Forum  Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

The Pennington's Girl

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Twórczość LMM / Zbiory opowiadań oraz wiersze
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Anna Paulina
Bratnia dusza
Bratnia dusza


Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 316
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:17, 28 Lip 2009    Temat postu: The Pennington's Girl

Jedno ze starszych opowiadań Lucy Maud Montgomery, pochodzi z 1900 roku. Ukazało się w zbiorku At the Altar: Matrimonial Tales i z tego, co mi wiadomo, do tej pory nie było tłumaczone na język polski.

Tekst nie jest najłatwiejszy pod względem językowym, dlatego tłumaczenie nie zawsze jest idealnie wierne, natomiast sens jest bez wątpienia zachowany, co do stylu - sami oceńcie Wink


PS. Dedykacja po raz kolejny dla Marigold :*

********************

Dziewczyna od Penningtonów

Winslow łowił ryby – albo przynajmniej się starał – przez cały ranek, i strasznie chciało mu się pić. Mieszkał u Beckwithsów na Wschodnim Wybrzeżu Riverside, ale był teraz bliżej Zachodniego Riverside, i dobrze znał Penningtonów. Często u nich bywał i przy szklance mleka wysłuchiwał niekończące się skargi pani Pennington, która nie mogła dojść do ładu z dziewczętami, które przychodziły do niej na służbę. Dziewczyny odchodziły przeważnie po dwutygodniowym okresie próbnym, gdyż zupełnie nie umiały sprostać wymaganiom chlebodawczyni. Aktualnie szukała ona nowej osoby do pomocy, i na pewno była w związku z tym bardzo sfrustrowana, ale Winslow wiedział, że na pewno może liczyć na coś do picia.

Powiosłował w kierunku brzegu i zacumował łódkę przy pomoście. Wąska, kręta ścieżynka doprowadziła go do farmy Penningtonów, która znajdowała się na wzgórzu, około trzystu jardów brzegu. Winslow zapukał do drzwi kuchennych i stanął twarzą w twarz z niosącą wiadro z wodą dziewczyną – bez wątpienia najnowszym „nabytkiem” pani Pennington.

Pierwsza myśl oszołomionego Winslowa brzmiała „cóż za bogini!”, i grzecznie prosząc ją o podanie czegoś do picia, zastanawiał się, skąd, u licha, pani Pennington ją wytrzasnęła. Ona podała mu pół szklanki wody i w dalszym ciągu stała, trzymając wiadro, podczas gdy on pił.

Była raczej wysoka i miała na sobie wypłowiałą i mocno sfatygowaną sukienkę z miękkiej bawełny, drukowanej we wzorki, oraz olbrzymi kapelusz przeciwsłoneczny, spod którego wymykał się warkocz włosów o orzechowym kolorze. Jej cera była bardzo jasna, gdzieniegdzie na jej prześlicznej twarzy widać było piegi. Jeżeli chodzi o jej oczy, miały szary kolor, ale poza tym wymykały się wszelkiej próbie opisu.

„Czy chciałby pan jeszcze trochę?” zapytała miękkim, dźwięcznym głosem.
„Nie, dziękuję. Tego właśnie mi było trzeba. Czy pani Pennington jest w domu?”
„Nie, wyjechała na cały dzień”.
„Cóż, myślę, że mimo tego mogę tu na chwilkę usiąść i odpocząć. Nie masz nic przeciwko temu?”
„Nie, skądże”.

Zaniosła swe wiadro do kuchni i wróciła z koszem jabłek i nożem do ich obierania. Siedząc na ławeczce pod topolami obierała je, lekceważąc jego obecność, co raziło Winslowa, który z reguły nie spotykało tego typu traktowanie. Ponadto, zwykle przyjaźnił się z dziewczynami od Penningtonów. W czasie swojego pobytu w Riverside zdążył poznać trzy, i często z nimi rozmawiał, gdy przychodził odwiedzać ich gospodynię. Były bardzo bezpośrednie i gadatliwe. Ta dziewczyna stanowiła bez wątpienia zupełnie odrębny gatunek.

„Czy myślisz, że znajdziesz wspólny język z panią Pennington?” zapytał w końcu. „Jako gospodyni jest bardzo wymagająca i zwykle prowadzi wojny ze swoimi pomocnicami, choć jest kobietą ze wszech miar godną szacunku”.
Dziewczyna uśmiechnęła się dość powściągliwie.
„Myślę, że raczej ciężko ją zadowolić” tak odpowiedziała, „ale jak na razie bardzo ją lubię. Myślę, że uda się nam dobrze współpracować. Jeśli nie – mogę odejść, tak jak inne”.
„Jak ci na imię?”
„Nelly Ray”.
„Cóż, Nelly, mam nadzieję, że uda ci się utrzymać tę posadę. Pozwól, że udzielę ci przyjacielskiej rady. Nie pozwól kotom wchodzić do spiżarni. To właśnie z tego powodu pani Pennington toczyła najbardziej zażarte kłótnie z twoimi poprzedniczkami”.
„To prawie niewykonalne, nieprawdaż?” powiedziała spokojnie Nelly. Tu są dziesiątki kotów. Dlaczego trzymają ich u aż tyle?”
„Pan Pennington ma bzika na punkcie kotów. Jest to ciągłym powodem kłótni w małżeństwie Penningtonów. Ostania dziewczyna odeszła od nich, ponieważ nie mogła znieść kotów, mówiła, że rujnują jej nerwy. Mam nadzieję, że tobie nie będą tak strasznie przeszkadzać”.
„O, nie. Lubię koty. Próbowałam je policzyć. Czy kiedyś komuś się to udało?”
„Nic mi o tym nie wiadomo. Próbowałem, ale w końcu się poddałem – nigdy nie mogłem dojść do ładu, czy przypadkiem nie liczę któregoś z nich ponownie. Spójrz na tego czarnego chochlika wygrzewającego się na pniu. Nelly, odchodzisz?”
„Muszę. To pora obiadowa. Pan Pennington wkrótce wróci z pola”.

Za chwilę usłyszał jak, krząta się i pokrzykuje na buszujące po kuchni koty. Niechętnie wrócił do nadbrzeża i powiosłował w stronę domu.

Nie wiem, czy Winslow zachorował na chroniczne pragnienie, czy nie, czy też woda na Wschodnim Wybrzeżu nie była tak dobra, jak ta na Zachodnim, lecz wiem, że zaczął bardzo często nawiedzać farmę Penningtonów po tym wydarzeniu. Kiedy przybył następnym razem, zastał panią Pennington w domu, i zapytał ją o jej nową posługaczkę. Ku jego zaskoczeniu kobieta była niespotykanie powściągliwa. Nie potrafiła w zasadzie powiedzieć zbyt wiele o Nelly. Nie, nie pochodziła z okolic Riverside. Tak naprawdę, ona – pani Pennington – nie sądziła, by Nelly miała obecnie jakikolwiek rodzinny dom. Jej ojciec pracował, podróżując po całym kraju. Nelly była dobrą dziewczyną, i bardzo obowiązkową. Poza tym Winslow nie mógł uzyskać więcej informacji, więc poszedł porozmawiać z Nelly, która siedziała na ławeczce pod topolami i wydawała się całkowicie pochłonięta obserwowaniem zachodu słońca.

Mówiła dość niedbale i popełniała błędy gramatyczne, które sprawiały, że Winslowowi cierpła skóra. Ale każdy mężczyzna wybacza pomyłki, które są wypowiadane tak słodkim głosem, tak pięknymi usteczkami…

Zaprosił ją na wyprawę łódką w górę rzeki o zmierzchu, na którą chętnie się zgodziła. Okrył, że dobrze sobie radzi z wiosłowaniem, musiała robić to już wcześniej. Winslow starał się skłonić ją do mówienia o sobie, ale musiał się poddać i zadowolić skąpymi informacjami, wydobytymi od pani Pennington. Dość szczerze opowiedział jej o sobie – jak wiosną zachorował na febrę i został wysłany na letni odpoczynek na wieś, aby przypadkiem nie robił nic „pożytecznego”, dopóki nie odzyska w pełni sił, oraz o tym, jak samotnie mijały mu dni ogólnie w Riverside, a szczególnie na farmie Beckwithów. Przedstawił się jako osobnik wymagający sporo współczucia, i nawet jeśli Nelly nie było przykro z powodu jego losu, to na pewno powinno być.

************CDN****************************


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Martynka
Ten, który zna Józefa
Ten, który zna Józefa


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 532
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Skąd: Kocia Chatka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:16, 29 Lip 2009    Temat postu:

Zaczyna się ślicznie... Smile Poproszę uprzejmie o ciąg dalszy!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anna Paulina
Bratnia dusza
Bratnia dusza


Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 316
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:20, 29 Lip 2009    Temat postu:

Cz. II

Po dwóch tygodniach mieszkańcy Riverside zaczęli plotkować o Winslowie i dziewczynie, pracującej u Penningtonów. Mówiono, że zupełnie stracił dla niej głowę; zabierał ją na przejażdżkę łódką co wieczór, zawoził ją na nabożeństwa do Bend w niedzielne wieczory, i regularnie odwiedzał farmę Penningtonów. Mądrzy ludzie z Riverside załamywali ręce i zastanawiali się, jak pani Pennington może na to pozwalać. Winslow był gentlemanem, a ta Nelly Ray, o której nikt nic nie wiedział, nawet tego, skąd pochodzi, była tylko zwykłą, wynajętą posługaczką, i on nie miał żadnego powodu, by zawracać nią sobie głowę. Była piękna, to jasne; ale niesamowicie zadzierała nosa i nie chciała się wcale zadawać z innymi „dziewczynami do pomocy” w Riverside.

Winslow i Nelly nic sobie nie robili z tych plotek; tak naprawdę, to nawet nigdy ich nie słyszeli. Winslow był beznadziejnie zakochany; kiedy zdał sobie z tego sprawę, był wstrząśnięty. Pomyślał o swoim ojcu, ambitnym potentacie kolejowym; o swej matce, brylującej w lokalnej społeczności; o swoich siostrach, pięknych i dumnych; był szczerze przerażony. To nie mogło się wydarzyć; musi przestać widywać się z Nelly. Podjął tę roztropną decyzję i zachował ją w pamięci przez dwadzieścia cztery godziny, po czym ponownie wyprawił się na Wschodnie Wybrzeże. Spotkał tam Nelly, siedzącą na ławeczce w swej starej bawełnianej sukience i błyskawicznie zapomniał o wszystkich tych przemyśleniach.

Sama Nelly nigdy nie dawała po sobie poznać, że jest świadoma, jaka przepaść społeczna ich dzieli. Przynajmniej nigdy nie robiła żadnych aluzji, a zaloty Winslowa przyjmowała tak, jakby miała do nich pełne prawo. Pobiła rekord, pozostając u Penningtonów przez całe cztery tygodnie, i nawet koty były jej w pełni oddane.

Winslow powrócił do zdrowia na tyle, że mógłby już powrócić do miasta, i nawet otrzymał już list od ojca, wzywający go do powrotu. Ale nie mógł wyjechać od Bleckwithów, bez wątpienia. Mimo wszystko został i codziennie odwiedzał Nelly, wyzywając się w duchu od idiotów i mięczaków.

Pewnego dnia wziął Nelly na przejażdżkę w górę rzeki. Popłynęli dalej, niż zazwyczaj, gdy ograniczali się do okolic Bend. Winslow nie chciał płynąć aż tak daleko, bo wiedział, że jego znajomi z miasta, pod przewodnictwem pani Keyton-Wells, tego dnia organizują właśnie piknik gdzieś w górze rzeki. Ale Nelly nalegała, by płynąć wciąż dalej i dalej, i oczywiście dopięła swego. Kiedy dopłynęli do wysokości małej polanki, otoczonej sosnami, zobaczyli uczestników pikniku, na odległość rzutu kamieniem. Wszyscy rozpoznali Winslowa. „Spójrzcie! Tam jest Burton!”, usłyszał głos pani Keyton-Wells, i w ten sposób zorientował się, że zdążyła ubrać okulary. Will Evans, który był jego bliskim przyjacielem, podbiegł do wody: „Win, jak u licha się tu znalazłeś? Chodź do nas szybko. Jeszcze nie piliśmy herbaty. Przyprowadź również swoją przyjaciółkę”, dodał, gdy zorientował się, że towarzyszką Winslowa jest prześliczna dziewczyna. Twarz Winslowa była purpurowa. Napotkał spojrzenie Nelly.
„Czy ci ludzie są twoimi przyjaciółmi?” zapytała po cichu.
„Tak”, odszepnął.
„Cóż, w takim razie przybijmy do brzegu, skoro nas zapraszają”, powiedziała spokojnie. „Nie mam nic przeciwko”.

Przez trzy sekundy Wisnlow się wahał. Później przybił do brzegu i pomógł Nelly wejść na przybrzeżne skałki. Miał dość dziwny wyraz twarzy, gdy przedstawiał Nelly pani Keyton-Wells. Pani Keyton-Wells była raczej chłodna, ale bardzo grzeczna. Podejrzewała, że panna Ray to wiejska dziewczyna, którą Burton Winslow wybrał sobie jako obiekt wakacyjnych westchnień; wystarczająco godna szacunku, bez wątpienia, trzeba ją traktować miło, ale oczywiście nieco inaczej, niż pozostałe towarzystwo. Pozostałe kobiety nie zwracały na nią większej uwagi, ale mężczyźni byli zdecydowanie bardziej serdeczni. Panna Ray mogła być osobą niskiego stanu, ale zachowywała się bardzo dystyngowanie, a Winslow wyglądał przy niej wprost kwitnąco.

Nelly zdawała się czuć jak ryba w wodzie w nowym towarzystwie, zachowywała się, jakby znała ich wszystkich od wieków – tak mogło się wydawać, gdy słyszało się jej rozmowy z Willem Evansem i innymi. Wszystko przebiegało zgodnie z planem, gdy wtem bieg wydarzeń zakłócił mały łobuz z Riverside, imieniem Rufus Hent, który został wzięty przez uczestników pikniku jako chłopiec na posyłki, który właśnie przybył, niosąc wiadro wody.
„Mój Boże!” wykrzyknął głośno ostrym tonem; „przecież to posługaczka od Penningtonów!”

Pani Keyton-Wells zesztywniała z przerażenia. Winslow rzucił wściekłe spojrzenie krzykaczowi, które mogło zmrozić każdego, oprócz małego, psotnego chłopca, oczywiście. Will Evans uśmiechnął się szeroko i zaczął rozmawiać z Nelly, która nie usłyszała, albo zignorowała okrzyk chłopca.
Co się stało, to się nie odstanie; temperatura wśród uczestników pikniku spadła do zera w sąsiedztwie Nelly. Wszystkie kobiety zaczęły ją jawnie ignorować. Winslow zacisnął zęby i zaczął sobie mimowolnie wyobrażać, jak jego palce zaciskają się wokół brudnej szyi Rufusa. Odprowadził Nelly do stołu, okazując ostentacyjnie swe przywiązanie, podczas gdy pani Keyton-Welles rzuciła mu kamienne spojrzenie, które wyraźnie mówiło, że o wszystkim wkrótce dowie się matka Winslowa.

Ogólne potępienie, z jakim spotkała się Nelly przy stole, w niczym nie umniejszyło jej apetytu. Ale gdy lunch się skończył, poszła w kierunku łódki. Wislow poszedł za nią.

„Chcesz wracać do domu?” zapytał.
„Tak, już czas, żebym wracała, inaczej koty wpadną do spiżarni. Ale ty nie musisz wracać. Możesz zostać z przyjaciółmi”.
„Nonsens!” wykrzyknął Winslow. „Jeśli ty wracasz – ja również”.
Ale Nelly była szybsza od niego. Wskoczyła do łódki, spuściła ją na wodę i odcumowała, zanim zdążył zareagować.
„Mogę popłynąć sama do domu, i taki mam właśnie zamiar”, oznajmiła, biorąc w dłoń wiosła.
„Nelly”, powiedział błagalnym tonem.
Spojrzała na niego bez cienia sympatii.
„Lepiej wracaj do swoich przyjaciół. Ta stara kobieta w okularach patrzy na ciebie”.

Winslow powiedział parę brzydkich słów pod nosem, w czasie gdy wracał do uczestników pikniku. Will Evans i jego kompania zaczęli wypytywać go o Nelly, ale miał tak groźny wyraz twarzy, że zdecydowali się przestać . Bez wątpienia Winslow miał wówczas burzę w sercu i był zły na panią Keyton-Wells, Evansa, siebie samego, Nelly- w zasadzie na cały świat.
************************CDN****************************************************


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marigold
Bratnia dusza
Bratnia dusza


Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wyspa Księcia Edwarda :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 9:55, 30 Lip 2009    Temat postu:

Aniulko, dziękuję za dedykację! :* Jesteś wspaniala!

Opowiadanie jest genialne. Muszę się przyznać, że nie przypominam sobie innego opowiadania Maud, które by mowiło o "różnicach społecznych"... Ale mam nadzieję, że... Och, zresztą, zobaczymy co przyniesie ciąg dalszy Smile

Jeszcze raz dziękuję Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anna Paulina
Bratnia dusza
Bratnia dusza


Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 316
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 10:27, 30 Lip 2009    Temat postu:

Cz. III

Przyjaciele odwieźli go do domu. O zmroku zszedł na nadbrzeże. W górze rzeki Bend było ciemno i mroczno, a gwiazdy świeciły jasno nad lesistym brzegiem rzeki. Za rzeką błyszczały kusząco światła farmy Penningtonów. Winslow patrzył na nie do chwili, gdy nie mógł już dłużej wytrzymać. Nelly odpłynęła jego łódką, lecz mógł pożyczyć łódź Perry’ego Beckwitha. Pięć minut później Winslow przybijał do wschodniego brzegu. Nelly siedziała na skale w pobliżu miejsca, gdzie zacumował. Księżyc w pełni świecił ponad ciemnymi wzgórzami i w jego słabym świetle dziewczyna wyglądała prześlicznie.

„Myślałam, że nie przyjdziesz do rana”, powiedziała, uśmiechając się do niego, „i było mi przykro, bo chciałam się z tobą pożegnać”.
„Pożegnać się ze mną? Nelly, chyba nie odchodzisz?”
„Tak. Koty buszowały po spiżarni, kiedy wróciłam do domu”.
„Nelly”!
„Dobrze, teraz poważnie. Nie odchodzę z tego powodu, ale naprawdę wyjeżdżam. Wieczorem dostałam list od ojca. Czy dobrze bawiłeś się po moim odejściu dzisiejszego popołudnia? Pani Keyton-Wells była zadowolona?”
„Zostawmy panią Keyton-Wells. Nelly, dokąd jedziesz?”
„Do ojca, oczywiście. Mieszkaliśmy razem na południu, ale dwa miesiące temu zwinęliśmy nasze gospodarstwo i wyjechaliśmy na północ. Myśleliśmy, że tu nam będzie lepiej. Ojciec zaczął się rozglądać za jakąś siedzibą, a ja przybyłam tu na czas jego poszukiwań. Teraz mi pisze, że mamy dom, i chce, żebym do niego przyjechała. Wyjeżdżam jutro”.

„Nelly, nie możesz wyjechać – nie możesz, mówię ci” wykrzyknął zrozpaczony Winslow. „Kocham cię, kocham – musisz zostać ze mną na zawsze”.
„Nie wie pan, co pan mówi, panie Winslow”, powiedziała chłodno Nelly. „Przecież nie może pan mnie poślubić – mnie, zwykłej posługaczki”.
„Mogę, i to zrobię, jeśli tylko ty zechcesz przyjąć moje oświadczyny”, odpowiedział lekkomyślnie Winslow. „Nigdy nie pozwolę ci odejść. Pokochałem cię od momentu, gdy cię ujrzałem. Nelly, nie zostaniesz moją żoną? Nie kochasz mnie?”

„Cóż…przyznaję, kocham” wyznała nagle Nelly; po czym musiało upłynąć pełne pięć minut, zanim Winslow dał jej szansę, by mogła powiedzieć coś więcej.
„Och, co ludzie powiedzą?” spytała w końcu. „Czy to nie będzie wielki skandal? Och, nigdy nie uda ci się mnie poślubić”.
„Nie uda mi się?” powiedział Winslow z satysfakcją. „Myślę, że jednak się uda. Oczywiście, moja rodzina z początku będzie narzekać. Być może nawet ojciec wyrzuci mnie z domu. Nie martw się o to, nie boję się pracy. Nie boję się niczego oprócz tego, że mógłbym cię stracić”.

„Musisz poczekać, co na to powie mój ojciec”, zauważyła Nelly, po kolejnej dłuższej przerwie w rozmowie.
„Nie będzie miał chyba nic przeciwko? Napiszę do niego, albo pojadę do niego i porozmawiam z nim. Gdzie on teraz jest?”
„W mieście, w hotelu Arlington”.
„Arlington!” Winslow był zaskoczony. Arlington to najbardziej ekskluzywny i najdroższy hotel w mieście.
„Co on tam robi?”
„Finalizuje transakcję na budowę linii kolejowej z twoim ojcem, albo robi coś bardzo podobnego”.
„Nelly!”
„Tak?”
„Co masz na myśli?”
„Dokładnie to, co powiedziałam”.
Winslow wstał i spojrzał na nią.
„Nelly, kim ty jesteś?”
„Helen Ray Scott, do usług, sir!”
“Helen Ray Scott, córka króla kolei żelaznych?”
„We własnej osobie. Przykro ci, że zaręczyłeś się właśnie z nią? Jeśli tak, to pozostanę Nelly Ray”.

Winslow opadł ciężko na kamień i głośno złapał oddech.
„Nelly, nic nie rozumiem. Dlaczego mnie zwodziłaś? Czuję, że ktoś mnie wystrychnął na dudka”.
„Och, wybacz mi”, powiedziała wesoło. „Wiem, że nie powinnam była tego robić, ale wiesz, gdy wziąłeś mnie za posługaczkę pierwszy raz, gry mnie zobaczyłeś, zacząłeś udzielać mi rad i nazywać Nelly, pozwoliłam ci myśleć, że tak jest – wyłącznie dla zabawy. Nigdy nie myślałam, że sprawy zajdą aż tak daleko. Gdy przyjechaliśmy z ojcem na północ, postanowiłam spędzić trochę czasu u pani Pennington, która kiedyś była moją nianią, do momentu kiedy ojciec postanowi, gdzie zamieszkamy. Przyjechałam tu późnym wieczorem, dzień przed tym, gdy się po raz pierwszy spotkaliśmy. Mój bagaż jeszcze nie nadszedł, więc ubrałam się w starą bawełnianą sukienkę siostrzenicy pani Pennington, i wtedy ty przyszedłeś i mnie zobaczyłeś. Poprosiłam panią Pennington o zachowanie mojej prawdziwej tożsamości w tajemnicy, ona również uznała, że będzie to bardzo zabawne; i naprawdę byłam dla niej przez ten czas pomocą w drobnych pracach domowych, no i umiałam utrzymać koty w ryzach. Specjalnie robiłam błędy gramatyczne i mówiłam niedbale – robiłeś wówczas taką zabawną minę…Byłam okrutna, traktując cię w ten sposób, tak myślę, ale to było takie cudowne, że ktoś mnie pokochał za to, że jestem sobą, nie dlatego, że jestem piękną dziedziczką wielkiej fortuny – dlatego nie byłam w stanie powiedzieć ci wcześniej prawdy. Czy myślałeś, że nie znam myśli, które kłębiły się w twojej głowie dzisiejszego popołudnia, gdy nalegałam, żeby wziąć udział w pikniku? Wstydziłeś się nieco za mnie, wiesz o tym dobrze. Nie mam ci tego za złe, ale gdybyś nie zszedł wówczas na brzeg i nie wziął mnie ze sobą, nigdy więcej bym się do ciebie nie odezwała. Pani Keyton-Wells nie będzie mnie traktować lekceważąco następnym razem, kiedy się spotkamy. I wydaje mi się, że również twój ojciec nie będzie miał nic przeciwko mnie. Czy już mi wybaczyłeś, Burtonie?”

„Nigdy nie będę cię nazywał inaczej, niż Nelly”, powiedział Wilson, pozornie nie odpowiadając na pytanie ukochanej.

****************************KONIEC*************************************************


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marigold
Bratnia dusza
Bratnia dusza


Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wyspa Księcia Edwarda :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 10:57, 30 Lip 2009    Temat postu:

Ha ha... urocze opowiadanie! Very Happy Wiedziałam, wiedziałam! Wiedziałam, że Nelly jest "dobrze" urodzona Wink Świetne, naprawdę świetne... i zabawne Very Happy

Dziękujemy, Aniulko! :*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Twórczość LMM / Zbiory opowiadań oraz wiersze Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin