|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kasik
Bratnia dusza
Dołączył: 27 Cze 2011
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:44, 03 Sie 2011 Temat postu: Popełnione |
|
|
Nie było w tym nic nadzwyczajnego. Każdemu zdarzy się siedzieć zaczytanemu w parku, w cieniu, przy akompaniamencie ptaszyn. W dzisiejsze gorące popołudnie tą opcję wybrało wielu. Znalezienie wolnej ławki, lub chociaż jej skrawka, graniczyło z cudem. Na szczęście są jeszcze gentelmani w tym kraju, więc pomimo braku wolnej ławki, znalazł się pan, który odsuną się na sam kraniec tak, że ławka była niemal pusta. Ona miała ze sobą coś Montgomery, on zaś „Karierę Nikodema Dyzmy”. Dla starego, czy raczej, doświadczonego czytelnika przeczytanie „Marigold” w ciągu jednego popołudnia nie jest żadnym problemem, Ina przeczytawszy swą „książkę na dzisiaj” wstała z zamiarem odejścia gdy ktoś rzucił się jej na szyję. Ten ktoś zaczął gorączkowo zapewniać, że tęsknił, że cieszy się ze spotkania. Ktoś miał miły i znany tembr głosu, rosyjski akcent w chwilach uniesienia i charakterystyczny zwyczaj głośnego szeptania do ucha podczas powitania, które odbywało się poprzez stanięcie na palcach i zarzucenie rączyn na szyję drugiej osoby. Ina była pewna, znała tą osobę, ale nie mogła przypomnieć sobie jej twarzy, a tym bardziej jej imienia. Wreszcie Ktoś puścił uścisk, stanął przed Iną i zakończył swe powitanie słowem „Witaj”, a było ono wypowiedziane z taką powagą, że w kontraście z wcześniejszą czułą ceremonią brzmiało śmiesznie, choć ona rzekłaby, uroczo. Usta, które to wypowiedziały były koloru maliny, tej jeszcze nie do końca dojrzałej, kwaskowatej, jasnej; malina ta znajdowała się na twarzy owalnej, bladej, z dwojgiem błyszczących, pełnych życia oczu koloru czerwcowego nieba, a całość otaczały niesforne, płowe loki. Nagle w tych oczach pojawiły się dwie radosne iskierki, a cała twarz wyrażała szczerą radość i zaskoczenie.
-Stefciu! – rosyjski akcent znów dał o sobie znać, a oczy patrzyły już gdzieś indziej
-Nie, nie. Nie jestem Stefcią. – zapewniła z uśmiechem Ina, ale Ktoś, nawiasem mówiąc ten Ktoś został zidentyfikowany, była to znajoma ze szkolnej ławy, Lena, jakby nie usłyszał tych zapewnień i podszedł, a raczej podskoczył, do czytelnika „Kariery…”.
-Stefan! Tyle lat! – cała postać mówiącej wyrażała jej nieposkromioną radość, a ujściem tego wulkanu energii były owe malinowe usta, co wyrażało się w ekspresji z jaką Lena mówiła
-Tyle lat? Chyba nie aż tak wiele, rok niecały. – odpowiedział jej ze szczerym uśmiechem rozmówca
-Och! Dla ciebie i wiek cały nie wystarczy, żebyś się stęsknił choć trochę. – powiedziała z wyrzutem – Ale, ale, muszę ci kogoś przedstawić – wzięła za rękę Inę – Droga Inko, oto mój wieloletni przyjaciel, szanowny pan student medycyny, Stefan Matyszewski. Drogi Stefanie, oto moja przyjaciółka z lat szkolnych, panna Ina Borecka.
Przyjaciele Leny przywitali się a potem stali naprzeciw siebie, patrząc sobie w oczy, uśmiechali się, ale nie, nie było tej iskry, do której przywykliśmy, że pojawia się pomiędzy parą młodych ludzi przeciwnej płci.
-Moi Drodzy! Proponuję wspólny spacer, ja nagadam się z wami, a wy poznacie się lepiej, a mi potem łatwiej będzie was odwiedzać! – Lena z dumną miną czekała na reakcję
-Lenoczka, ale o cóż ci się rozchodzi z tym odwiedzaniem? – tradycyjnie z uśmiechem, pan Matyszewski zadał pytanie, całkiem retoryczne. Był pewny, że Lena będzie miała więcej kłopotu z odwiedzaniem dawnych znajomych. Owszem, panny o zagadkowym kolorze oczu, nadal nie mógł się zdecydować – szare czy błękitne, a może zielonkawe, szatynki wysmukłej sylwetki z długimi nogami, uznawał za ładne, co najmniej ładne. Piękne? Wszystkie kobiety są piękne, gorzej, że nie wszystkie potrafią to pokazać, zresztą kobieta prawdziwie piękna może być dopiero wtedy, gdy i wnętrze jest piękne.
Ponieważ żadne nie zaprotestowało Lena wzięła pod rękę Inkę i zarządziła spacer. Był już wieczór, pachniało maciejką, zachodzące słońce oświetlało drzewa różowawym światłem, a oni szli weseli. Byli młodzi, pięknego, pogodnego ducha, z marzeniami, planami na przyszłość, cała trójka stan cywilny: wolny, a więc tacy, dla których życie ma najwięcej do zaoferowania. Rozstali się po zachodzie słońca, a ten był wyjątkowo ładny, mimo nalegań Stefana panny nie dały się odprowadzić, co najwyżej na kraniec parku, dalej poszły razem, roześmiane, beztroskim krokiem.
CDN
„***”
Nic nie jest wieczne
i wszystko przeminie.
Spójrz na niebo.
I ono ma koniec.
Już jutro,
Jutro zakwitną na nim nowe chmury.
Wszystko ma koniec.
Ziemia na nowo wyrośnie,
woda inne imię będzie nosić,
niebo na nowo powstanie.
Na nowo, nie znaczy lepiej.
Nie lepiej nie znaczy gorzej.
Spójrz na niebo.
Już jutro go nie zobaczysz.
Wszystko przeminie, tylko przemijanie jest wieczne.
„***”
A kiedyś – a będzie to,
w którymś „jutro”,
zapomnimy, wszyscy.
Zapomnimy o goryczy,
żalu, tęsknocie.
A będzie to,
jutro.
Lecz jutro to jeszcze nie dziś.
A dzisiaj.
A dzisiaj raz jeszcze uściśnijmy sobie dłonie,
ostatni raz spójrzmy sobie w oczy,
ostatni raz powiedzmy „do zobaczenia”,
wiedząc, że nie będzie następnego.
Ostatnie razy smakują najlepiej,
najdłużej.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kasik dnia Pią 19:30, 07 Paź 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Lisa_56
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 1420
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Wichrowe Wzgórza Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:49, 03 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Zakochałam się w ostatnim wierszu, a i szczególnie upodobałam sobie ten ostatni, co do prozy to czekam na jakieś rozwinięcie, bo zapowiada się miło i tak haha swojsko
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasik
Bratnia dusza
Dołączył: 27 Cze 2011
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:40, 10 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Lisa_56 napisał: | Zakochałam się w ostatnim wierszu, a i szczególnie upodobałam sobie ten ostatni, co do prozy to czekam na jakieś rozwinięcie, bo zapowiada się miło i tak haha swojsko |
Bardzo mi miło że się mistrzuni podoba
Wygrzebałam jeszcze dwa:
***
słowa mi twoje brzmiały
i przebrzmieć nie mogły
miałam je
w duszy
w sercu
i w ustach
były jak gorzkie migdały
obłudne
słodkie a potem gorzkie
(bardzo gorzkie, kochany)
słowa mi twoje brzmiały
śmiercionośne
jak kosy ostrze
słowa mi twoje pachniały
szczęściem
jej, szczęściem
o ukochany
byłeś bezlitosny
***
wiersz miałam na ustach
i chciałam ci go powiedzieć
był fiołkowy
świergotny
majowy
wiersz czułam na ustach
piekł i gryzł
tak bardzo
bardzo
chciał się uwolnić
i już
już chciałam otworzyć serce
i wiersz by zeń wyfrunął
(miłością, tobą, oskrzydlony)
ale
ale zacząłeś (w ten wieczór lipcowy, maciejką przesączony, niebiańsko-różowy)
zacząłeś mówić o motorze, silnikach i sesji
(jak mogłeś?!)
i wiersz,
wiersz umarł
w ciszy (maciejką przepełnioną)
o motorach |
Tą grafomańską porażkę (poniżej) zaczęłam pisać po obejrzeniu, a raczej w trakcie oglądania, Dzień czwarty kiedy myślałam o Krzysiu, że biedaczek musiał strasznie żałować, że się nie pożegnał. A Basia biedna nie wiedziała, albo nie miała pewności. I tacy oni biedni, co oni bez siebie zrobią? Ale napisawszy parę linijek poszłam spać. Dokończyłam po miesiącu, gdy usychałam za przyjaciółką, która wróciła do Anglii C: Należy do moich ulubionych szufladowów c;
„Konanie”
Co ja zrobię bez Ciebie?
Uschnąć mi przyjdzie,
o wspomnieniu i tęsknocie
umierać będę po trochu.
A gdy już mi westchnień nie stanie,
snem nieprzespanym zasnę,
oddechem niebios zajdę Cię we śnie,
i będziesz mi chlebem,
i będziesz mi wodą,
będziesz moją mocą cucącą,
budzącą do życia, bo przecież,
przecież jesteś!
Co ja zrobię bez Ciebie?
Przyjdę do Cię we śnie.
(w sumie końcówka inspirowana również Krzysiem c: więc można śmiało powiedzieć, że Baczyński poeta nieśmiertelny choć w Kasiku objawia się marnie )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|