|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Patt
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 604
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:51, 17 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Hmm ciekawe co z tego wynikinie. Może William jest rzeczywiście Walterem?
Linda i William- wręcz idealna para.
Dziękuję za dedykacje i życzę muzy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
marigold
Bratnia dusza
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Wyspa Księcia Edwarda :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 15:31, 19 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za dedykację, Iwonko!
Jestem uzależniona od Twoich ff! Niecierpliwie czekam na kolejne części, a gdy je zamieszczasz, wpadam na forum i czytam z szybkością wichru... Och, błagam Cię pisz dłuższe odciniki! Oczekuję cd!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Iwona
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 1262
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Peublo de Los Angeles Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:54, 22 Wrz 2009 Temat postu: Próby literackie Iwony |
|
|
William cały czas myślał o słowach Karola .
Czemu Karol tak upierał się i nazywał go Walterem ?
Nazwisko Waltera Blythe nic Williamowi nie mówiło ,nie wywoływało żadnych wspomnień.
Przypomniał sobie twarz tamtej dziewczyny ,rzeczywiście patrzyła na niego tak jak na ducha.
Co to wszystko znaczyło ?
-Uno to prawda ?Że ty i James .Będę miała tak przystojnego szwagra .
-Nie Floro.
-Ale on był wczoraj na plebani i prosił tatę o twoją rękę.
-Wiem że był u taty.Ale rozmawialiśmy wczoraj i żadnego ślubu nie będzie .
-Ależ Uno ty chyba na głowę upadłaś .James ,jest przystojny ,wykształcony i dobry.W Glenn nie ma drugiej tak dobrej partii .
Flora Blythe patrzyła na siostrę ze zdumieniem .Nigdy nie rozumiała siostry .
-Przeszkadza ci to że jest metodystą ?
-Nie o to chodzi .
-To może chodzi o Shirleya ?
-Shirleya ?
-Zanim pojawił się James ,byłam pewna że tylko dla tego nie wyszłaś za mąż bo czekałaś na oświadczyny Shirleya .
-Shirley jest dla mnie jak brat.
-A więc dlaczego nie chcesz wyjść za Jamesa ?Nie kochasz go ?
-To nie jest takie proste .
-Życie nie jest proste Uno Meredid .Jest cholernie ciężkie.
-Floro nie przeklinaj .
-Wytłumacz mi o co chodzi.Chyba siostrze możesz powiedzieć ?
-Ślubu nie będzie .Za miesiąc wróci do Toronto i o wszystkim zapomni.
Flora wyszła a Una została sama w pokoju .
Wszystko jej się pokomplikowało ,zagmatwało.
Przez wiele lat byłam pewna że miłość ma już za sobą .Czy ktoś mógł zastąpić Waltera i jego cudowne oczy .Była pewna że nie.
Tymczasem nieproszona przyszła do niej nowa miłość ,która wywróciła cały jej świat do góry nogami .
Gdyby mogła zapomnieć o słowach Mirelli.Gdyby umiała znowu zaufać Jamesowi .Teraz jednak nie umiała mu wierzyć,gdyż wszystko co mówił wydawało jej się kłamstwem.
-Może ty wiesz o co chodzi ? Dlaczego nie chce wyjść za Jamesa.Przecież to książę z bajki ,ideał pod każdym względem .
-Nie jest ideałem oburzył się Shirley.Nikt nie jest ideałem ,a mu szczególnie dużo brakuje do tego miana.
-Nie przepadasz za nim ?Zawsze wiedziałam że kochasz się w mojej siostrze.
-Bzdury mruknął Shirley.Nie kocham się w Unie.
-Ty coś wiesz prawda Shirley ?
-Nie wiem czy to co mówiła ta żmija jest prawdą ,ale jeśli tak pan doktor to zwyczajny dwulicowy łajdak .
-Kto mówił ?Jaka żmija ?
-Mirella Presley .Żona senatora .Chwaliła się tym że doktor miał z nią namiętny romans.
-Nie wierze.To nie w stylu Jamesa .
-A co tak naprawdę o nim wiemy ?Nie zastanowiło cię że tak utalentowany młody lekarz, zamiast robić karierę w wielkim mieście zamieszkuje na prowincji .Po co ?Przecież wszyscy inni młodzi lekarze wyjechali do wielkiego miasta z którego on uciekł .
James siedział na schodach Złotego Brzegu i patrzył na gwiazdy .
Jaki ze mnie naiwniak myślał gorzko .Znowu ,dałem się nabrać na słodką buzię.Myślałem że ona jest inna niż wszystkie.A one wszystkie są takie same .Gdyby chociaż Una wytłumaczyła o co jej chodzi.
Zrobił z siebie głupca ,pajaca mówiąc jej o swych uczuciach.Z pewnością teraz siedzi w swoim pokoju i śmieje się z niego ,z tego że zrobiła z niego durnia .
Dlaczego więc chciała by rozmawiał z jej ojcem ,skoro wcale nie chciała wyjść za mnie.
Nie potrafił zrozumieć tych kobiecych gierek.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Iwona dnia Wto 20:25, 22 Wrz 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
marigold
Bratnia dusza
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Wyspa Księcia Edwarda :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 11:25, 23 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Kolejny odcinek zasługujący na pochwałę, Iwonko
Z jednej strony chcę już znać zakończenie tej historii, ale z drugiej nie chcę, abyś ją kończyła Jednego jestem jednak pewna: chcę przeczytać kolejny odcinek!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Iwona
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 1262
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Peublo de Los Angeles Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 14:20, 26 Wrz 2009 Temat postu: Próby literackie Iwony |
|
|
Dziękuje tym wszystkim osobom które czytały moje opowiadania ,zwłaszcza Marigold i Pat moim najwierniejszym czytelniczkom.A to kolejne .
-Pan do mnie panie Williamie ?zdziwił się James.
-Tak.
-Czy stan pańskiej żony się pogorszył.
-Nie nie pogorszył się ,ale też nie ma żadnej poprawy.
-Jak to ?Od operacji minęły już trzy miesiące.
-Tak.Ale jeśli chodzi o postęp w rehabilitacji wszystko stanęło w miejscu .Doktor Perlino mówi że fizycznie wszystko jest w porządku ,problem leży w psychice .
-Tak ,miałam kiedyś podobny przypadek.Czasem potrzeba wstrząsu by człowiek mógł się odblokować.
-Wstrząsu ?Za dużo ich mieliśmy przez ostatnie pół roku.
-Chodziło mi o co innego.Przepraszam pana ,ale śpieszę się do pacjenta.
-Oczywiście .
William spacerował po Glenn myśląc o słowach Jamesa .Nie chciało mu się wracać do Carmody .
Był piękny ciepły ,wrześniowy dzień.
Una wyszła na spacer .Przez ostatnie kilka tygodni unikała Jamesa ,unikała ludzi .Nie chciała rozmawiać nawet z Rillą i Shirleyem.
Dzień był jednak za ładny, by siedzieć w domu ze swoimi troskami.
Zaraz któż to szedł w jej kierunku ?
-Dzień dobry.Przepraszam panią ,ale czy mógłbym o coś zapytać.
-Słucham .
-Nazwała mnie pani kiedyś Walterem Blythe .Dlaczego ?
-Jest pan do niego bardzo podobny.
-Nie tylko pani tak uważa.Walter Blythe zginął na wojnie tak ?
-Tak.
-Kiedy to było ?
-W przyszłym tygodniu minie dziewięć lat.
-Dziewięć lat powtórzył ze zdziwieniem .
-Co pana tak dziwi ?
-Bo dziewięć lat temu sam otarłem się o śmierć.Do dziś nie wiem jakim cudem wtedy przeżyłem.
-Walczył pan na wojnie ?
-Jak wielu innych.
-Pańska rodzina jest pewnie szczęśliwa że pan przeżył.
-Nie mam żadnej rodziny.
-Przed wojną mieszkał pan w Carmody ?
-Mieszkam w Carmody od pół roku .Wcześniej mieszkałem w Ottawie ,ale nie pamiętam gdzie mieszkałem przed wojną .
-Jak to pan nie pamięta ?
-Dziwne że pani o tym mówię ,ale wydaje mi się pani znajoma.Nikt oprócz mojej żony o tym nie wie ,ale ja nie nazywam się William Kennedy.
-To jakie jest pana prawdziwe nazwisko ?
-Nie wiem jak się nazywam ani kim naprawdę jestem.To znaczy kim byłem wcześniej.
-Może pan to powtórzyć?Nie zna pan swojego nazwiska ?
-Nie znam swojej przeszłości.Dziewięć lat temu wywinąłem się śmierci spod ogona.
-Jak to ?
-Lekarz który mnie badał stwierdził że nie żyje.Ale po chwili trup ożył.
Nazwali mnie Łazarzem.Nie miałem przy sobie żadnych dokumentów ,moja tożsamość była nieznana.
-Mówi pan prawdę ?
- A jak pani myśli .Ta historia jest tak nieprawdopodobna że też bym w to nie uwierzył, gdyby nie to że jestem jej bohaterem.A pani wydaje mi się znajoma ,bo widziałem panią kilka razy w swoim śnie.
-Widział mnie pan w swoim śnie ?
-Zabrzmiało dwuznacznie w ustach żonatego mężczyzny,ale nie miałem nic zdrożnego na myśli.Widziałem panią stojącą nad brzegiem morza i była pani taka smutna.W ręku trzymała pani herbacianą różę.
-Herbacianą różę? powtórzyła Una zdławionym głosem.
-Tak herbacianą różę.Coś się stało ,dobrze się pani czuje ?
-Czuje się dobrze .Może pan mi wszystko opowiedzieć od początku.
-Wraca pan jednak do Toronto ?
-Tak .Sądzę że to najlepsze wyjście.
-Wiem że nie zawsze się nam układała współpraca ale myślałem że wyjaśniliśmy już sobie wszystkie nieporozumienia .
-Nie o to chodzi panie doktorze .Ojciec potrzebuje mnie w klinice .
-Rozumiem .Będzie nam pana tu brakowało .
Akurat pomyślał James z ironią .Mówi tak tylko dlatego ,że wypada coś powiedzieć.
Nie mógł zostać w Glenn.
W Toronto będzie mu łatwiej zapomnieć o przeżytym upokorzeniu .
Gdyby mógł ją znienawidzić było mu łatwiej .Ale cały czas ją kochał ,z każdym dniem coraz bardziej.
Trzeba tak jak ojciec poświecić się pracy i zapomnieć o miłostkach .
Ojciec po śmierci mamy ,nigdy nawet nie spojrzał na inną kobietę.
Był wybitnym lekarzem ,człowiekiem powszechnie szanowanym i lubianym.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Iwona dnia Pon 10:52, 28 Wrz 2009, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
marigold
Bratnia dusza
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Wyspa Księcia Edwarda :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:07, 28 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Rewelacja, Iwonko! Genialna rozmowa Uny z panem W. Naprawdę akcja raz się wygładza, raz znowu się gmatwa! To lubię! Pisz, kochana, pisz, jak najwięcej!
Napisałabym jakiś dłuższy komentarz, ale się śpieszę trochę - obiecuję wpaść jeszcze kiedyś i się poprawić! Tymczasem, czekam, Iwonko!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Iwona
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 1262
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Peublo de Los Angeles Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 10:20, 01 Paź 2009 Temat postu: Próby literackie Iwony |
|
|
Młody mężczyzna czekał niecierpliwie na przyjazd pociągu.
W końcu pociąg przyjechał ,ale w tłumie pasażerów nie mógł dostrzec młodej kobiety na wózku.
Był coraz bardziej zdenerwowany.
Czemu Linda uparła się ,że sama przyjedzie z sanatorium myślał.Nie chciała bym po nią pojechał ,dlaczego.
Usiadł w dworcowej poczekalni i czekał .
Minuty mijały ,z pociągu wychodzili kolejni pasażerowie a on czekał.
Może pomyliłem dzień albo godzinę zaczął się zastanawiać.
William usłyszał nagle czyiś głos i aż się poderwał .
Nie wierzył własnym oczom.
Szła w jego stronę ,bardzo powoli i niepewnie.
-Dlaczego nic mi nie napisałaś ?
-Chciałam ci zrobić niespodziankę powiedziała drżącym głosem.
-I zrobiłaś.
-Czy to prawda że odzyskałeś pamięć ?Jesteś Walterem Blythe ?
-Może kiedyś nim byłem ,ale ten człowiek od dawna nie żyje.
- A ta dziewczyna Una ?
-Nie byłem żonaty ,ani nawet zaręczony.
-Ale kochałeś ją ?
-Na swój sposób.
-Czy to coś zmienia między nami ?
-Oczywiście że nie.Objął Lindę i pocałował .
-Ach młodzi ,młodzi powiedział z pewnym pobłażaniem zawiadowca stacji patrząc na całującą się parę.
-To co Lindo ,wracamy do domu ?
-Tak Williamie ,wracamy do domu.Naszego domu.
-Walter w przyszłym tygodniu przyjedzie z Lindą na obiad mówiła z ożywieniem Anna Blythe .
-Nie do wiary jak to życie potrafi nas zaskoczyć powiedziała panna Kornelia.Dowiedziałaś że twój syn żyje i co więcej ożenił się .
-Tak .Ale to już nie jest dawny Walter Blythe.To zupełnie inny człowiek.
Obie się zamyśliły.
-Szkoda jednak że ten wasz młody doktor wyjeżdża powiedziała nagle Kornelia.Polubiłam go, mimo że jest metodystą.
-Cóż nie chce tu zostać.Powiedział że pewna dziewczyna złamała mu serce.
-Chyba nie mówił o Unie ?
-Nie chciał o tym rozmawiać ,a ja się nie dopytywałam.
-Cóż to zupełnie po męsku,obrazić się i wyjechać .Ja sobie z nim porozmawiam.
Anna Blythe wybuchnęła śmiechem.Niektóre sprawy mimo wszystko ,pozostają niezmienne.
-Una zdziwił się James gdy wrócił wieczorem od pani Flag.
-Chciałam cię prosić byś nie wyjeżdżał.
-Dlaczego ?Przecież nie chcesz wyjść za mnie.Teraz już wiem o co ci chodziło i nie ma pretensji.Domyślam się że coś cię kiedyś łączyło z Williamem Blythe.
-To nie do końca tak.
- A jak ?Wy kobiety jesteście okropnie zmienne.Czego właściwie ode mnie oczekujesz ?
-Mirella powiedziała .
-Mirella ?powtórzył zdziwiony.Kiedy z nią rozmawiałaś ?
-W przeddzień jej wyjazdu.Powiedziała że każdej dziewczynie mówisz to samo.Że niejedną już nabrałeś na słodkie słówka ,które były zwyczajnym kłamstwem.
-I uwierzyłaś w to ?
-Tak.
-Co za historia ,w powietrzu wisi kicz ,a wszyscy pragną szczęśliwego końca.
-A jaki on będzie ?
-Tego dowiemy się dopiero ,gdy poznamy następny rozdział.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Iwona dnia Czw 10:46, 01 Paź 2009, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wiki
Moderator
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 2090
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 12:56, 01 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Świetny odcinek! Wszystko się powoli wyjaśniło, zrobiło się jasne. Widać, że William i Linda się kochają, to samo widać w przypadku Uny i Jamesa.
Czy to koniec, Iwonko, czy też jeszcze czymś nas zaskoczysz ?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Wiki dnia Czw 13:00, 01 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Iwona
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 1262
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Peublo de Los Angeles Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 10:04, 03 Paź 2009 Temat postu: Próby literackie Iwony |
|
|
To już ostatnie opowiadanie z tej serii.
-Czy dobrze zrozumiałem ?Oświadczyłeś się ?
-Zrobiłem pierwszy krok by uczynić cie dziadkiem.
-Na pewno dobrze to przemyślałeś James ?Co ty wiesz o tej dziewczynie ?
-Jest piękna,miła i dobra .
-A ile ją znasz ?Niecałe pól roku ?
-Sam powiedziałeś że na Wyspie Księcia Edwarda poznam najwspanialsze dziewczyny na świecie .
-Sam przeżyłem z taką jedną niezapomniane chwile .Ale małżeństwo to decyzja na całe życie.Wiesz że twoja przyszła żona musi dorównywać twojej matce.
-Musisz ją zobaczyć ojcze.Jest jak kwiat .
Jonatan Eliot ,przystojny starszy pan przyjechał kilka dni temu do Glenn.
Nie był zbyt zadowolony z tej nagłej decyzji syna o ślubie.
-To prawda Uno ?Wychodzisz za Jamesa ?
-Tak .
-W takim razie życzę ci dużo szczęścia na każdy dzień .
-Dziękuje Shirley ,jesteś dobrym przyjacielem.
-Jak brat ?spytał.
-Nie gniewaj się na mnie ,ale tak już jest .Może kiedyś spotkasz kobietę ,która pokocha cię tak jak na to zasługujesz.
-Ojcze to Una.Uno mój ojciec.
Jonathan Eliot długo wpatrywał się w słodką twarzyczkę Uny.
Była bardzo podobna do Sary ,jego ukochanej żony i matki Jamesa.
Poczuł się nagle spokojny ,że syn dobrze wybrał.
-Czy mogę pani zadać jedno pytanie ?
-Oczywiście .
-Dlaczego chce pani poślubić mojego syna ?
-Bo go kocham.
Jonatan uśmiechnął się.
-Miałeś racje synu.Jest jak kwiat .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
marigold
Bratnia dusza
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Wyspa Księcia Edwarda :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 11:06, 03 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
I koniec Cieszę się, że mogłam czytać Twoje opowiadanka, Iwonko, na bieżąco. Bardzo mi się podobało! Z przykrością żegnam się z bohaterami...
Szykujesz jakąś kolejną serię, Iwonko? Jakiś genialialny pomysł kołacze się w tej Twojej ślicznej główce? Oby!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Patt
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 604
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:17, 10 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Och szkoda, szkoda ,że już koniec. I na szczęście wszystko dobrze się skończyło.
Życzę dalszej weny twórczej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Iwona
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 1262
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Peublo de Los Angeles Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 10:01, 12 Paź 2009 Temat postu: Próby literackie Iwony |
|
|
Dziękuje Pat i Marigold ,że czytaliście i komentowaliście moje opowiadania.
Teraz będę pisać zupełnie coś innego,nie wiem czy wam się spodoba.
To pierwsze.
Barcelona rok 1820
-Mario przedstawiam ci mojego przyjaciela Antonio de la Vegę.Mistrz Hiszpanii w szermierce ,który w czasie wolnym od zdobywania kolejnych pucharów i medali ,kradnie kobiece serca.
-Powinnam się pana obawiać?
-Gdy pani pozna Ramona lepiej ,zorientuje się że nigdy tego co mówi nie należy traktować poważnie.
-Od kiedy się znamy cały czas powtarza jak jestem piękna.Kłamie ,nie jestem piękna.
-Za trzy tygodnie nasz ślub.Oczywiście będziesz moim drużbą Antonio ?
-Nie mogę .Dziś dostałem list od ojca bym wrócił do domu.
-Do Kalifornii ?Co tam będziesz robił ,z kim walczył ?Z Indianami?
-W Kalifornii można tylko ożenić się ,mieć dzieci ,obrosnąć tłuszczem i patrzeć na winnice.Zatem za szczęśliwe i ekscytujące życie w Kalifornii wypijmy przyjaciele.
-Pamiętasz córko Antonia Vegę ?
-Tak ,to syn don Rafaela wyjechał wiele lat temu do Hiszpanii.
-Podobno wraca .
Elena Montero przyjęła tą wiadomość pozornie spokojnie ,ale poczuła że serce zaczyna jej bić jak oszalałe.
Czy Antonio pozostał taki sam jakim go pamiętała ?
Chłopakiem szczerym ,pełnym pasji i ideałów ?
Miała dwanaście lat gdy wyjechał ,Antonio piętnaście.
Wtedy przed wyjazdem obiecał że się z nią ożeni gdy wróci.
Przez kolejnych siedem długich lat marzyła o jego powrocie.
Ignorowała wszystkich adoratorów ,wiec w pueblo uchodziła za dumną i nieprzystępną.
-Synu jak dobrze widzieć cie w domu w oczach Rafaela Vegi widać było łzy szczęścia.Jego żona zmarła wiele lat temu.Dopiero teraz zdał sobie sprawę jak pusty i smutny był ten dom od wyjazdu Antonia .
-Ja również się ciesze że cie widzę ojcze.Czemu wezwałeś mnie tak nagle ?
-Opowiem ci wszystko przy kolacji.Będzie na niej padre Felipe.
Padre Felipe był bliskim przyjacielem rodziny Vegów od niepamiętnych czasów.Był pierwszym nauczycielem Antonia,który uczył go nie tylko historii ,filozofii,religii i przyrody ale też dobrych manier.
Zawsze mu powtarzał że ma być dobrym człowiekiem,prawdziwym dżentelmenem i człowiekiem honoru.
-Antonio mój chłopcze ,jesteś już mężczyzną powiedział z dumą padre Felipe .Pamiętam jak dziś dzień gdy uciekałeś przede mną na drzewo ,bo nie nauczyłeś się łacińskich czasowników.A później zrobiłeś tak jeszcze kilka razy ,aż ja nauczyłem się chodzić po drzewach.
Antonio wybuchnął śmiechem ,przypominając sobie jak gruby ksiądz wspinał się po drzewach.Kiedyś goniąc tak Antonia ,złamał nogę.
Wtedy jeden ,jedyny raz ojciec sprawił mu porządne lanie.
Matka chyba jeszcze wtedy żyła.
-Czy w naszym pueblo dużo się zmieniło od mojego wyjazdu ?
-Wszystko się zmieniło ,niestety na gorsze.Od kiedy gubernatorem został Miguel Sereno,nic już nie jest takie jak dawniej.
-Miguel Sereno ?
-Wyjątkowa gnida i kanalia.Udało mu się prawie wszystkich zastraszyć lub przekupić.Nigdy jeszcze nie było tak źle.
-Nie interesuje mnie polityka ?A co u naszych sąsiadów ,znajomych ?
-Jutro nasz sąsiad Edmundo Montero ma zostać stracony.
-Stracony ?Za co ?
-Za zdradę.Zdradą jest krytyka polityki gubernatora.
-A sąd ?
-Tu prawo wyznacza Miguel Sereno.On jest tu sędzią .Był proces ,który był zwyczajną farsą,a niby niezależny sędzia zwyczajnym figurantem.
-Przyszłam prosić pana by mój ojciec nie został jutro stracony .
-Cóż za niezwykły widok.Dumna Elena Montero o coś prosi.
-To mój ojciec .I dla ratowania jego życia oddałabym duszę diabłu.
-Tak.Ale to werdykt niezależnego sądu skazał twojego ojca ,nie ja .
-Ma pan prawo uchylić ten werdykt.
-A co z tego będę miał ?
-Moją wdzięczność .
-Ciekawe odparł Miguel uśmiechając się lubieżnie.Twoją wdzięczność.Jeśli będziesz dla mnie miła .
-Nigdy nie zostanę pańską kochanką.
-Widocznie mało kochasz swego ojca.A nam by było dobrze razem.Nie udawaj że mnie nie lubisz.
-Nienawidzę pana.
-Nienawiść to inny rodzaj miłości prawda ?powiedział chwytając ją mocno w ramiona i całując jej usta.
Elena uderzyła go z całej siły w twarz.
-Zapamiętam to dobrze.Twój ojciec będzie jutro stracony ,głupia dziewczyno.
-Eleno gdzie ty się włóczyłaś ?Mamy gościa.Płakałaś ,czemu masz rozdartą sukienkę ?
-Mamo każ temu komuś by sobie poszedł.Nie mam ochoty nikogo widzieć.
-Eleno ten ktoś przyjechał dzisiaj z Hiszpanii.
-Nawet jeśli to sam papież ,nic mnie w tej chwili to nie obchodzi.
-Eleno ,zachowuj się jak dama.
-Na pewno nie chcesz mnie widzieć ?usłyszała niski męski głos który przyprawił ją o dreszcz .
-Antonio.Nie wierzyła własnym oczom .Przez tyle lat marzyła o tym dniu.Wyobrażała go sobie z najdrobniejszymi szczegółami.A tymczasem Antonio zobaczył ją wzburzoną ,z mokrymi oczami w podartej sukience.
-Wróciłeś ?
-Godzinę temu.Chciałem się zobaczyć z moją przyjaciółką.Ale wyrosłeś.Gdyby Elena nie była tak zdenerwowana ,dostrzegła by w jego oczach prawdziwy zachwyt.
Czy to Maria Magdalena Verdugo uchodziła w Barcelonie za wielką piękność ?Przy Elenie Montero była nijaka .
Elena miała wszystko idealne ,oczy, usta,włosy figura.Nawęd z tymi łzami była prześliczna .
Antonio Vega widział w życiu wiele kobiet ,niektóre były brzydkie ,inne ładne ,jeszcze inne bardzo ładne .Ale tak zjawiskowo pięknej nie spotkał w całym swym życiu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Iwona dnia Pon 16:06, 12 Paź 2009, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
marigold
Bratnia dusza
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Wyspa Księcia Edwarda :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 17:10, 12 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Mnie się szalenie podobało! Fantastyczny klimat! Osobiście nie znam się na nim zbyt dobrze, ale podobało mi się! Naprawdę. Czekam na ciąg dalszy, na jakieś bitwy i szermierki... Po prostu czekam, Iwonko
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Iwona
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 1262
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Peublo de Los Angeles Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 9:23, 14 Paź 2009 Temat postu: Próby literackie Iwony |
|
|
Miguel Sereno siedział w swoim gabinecie i przeglądał papiery.
I nagle poczuł jakiś irracjonalny strach.
Odwrócił się ,a obok niego stał mężczyzna ze szpadą w ręku.I przerażony gubernator poczuł jak nieznajomy przyciska szpadę do jego szyi.
Usłyszał gruby ,ochrypły głos.W ciemności nie mógł dostrzec twarzy mężczyzny ,widział tylko duże czarne oczy.
-Witam gubernatorze.Przybyłem by przekonać cię byś uchylił werdykt na Edmundzie Montero.
-A jak nie uchylę?
-Wtedy ja podziurawię twoje piękne gardło.Masz tu papier i pióro ,pisz co ci każę .
-Żołnierze.
-Twoi żołnierze piją właśnie w karczmie.Jeśli nie będziesz rozsądny ,to jutro znajdą swojego gubernatora martwego.Pisz.
Gubernator otworzył oczy .W jego gabinecie nikogo nie było .Czyżby to był tylko koszmarny sen ?
-Żołnierze zawołał .
-Tak panie gubernatorze.
-Gdzie byliście całą noc ?
-Tutaj gubernatorze.
-Nikt mnie nie odwiedzał,nie wchodził do tego pokoju ?
-Nie.
-Kto oprócz mnie ma klucz ?
-Tylko pan ,pański zastępca i sekretarz.
-Dobrze ,zamknijcie to okno .Kto wam kazał je otwierać?
-Myśleliśmy że to pan je otworzył.
-Nie róbcie ze mnie wariata .A to co spojrzał na ścianę na której była wyryta litera Z.Który z was to narysował ?
-Nikt.
-Na pewno tu byliście całą noc ?
Na twarzach sierżanta Gonzalesa i kaprala Reyesa pojawiło się lekkie wahanie.
-Tak ,całą noc tu byliśmy.
-Wiec który to narysował ?
-Nie wiemy panie gubernatorze .Może to pan ?
-Czy ja mam pięć lat by malować znaki po ścianach.
-To nie jest zwykły znak.
-Co takiego ?
-Stara legenda opowiada o człowieku zwanym Zorro.To anioł zemsty z mieczem ,który pojawia się zawsze tam gdzie dzieje się niesprawiedliwość.
-Nie opowiadaj bajek Gonzales.Słyszałem o tym Zorro.Tylko ten człowiek nazywał się Alejandro Marietta ,był zwykłym złodziejem i mordercą i został stracony siedemnaście lat temu.Ktoś się pod niego podszywa i chce mnie zastraszyć.Macie go natychmiast odnaleźć.
Elena nie mogła spać.Spacerowała po ogrodzie.
Nagle usłyszała jakiś szmer za plecami.
Przed nią stał bandyta .Była pewna że to bandyta ,miał na twarzy maskę ,która zasłaniała mu prawie całą twarz z wyjątkiem oczu.
-Kim jesteś i czego chcesz ?Jeśli chcesz obrabować ten dom to wiedz ,że nie jesteśmy bogaci.
-Proszę się mnie nie bać panienko.Jestem przyjacielem .
-Przyjacielem ?Nie mamy przyjaciół ,odkąd mój ojciec trafił do więzienia.
-Miał być dzisiaj rano stracony ,lecz nie będzie bo gubernator uchylił werdykt.
-To niemożliwe.Skąd pan o tym wie ?
-To nieważne skąd ,ważne że wiem .
-To pewne ?
-Tak jak to że stoję w tej chwili przed panią.
-Ale kim pan jest ?
-El Zorro .
-El Zorro zaśmiała się Elena .El Zorro jest legendą ,postacią z naiwnych bajek dla dzieci.Nigdy tak naprawdę nie istniał .
-Istnieje w naszych sercach.Każde pokolenie ma swojego El Zorro ,ja jestem kolejnym.
-Ujrzę kiedyś pańską twarz El Zorro ?
-Na razie to niemożliwe.Pocałował jej dłoń i spojrzał w oczy tak głęboko ,że poczuła się tak jakby prześwietlił jej dusze tym jednym spojrzeniem.
-Zapomniałem powiedzieć jak pięknie pani wygląda a zawstydzona Elena pojęła że widział ją w koszuli nocnej .Żegnam panią ,wkrótce się zobaczymy.
-Dobrze mi dziś poszło Bernardo powiedział Antonio de la Vega zrywając maskę z twarzy.Zaskakująco dobrze jak na pierwszy raz .Jak myślisz ?
Bernardo skinął głową .
Antonio poznał Bernarda na ulicach Barcelony ,gdzie chłopiec zarabiał na życie cyrkowymi sztuczkami.Chłopiec ten z niewiadomej przyczyny nie mówił ,choć słuch miał doskonały .O tej pory był stałym towarzyszem Antonia.
-Będziemy prowadzić życie jak z powieści przygodowej ,mój mały przyjacielu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Iwona dnia Śro 13:20, 14 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Heaven.
Przyjaciel Ani
Dołączył: 04 Mar 2009
Posty: 215
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Gąbin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 9:32, 14 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
O, piszesz nowe opowiadanie, Iwonko Jest świetne, bardzo mi się podoba i czekam na kolejną część
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|