|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Rilla
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 1673
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: Złoty Brzeg Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 10:45, 22 Sie 2009 Temat postu: "Syn Gondoru" K. K. Chmiel |
|
|
Czyli nasz ukochany fanfik
Akcja „Syna Gondoru” rozpoczyna się niemal dokładnie w miejscu, gdzie kończy się „Wyprawa” i zaczynają „Dwie wieże”. Z jedną tylko, ale istotną różnicą: Boromir, który u Tolkiena umiera na rękach Aragorna, przeszyty orkowymi strzałami, u Kasiopei przeżywa i, ranny, zostaje wzięty do niewoli wraz z Meriadokiem i Pippinem.
[link widoczny dla zalogowanych]
Jako ciekawostkę można podać, że „Syn Gondoru” doczekał się publikacji: przyjaciele-tolkieniści ufundowali autorce w prezencie urodzinowym kilkanaście profesjonalnie wydrukowanych egzemplarzy. Oczywiście ze względu na prawa autorskie książka nigdy nie będzie dostępna w normalnym obrocie, jednak na stronie internetowej jest ona umieszczona w formie właściwie gotowej do wydrukowania. Autorka planuje wersję ulepszoną: z własnymi ilustracjami, co, zważywszy na fakt, że jest jedną z najlepszych w Europie ilustratorek Tolkiena, jest nie do pogardzenia...
Wasze odczucia, ukochane cytaty i inne wrażenia! Piszcie!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Rilla dnia Sob 10:52, 22 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Lawenda
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: jedną nogą w niebie drugą w Lorien... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 10:15, 06 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Wczoraj skończyłam po raz kolejny czytać to dziełko i jestem w ogromnym zachwycie Normalnie cudowne zachwycające, piękne i jeszcze nie wiem jakie. Świetne dialogi, dramatyzm, opisy i rozbrajający humor, do tego pięknie pogłębiona psychika postaci. Większość fanfiku albo prześmiałam albo przepłakałam Boromira to ja zawsze bardzo lubiłam ale po SG to już go uwielbiam ;*
Po moich dzikich napadach śmiechu podczas lektury mój biedny młodszy braciszek uznał, że już do reszty zwariowałam No ale jak tu się nie śmiać czytając np. coś takiego:
– Boromirze, dlaczego zabroniłeś Pippinowi zaglądać do swojej szafy w sypialni?
– Ponieważ nikomu poza mną nie wolno naruszać spokoju Świętego Kłębu.
– Jak myślicie – zagadnął nagle Tuk – Czy tu wszędzie dookoła pełno jest zasuszonych szkieletów, jak w Morii?
– Pip, ja cię kiedyś zamorduję, wiesz? – jęknął Merry.
– A co, jeśli tam w kącie ktoś siedzi i cały czas nam się przysłuchuje…
– Pip, do licha, zamknij się! Boromirze, trzaśnij go, błagam, masz bliżej!
– No co? Ja tylko się zastanawiam na głos – odparł Tuk z pretensją (…).
– Peregrinie Tuku, śpij już – jęknął Boromir.
– Przecież śpię! – wymamrotał Pippin. – I Merry też już pewnie śpi. Śpisz, Merry?
– Nie! I bardzo cię proszę, żebyś mi nie przeszkadzał, bo jestem zajęty.
– A co robisz? – zaciekawił się Tuk.
– Usiłuję nie wyobrażać sobie tych wszystkich szkieletów dookoła!!!
poz
law
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Lawenda dnia Nie 10:16, 06 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rilla
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 1673
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: Złoty Brzeg Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 10:25, 06 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Kocham Boromira Kasiopei!
W książce cechowała go powaga, był... daleki. Tutaj zaś okazuje się bardzo fajnym mężczyzną No i całkowicie zgadzam się z Lawendą
Mnie zaś rozbroił fragment oświadczyn:
- Jak to z Loftą?- Boromir udał zdumienie. - A ja? Myślałem, że ożenisz się ze mną!
- Z tobą nie - odparła dziewczynka definitywnie.
- Dlaczego?
- Masz za dużo włosów.
Boromir zaniemówił na moment, a za stołem rozległa się kolejna salwa śmiechu.
- Na Białe Drzewo - Gondorczyk pokręcił głową. - Z tego powodu jeszcze żadna mi nie odmawiała - To rzekłszy, uśmiechnął się i przechylił nad blatem.
- Powiedz tylko słowo, a obetnę - oznajmił. - Daj mi chociaż szansę!
- Ale twoje włosy są czarne!
- To źle?
- Mama mówi, że chłopy z czarnymi włosami to dranie.
- Ukłony dla mamy - wtrącił się Legolas, uśmiechnięty od ucha do ucha. Boromir łypnął na niego, po czym znów zwrócił się dziewczynki.
- Ale ja nie jestem draniem. Jestem bardzo miły - oświadczył.
- Skąd wiesz?- dziecko wbiło w niego surowy wzrok.
- Jak to skąd wiem? Taki już jestem: sympatyczny i kochany.
- Boromirze, doprawdy, co za desperacja - roześmiany Gimli przewrócił oczami. - Twoje podchody robią się żałosne, aż przykro słuchać. Radzę ci wycofaj się z honorem, póki jeszcze możesz.
- Gdybym nie był uosobieniem dobroci i wykwintnych manier powiedziałbym ci, gdzie możesz sobie... co myślę o twoich radach - Boromir poprawił się, uśmiechając się ze słodyczą. - Osoba nie posiadająca mej łagodności z pewnością uniosłaby się gniewem i powiedziała ci, że masz pilnować własnego nosa. Ale nie ja, skądże znowu. Bo taki już jestem: do rany przyłóż - podkreślił ostatnie słowa, spoglądając na dziewczynkę.
- Jesteś bandażem?- dziecko skrzywiło się podejrzliwie.
Merry parsknął śmiechem.
- Mogę być i bandażem, jeśli tylko zechcesz - odparł Boromir skwapliwie. - Dla ciebie wszystko.
Dziewczynka zmarszczyła nos i przyjrzała mu się uważnie.
- Ile masz koni?- zapytała.
- W tej chwili? Żadnego, obawiam się. Ale mam bogatego tatę i duży dom i...
- Bez koni nie można być małżeństwem - mała potrząsnęła głową, aż warkoczyki uderzyły ją w policzki.
- A Lofta ma konie?
- Tyle - dziewczynka uniosła obie dłonie do góry, demonstrując dziesięć palców. - Dlatego się z nim ożenię.
- No i znowu dostałem kosza - Boromir westchnął ciężko, opierając podbródek na dłoni. - Rozumiecie już, dlaczego nie jestem małżeństwem? Nie mam ślubnego szczęścia po prostu - znowu westchnął, grzebiąc łyżką w zupie. - A wszystko dlatego, że nie mam koni.
- Nie martw się - pocieszyła go dziewczynka. - Nie jesteś bardzo brzydki i kiedyś się żona w tobie zakocha.
- Dziękuję za słowa otuchy. Ale wiesz, że właśnie złamałaś mi serce?
(...)
- Ale nie będziesz płakał? - upewniła się ostrożnie.
- No, nie wiem. Strasznie mi smutno - Boromir wyłowił kawałek wędzonki i wrzucił go do miski Gimlego.
- Lofta mówi, że tylko mięczaki płaczą.
- Chyba go nie lubię, tego twojego Lofty.
- Ja też go nie lubię - oznajmiło dziecko poufnie.
- Zaraz, przecież chcesz się z nim ożenić - zdziwił się Boromir.
- Tak.
- No, ale skoro go nie lubisz...
- Chcę mieć jego konie.
- Pozostawmy to bez komentarza - Boromir wyłowił kolejny kawałek i pozbywszy się go, nabrał pełną łyżkę grochówki. - Pozwolisz, ze skończę zupę? Bo mi całkiem wystygnie. I przestań dłubać w nosie, bardzo cię proszę.
Na moment za stołem zapadła cisza. Dziewczynka przyjrzała się wszystkim po kolei i zatrzymała wzrok na krasnoludzie.
- Jak masz na imię?- zapytała zdecydowanie.
- Jestem Gimli, syn Gloina, do usług. A ty?
- A ja nie - odpowiedziała i radośnie wyszczerzyła zęby, zachwycona falą wesołości, jaką wywołała.
- A to jest twoja żona? - stwierdziła domyślnie, spoglądając na Legolasa.
Boromir zakrztusił się tak, że Merry musiał walnąć go w plecy.
- Ilke!- dziewczyna w czepeczku, burakowa na twarzy podbiegła do stołu i porwała dziecko na ręce. - Co ty wyprawiasz?! Najmocniej dostojnych panów przepraszam...
Boromir, wciąż kaszląc, machnął ręką na znak, że nic się nie stało.
- Ile razy mam ci tłumaczyć, że nie wolno zaczepiać gości! Błagam o wybaczenie...-
- Ja tylko poszłam zapytać, czy on na pewno jest nieożeniony, bo mówiłyście, że trzeba się dowiedzieć...-
- Ilke!!!
- To prawda. Jestem nieożeniony - potwierdził Boromir z powagą, podnosząc wzrok dziewczynę.
Nieszczęsna spłonęła rumieńcem aż po czubki uszu i uciekła, unosząc w ramionach protestującą małą.
- No! - Boromir odłożył łyżkę. - Nie wiem, jak wam, ale mi ta zupa wyszła nosem, w przenośni i dosłownie. Może chodźmy się przejść. Skończyłeś, Merry? No to świetnie. Gimli, weź swoją...-
- Uważaj!- Legolas uniósł ostrzegawczo dłoń, a oczy zalśniły mu groźnie.
- ...brodę pod rękę i chodźmy.
Lawendo, czytałaś może dodatek A i "Nocne Braci rozmowy"?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Rilla dnia Nie 10:34, 06 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lawenda
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: jedną nogą w niebie drugą w Lorien... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 11:22, 06 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Czyli mamy wspólny obiekt westchnień Boromir
O kurczak, przeczytałam jeszcze raz ten fragment i Ómarłam
Nie no oświadczyny to chyba najlepszy fragment chociaż faflunienie, wspomnienia z dzieciństwa, zhobbicenie, Isengard i ogólnie wszystko gdzie jest Boromir i hobbici to jest fenomenalne
Hmm... Wydaje mi się, że Nocne rozmowy braci kiedyś czytałam ale to już dość dawno. A teraz widzę, że jest remont W Wielkiej Bibliotece Minas Tirith i nie mam dostępu do wszystkich moich kochanych fanfików w tym Kasiopei i niestety nie mogę ich sobie na razie odświeżyć. Ale to już chyba niedługo potrwa i w końcu przeczytam sobie raz kolejny wszystkie moje kochane teksty w tym o braciach Gondorczykach
poz
Law
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Lawenda dnia Nie 11:25, 06 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rilla
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 1673
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: Złoty Brzeg Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 11:34, 06 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Lawendo, zawsze mogę Ci je podesłać
- Gimli? A w co bawią się dzieci krasnoludzkie?- zapytał Boromir, trocząc sakwę do siodła.
- Bawią się w złap-orka-i-wypruj-mu-flaki - odparł Gimli beznamiętnie, sadowiąc się za Legolasem.
- I co się robi w tej zabawie?
- Łapie się orka i wypruwa mu flaki.
- Gimli, synu Gloina - powiedział Boromir uroczyście, kiedy już przebrzmiały śmiechy. - Lubię cię.
A co powiesz o praktykowaniu w kuźni Gimlego, mumakilinie oraz udźcu trolla?
No i niziołek numenoryjski wymiatał
- Gdzie zgubiłeś naszego ćwierkającego niziołka numenorejskiego?- zapytał Legolas widząc, że Gimli nadchodzi sam. Krasnolud zaśmiał się cicho, a Aragorn wzniósł oczy ku niebu.
- Powiedział, że jest głodny i poszedł pobuszować po okręcie - odparł Gimli.
- Typowe hobbickie zachowanie - Legolas wymownie spojrzał na Aragorna. - Mam nadzieję, że nie zje wszystkiego sam.
- Niech je na zdrowie - stwierdził krasnolud z powagą. - Pamiętaj, mości elfie, że „głodny hobbit to straszny hobbit”.
- Słowo daję, jesteście gorsi od Merry’ego i Pippina - Aragorn pokręcił głową, nie próbując nawet ukryć irytacji.
Ps.
- Nadciągają.
- Lamedończycy?- Boromir też się odwrócił.
- A spodziewasz się kogoś innego?
- Tak. Merry obiecał mi armię niziołków na wilkach - odpalił syn Denethora, mrużąc oczy.
- Nie słyszałem wycia ani pobrzękiwania garnków, więc zakładam, że to jednak Lamedończycy - rzekł Aragorn z uśmiechem.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Rilla dnia Nie 11:41, 06 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lawenda
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: jedną nogą w niebie drugą w Lorien... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 14:33, 06 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Rilla napisał: | Lawendo, zawsze mogę Ci je podesłać |
Byłabym ci niezmiernie wdzięczna
- Dlaczego się nie ożeniłeś, Boromirze?- palnął znienacka.
- C-co takiego?! - Boromir, aż się potknął z wrażenia.
- Dlaczego się nie ożeniłeś?- powtórzył Merry cierpliwie
Człowiek zatrzymał się, kompletnie osłupiały i wlepił wzrok w hobbita.
- Skąd pomysł, żeby pytać mnie o to właśnie teraz?! - spytał, mrugając oczami.
- A, skojarzyło mi się.
- Z czym?! Z Sarumanem?! - oczy Boromira były okrągłe jak spodki.
Pippin zachichotał.
- Tak ogólnie, z całą sytuacją - Merry wzruszył ramionami.
- Z jaką sytuacją?! Możesz mi łaskawie wytłumaczyć co ma wspólnego wchodzenie na wieżę z moim ożenkiem? I skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?!
- Oj, no - westchnął Merry widząc, że sprawa wymaga wyjaśnienia. – Pomyślałem sobie tak: “Okropnie tu szaro i smętnie, w oknach nie ma żadnej choćby zasłonki - od razu widać, że przydałaby się tu kobieca ręka – ciekawe czy Isengardczycy mieli jakieś żony- Boromir nie ma żony – ciekawe, dlaczego Boromir nie ma żony”. Tą drogą, mniej więcej. No, więc – dlaczego nie masz żony?
- Właśnie, dlaczego? - zainteresował się Pippin.
Boromir wodził wzrokiem od jednego do drugiego, jakby miał nadzieję, że się zaraz obudzi z bardzo dziwnego snu.
- Nie mam żony, bo... - zaczął niepewnie.
- Bo?- podchwycili hobbici jednocześnie.
- Bo.. niby kiedy mam jej szukać? Przecież całe życie spędzam na wojnie– Boromir wciąż sprawiał wrażenie kompletnie ogłuszonego. – Zresztą, ja nie mam głowy do takich spraw! A poza tym, mam jeszcze czas i... - nagle urwał, bo dotarło do niego, że tłumaczy się ze rzeczy, o których wcale nie ma obowiązku mówić. Przymrużył oczy i otrząsnął się z zaskoczenia. – Jeśli już koniecznie musicie wiedzieć - uśmiechnął się krzywo – Minas Tirith to moja żona - podsumował.
- Łeee - Pippin machnął ręką. -Też mi żona.
- Cóż chcesz? Moim zdaniem znakomita - Boromir przechylił głowę. - Nie marudzi, nie narzeka. – Hobbici zaczęli się śmiać. - Do niczego się nie wtrąca. I zawsze jest na miejscu - dodał człowiek, też uśmiechnięty.
- Ale zimna jak kamień - Pippin szelmowsko błysnął okiem.
- I tu się mylisz mój drogi! - Boromir z powagą wzniósł palec ku górze, dla zaakcentowania słów. - W czasie letnich upałów jest gorąca jak żadna inna i... i proponuję wejść już na tę nieszczęsną wieżę, bo ta rozmowa zaczyna wymykać się spod kontroli.- to mówiąc ostrożnie ruszył pod górę, a rozchichotani hobbici za nim.
poz
Law
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rilla
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 1673
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: Złoty Brzeg Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:13, 06 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Ómarłam
A tak w ogóle, to nie uważasz, droga Lawendo, że Boromir i Eowina stworzyliby ciekawą parę? Jak czytałam o zachwalaniu przez Eomera swojej siostry i odpowiedzi naszego gburka, to myślałam, że padnę No i jeszcze te opinie w głowie hobbita...
A książeczki już podsyłam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lawenda
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: jedną nogą w niebie drugą w Lorien... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:28, 06 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Bardzo ciekawą Aż się boje pomyśleć co by się działo podczas pierwszej kłótni. W zupełności zgadzam się z Aragornem:
Czyli - burzliwe, niespokojne i zakończone wielką, krwawą bitwą.- dodał w myślach Aragorn, uśmiechając się lekko.- Przy ich charakterach pozabijaliby się jeszcze przed upływem miesiąca miodowego,-– podsumował, przysłuchując się, jak Boromir poucza Eowinę co do zaopatrzenia konnych oddziałów, a księżniczka z gniewnie ściągniętymi brwiami dowodzi mu, że z całym szacunkiem, ale jest właśnie akurat zupełnie odwrotnie, niż on to mówi.
- Z *całym szacunkiem* - przerwał jej Boromir stanowczo - ale co kobieta może wiedzieć o organizacji wojskowego zaplecza?
Eowina zarumieniła się z gniewu i dumnie uniosła głowę.
- Sugerujesz mój panie, że jako kobieta powinnam poruszać się jedynie na obszarze kuchnia – pralnia, czy tak?- zapytała chłodno.
- Sugeruję jedynie - odparł Boromir lekko pobłażliwym tonem - że istnieje pewien porządek na tym świecie. I każdy ma w nim swoje miejsce. Jak byś się czuła, moja pani, gdybym zaczął pouczać cię w kwestii, powiedzmy, techniki haftu?
- Rozumiem – Eowina przymrużyła oczy. - Siadaj kobieto do swojego szycia i sprzątania. Siedź cicho i zajmij się rodzeniem dzieci.
- Ależ to bardzo pożyteczne zajęcie - Boromir uśmiechnął się. - Ktoś musi to robić. Mimo najszczerszych chęci, my mężczyźni sami nie urodzimy sobie synów.
- Czy mogę przerwać wam na chwilę? – wtrącił się Aragorn, nim Boromir pogrąży się całkowicie.
poz
Law
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Lawenda dnia Nie 15:29, 06 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rilla
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 1673
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: Złoty Brzeg Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:49, 06 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Kolejny zgon. Nie wyrabiam już z tych tekstów
Jeszcze kilka kwikogennych fragmencików:
***
- Kary?- Merry uśmiechnął się leciutko.
- Skąd wiesz?- zdziwił się Boromir.
Ha!
- A, tak tylko zgaduję. A jak ma na imię? - drążył Merry, nastawiając się na coś w stylu: Agat lub Błyskawica. A może Mordor.
- Na imię ma Koń.
- Jak to „Koń”? - Merry zadarł głowę, by spojrzeć na Boromira.
- Po prostu. Koń - Gondorczyk wzruszył ramionami.
- A wolno spytać, jak w takim razie nazywają się pozostałe?
- Pozostałe nie mają imion - w oczach Boromira błysnął wesoły ognik.
Merry parsknął śmiechem.
- Po Prostu Koń - powtórzył. - Tak skromnie? Nie „Piorun”, „Grom” albo „Gniew Gondoru”?
Teraz Boromir zaczął się śmiać.
-„Gniew Gondoru”! Zlituj się mości hobbicie, Gniew Gondoru nie powinien tarzać się na grzbiecie ani ciągnąć ludzi za kieszenie. Koń to koń, a imiona w stylu Piorun czy Demon uważam za pretensjonalne.
- Ojciec Pippina jeździ na Demonie, a Pip na Piorunie - oświadczył Merry z wielką uciechą.
- Żartujesz.
- Nie. Oba są kare, dodam.
- Och, a więc wygląda na to, że popełniłem gafę - odparł Boromir z uśmiechem. - Nie mów nic Pippinowi.
- Ani słowa.
- Skoro już jesteśmy przy imionach, zdradź mi jak też się nazywa twój koń, Meriadoku Brandybuck.
- Zgadnij.
- Mmm .. Fajeczka?
- Nie, Karmelek. Ale, hej, wiesz, co? Fajeczka mi się podoba - Merry wyprostował się entuzjastycznie. - Fajeczka, Fajka. Świetne! Jeśli Beza sprezentuje mi kobyłkę nazwę ją Fajka. Dziękuję za podpowiedź.
- Proszę bardzo - odparł Boromir z rozbawieniem. - A jeśli to będzie ogierek nazwij go Cybuch.
- Cybuch, he he. Dobre. Mojemu ojcu się spodoba - Merry chciał opowiedzieć Boromirowi historię Brzeszczota, ale nie zdążył, bowiem Eomer dał komendę do galopu. - Inwencja twórcza Boromira rozwala na łopatki
- Peregrinie Tuku, co z tobą, na wszystkie Lobelie świata?- Boromir przerwał roztrzepywanie płaszcza i zmarszczył brwi.
- Nie wiem - burknął Pippin siadając na swoim kocu. - Jakoś... nosi mnie i tyle.
Boromir i Merry wymienili spojrzenia. Raptem Gondorczyk uśmiechnął się krzywo.
- Ostrzegałem cię, żebyś nie jadł tyle tej wędzonki - zwrócił się do Tuka. - Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale jak ktoś przeholuje z mięsem trolla to po upływie nocy zmienia się w sępa. Nic dziwnego zatem, że cię nosi.
Merry zachichotał, Tuk natomiast wbił w Boromira srogie spojrzenie.
- A ja z kolei zastanawiam się, czy gisernia ma równie długą historię jak ciosak dziobowy - oświadczył z satysfakcją - Gimli będzie uszczęśliwiony, kiedy go o to spytam.
- Ani się waż! Wystarczy mi już atrakcji na jutro.
- My, sępy, nie wiemy co to litość.
- A wiecie przypadkiem co to trwoga?
- Nie.
- A chcecie się dowiedzieć, wy sępy?
- Wy dwaj! Jeśli się natychmiast nie uciszycie, to naprawdę zamienię was w żaby! - dobiegł ich głos Gandalfa. - Obydwu!
-Widzisz?- Boromir zniżył głos do szeptu. - Będziemy mieli kłopoty przez ciebie. Jeszcze tego mi do szczęścia brakuje, żeby tkwić w stawie i łykać muchy, w twoim towarzystwie na dodatek. Bądźże już cicho - i wyciągnął się na posłaniu, nakrywając aż po samą głowę. - Dobranoc wszystkim - oznajmił niewyraźnie, spod koca.
Odpowiedziały mu pomruki tych członków Drużyny, którzy jeszcze układali się do snu.
- Dobranoc, Boromirze. Słodkich snów, Pip - uśmiechnął się Merry i z westchnieniem zadowolenia ułożył się na plecach.
Tuk natomiast siedział na posłaniu ze zgnębioną miną.
- Na Lobelię - szepnął. - Ale mi się naprawdę w ogóle nie chce spać. Nic na to nie poradzę.
- To oskrob mi buty z błota, skoro nie wiesz, co ze sobą zrobić - wymruczał Boromir. - Przynajmniej będzie z ciebie jakiś pożytek.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lawenda
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: jedną nogą w niebie drugą w Lorien... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 16:00, 06 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
- Ostrzegałem cię, żebyś nie jadł tyle tej wędzonki - zwrócił się do Tuka. - Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale jak ktoś przeholuje z mięsem trolla to po upływie nocy zmienia się w sępa. Nic dziwnego zatem, że cię nosi. O Eru, zaraz już chyba nie wytrzymam
- Oddam ci wszystkie czerwone guziki, jeśli choć na chwilę przestaniesz narzekać - zaproponował Merry.
- Nie przestanę, bo jestem zły - warknął Boromir.
- A nie możesz być zły po cichu?- spytał Pippin z kwaśną miną.
- Nie!
- A dlaczego?
- Dlatego, że mnie to wszystko doprowadza do szaleństwa, na Lobelię!- palnął Boromir, po czym urwał raptownie, a oczy mu się rozszerzyły. - Powiedziałem to – jęknął, łapiąc się za głowę. - Uszom własnym nie wierzę. Powiedziałem: “na Lobelię!”. Co się ze mną dzieje?! Co wyście ze mną zrobili?! Merry uśmiechnął się szeroko, a Pippin zaczął chichotać.
- Uprzedzaliśmy przecież, że zamierzamy zrobić z ciebie przyzwoitego hobbita - rzucił Tuk wesoło. - I oto stało się.
- Nie!- Boromir pokręcił głową, siląc się na powagę. - O, nie. Nie dam się. Żywcem mnie nie weźmiecie.
- Nie musimy cię brać - Pippin nachylił się ku niemu. -A wiesz dlaczego? Bo już cię maaaamy! – to mówiąc, przewrócił oczyma, tak, jak to tylko on potrafił.
- Przestań - Boromir uśmiechnął się i odchylił, wpierając bokiem w Merry’ego. – Nie patrz tak na mnie, bo zaczynam się ciebie bać! Merry, zabierz go ode mnie!
- Pod warunkiem, że przestaniesz pomstować na entów.
- Zgoda. Tylko niech on tak na mnie nie patrzy.
- Pip, nie rusz!
poz
Law
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Emeraldine
Bratnia dusza
Dołączył: 03 Sty 2010
Posty: 360
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z Warszawy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:59, 16 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Nigdy nie słyszałąm o tej książce. Czy któraś z was ma może ją na kompie i może się podzielić?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lawenda
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: jedną nogą w niebie drugą w Lorien... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:32, 16 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Ja miałam tylko, że mój komputer się zbuntował i przepadło mi niestety wszystko ;/ Też tego poszukuje, bo mam ochotę przeczytać, ale jak na razie to nie idzie chyba znależć. No ale może się ładnie uśmiechnę do Rilli....
poz
Law
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wiki
Moderator
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 2090
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:55, 31 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Ach, dołączam się do prośby dziewczyn sprzed 1,5 roku! Ma ktoś może tą książeczkę gdzieś na kompie i mógłby podesłać? Bo co ja mogę tu powiedzieć - to świetne jest !
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lisa_56
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 1420
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Wichrowe Wzgórza Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:30, 31 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Hmm czy [link widoczny dla zalogowanych] przypadkiem nie ma? Mam na myśli to 'zapakowane', bo pierwsze jest zaledwie fragmentem C:
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rilla
Ten, który zna Józefa
Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 1673
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: Złoty Brzeg Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:05, 10 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Dla wszystkich miłośników Boromira, coś nowego ze strony Kasiopei...
Dodatek B
- Trzy rodziny obrażone na śmierć i życie, dwoje dzieci zagubionych i odnalezionych, jedna wiewiórka w torcie i namiot, który poszedł z dymem od fajerwerków. Pip, mój przyjacielu, to było wyjątkowo udane przyjęcie urodzinowe – Merry uśmiechnął się i przytrzymał zielone drzwi Bag End.
- Nadal jest – zauważył Pippin, ale nie wszedł do środka. Odwrócił się ku tonącym w mroku wzgórzom i zapatrzył na ciemny pas wieczornych chmur.
- Wybacz zatem, że cię od niego niecnie oderwaliśmy, ale… - zaczął Merry, lecz Pippin wszedł mu w słowo.
- Nie gniewam się. Przyznam ci się nawet po cichu, że chętnie wymknąłem się z tego gwaru. Poza tym mały już się zmęczył i Di chce go położyć – Tuk wciąż patrzył w dal. – To był dobry pomysł, żeby tutaj urządzić przyjęcie i miło, że Samwise użyczył nam Bag End. Tyle wspomnień. Wiesz, coraz częściej łapię się na tym, że nucę piosenkę kochanego starego Bilba…
- „A droga biegnie w przód i w przód”? – domyślił się Merry. - Frodo też lubił ją śpiewać.
Pippin westchnął i nic nie odrzekł.
- Cóż, twoja droga chwilowo biegnie tędy – Merry znacząco uchylił drzwi szerzej - i jeśli jeszcze chwilę tak postoimy, to przeciąg zmiecie wszystkie twoje bezcenne bazgroły. Chodź. Prezent czeka.
- Prezent? – Pippin odwrócił się żywo. – Dlaczego od razu nie mówiłeś! Uwielbiam prezenty. Tylko jeden? Czy jest aby duży i wykwintny? Kosztował cię majątek? Całe Shire zblednie z zachwytu?
- Niech pomyślę. Tak. O, tak, tak. Oraz nie. Oraz tak.
- Niech pomyślę... Skąpiradło. Dobra, dawaj. Gdzie on jest?
- Peregrin Tuk. Zachwycający jak zawsze - Merry wskazał drogę.
- W salonie? – Pippin wszedł do gościnnej komnaty.– Różyczko, Samie? Estello? Cóż to za zgromadzenie. Nie jesteście na zabawie? Di? Mały jeszcze nie śpi?
- Ten prezent zamówiony został czas jakiś temu, nie było łatwo go zdobyć. Kosztował nas sporo zachodu, ale warto było – oznajmił Merry uroczyście, wyciągając rękę. - Proszę. Wszystkiego najlepszego, Pip.
Pippin spojrzał i zapiał.
- A niech mnie! Wstążka! Czerwona wstążka! W życiu czegoś podobnego nie widziałem! Czy to atłas? Jak błyszczy! Jesteście niesamowici! To naprawdę dla mnie? – wykrzykiwał przesuwając w palcach ozdobną tasiemkę.
- Idź za nią, idioto. Doprowadzi cię do prezentu – Merry szturchnął go ze śmiechem.
- Ach? O! – Pippin rzucił mu łobuzerskie spojrzenie i powędrował wzdłuż tasiemki, która wiła się po podłodze brzegiem kobierca, by zniknąć za drzwiami. Następnie skręcała w korytarz i płożąc się pod ścianą prowadziła przez kuchnię do spiżarni, a tam za sprawą supełka zmieniała się w zwykły konopny sznurek i zawracała.
- Co, fundusze się szanownym Brandybuckom skończyły? Szybko – mruknął Pippin, starannie ukrywając, jak świetnie się bawi.
Sznurek tymczasem pętlił po kuchni, po czym podążał do sypialni i po okrążeniu łoża wypełzał przez okno do ogrodu. Pippin bez słowa wziął podaną mu latarenkę i wszedł na parapet.
- Domyślam się, czyj pokrętny umysł za tym stoi – oznajmił nieco później ku uciesze zebranych, wchodząc przez inne okno do salonu po spacerze wśród jabłonek i wypieszczonych rabat Sama. – Długo to układałeś?
- Nie marudź, idź! – uśmiechnął się Merry. Tym razem sznurek skręcał w lewo, na korytarzu na powrót zmieniał się w tasiemkę i niknął ostatecznie i kusząco pod drzwiami gabinetu zwanego Zieloną Biblioteką.
- No, dobrze. Zdecydowanie dojrzałem już do tego prezentu – Pippin energicznie pchnął drzwi na oścież, przestąpił próg i oniemiał, niczym rażony gromem.
Wstążeczka podążała w stronę fotela, gdzie kończyła swój bieg, nawijana właśnie na palec. Palec należał do olbrzyma, który siedział przed kominkiem i przeglądał książkę. Na dźwięk otwieranych drzwi uniósł głowę i skinął księgą w stronę wchodzących.
- Przepisy gondorskiej kuchni – zagrzmiał znajomy głos. – Dwanaście lat! Dwanaście przeklętych lat zajęło mi wyrwanie receptury na krokieciki obojga rodzajów z trzewi Erwaine. Broniła jej niczym ranna niedźwiedzica, ale w końcu wygrałem. Bo ja zawsze wygrywam, mości Tuku.
Pippin otworzył usta, lecz z wrażenia nie był w stanie dobyć głosu.
- Wszystkiego najlepszego, Pippinie – gość z uśmiechem strzepnął z palca wstążkę i wstał.
- Uwaga, sufit! – krzyknęli Merry i Sam jednym głosem.
- Wiem, wiem, już zdążyłem się nauczyć – Zgarbiony niemal wpół olbrzym ruszył ku Tukowi.
Dopiero wtedy Pippin odzyskał głos i władzę w nogach.
- Boromir!!! – ryknął i rzucił się ku gościowi. Człowiek przykląkł, rzucając księgę na stolik i przyjaciele padli sobie w ramiona."
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|