, 24 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Właśnie natknęłam się na to opowiadania. Przeczytałam tylko pierwszy odcinek bo na razie nie mam za dużo czasu, ale podoba mi się Co prawda, ja dałabym tam więcej opisów i trochę bardziej rozwinęłabym wstęp (fragment zanim się przeniosła), ale pomysł bardzo fajny Fragment z panią Małgorzatą Linde genialny! Ten tekst z pingwinem niczym napisany przez Maud
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|